Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)

Więcej moich rowerowych statystyk.



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kosiek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
38.57 km 0.00 km teren
01:53 h 20.48 km/h:
Maks. pr.:33.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Majowa leśna wycieczka z nudnymi zdjęciami ;-)

Czwartek, 1 maja 2014 · dodano: 03.05.2014 | Komentarze 0

Nadszedł długo oczekiwany dzień wolny od pracy :-) W zasadzie, to już wczoraj wieczorem siadłem na chwilę do komputera, aby nakreślić jakąś trasę na dziś, ale zmęczenie spowodowane bardzo późnym pójściem spać noc wcześniej, nie bardzo dało mi się skupić :-) Dziś rano miałem już jednak pewien zamysł i choć byłem trochę ograniczony czasowo, to była szansa na to, że będę mógł poczuć rowerową wolność, czyli spędzić z Antkiem na tyle więcej czasu, aby zapomnieć że przed chwilą zaczynałem wyjazd ;-)



Do lasu na Kuźniczkach dostałem się standardową trasą. Przed przejazdem założyłem swój super bezrękawnik, który dostałem od Aneczki i pełen ciekawości co przyniesie dzień, wyjechałem z Kędzierzyna. Czułem mega power w nogach i widać to było na liczniku! :-) Wolność! :-) Sądząc po odgłosach, ptaki chyba ześwirowały :-) Zorientowałem się też, że będę jechał przecież tuż obok leśnego jeziorka (jak ja mogłem je pominąć przy planowaniu trasy? :-) ), ale w pewnej chwili trochę zgłupiałem, bo ilość zieleni i fakt, że dawno tędy nie jechałem, na ułamek sekundy zachwiało moim zmysłem orientacji ;-) Przy jeziorku nie zatrzymywałem się wcale (nie licząc miłego przepuszczenia chłopca na rowerze, jadącego z rodzicami) i bardzo sprawnie przedostałem się do lasu już za Kanałem :-) Krótko wcześniej z tyłu Antka zaczęły dochodzić pojawiające się od kilku ostatnich wyjazdów szmery. Na postoju szybko zlokalizowałem ich źródło i na szczęście okazało się to być jedynie kosmetycznym defektem, który niebawem w łatwy sposób usunę :-)

Darmowy hosting zdjęć

Kilkaset metrów dalej zorientowałem się, że nieopatrznie zjechałem z wytyczonej wcześniej trasy, ale znanym mi skrzyżowaniem szybko wróciłem do wyrysowanej nitki. Droga z której bym wyjechał, wyglądała tak że stwierdziłem iż nie straciłem zbyt wiele :-) Zaczął się etap mocnego pedałowania po kamienistym leśnym dukcie :-) Bardzo szybko dojechałem do leśnego wiaduktu kolejowego, a kilkaset metrów dalej odbiłem w kierunku asfaltowej drogi na Raszową, aby móc ją przeciąć.

Darmowy hosting zdjęć Darmowy hosting zdjęć

Po drugiej stronie tej drogi, ponownie zatrzymałem Antka, wsłuchując się w śpiew ptaków i obserwując miejscową florę. Jeszcze w lesie, tuż przed stacją kolejową w Raszowej, wystraszyłem jakieś zwierzę, będące między drzewami, tuż przy drodze.

Darmowy hosting zdjęć Darmowy hosting zdjęć

Dalej droga przebiegała równym jak stół asfaltem. Cieszyłem się jazdą, swobodą, dniem i pogodą :-) Dojeżdżając do stawów z trudem rozpoznałem "swoje" drzewo. Przystanąłem przy brzegu. Jakieś dwa ptaki w wodnym sitowiu dawały niezły koncert :-) Jeden był po mojej lewej, drugi po prawej stronie :-) Dodatkowo na odchodne, z wody wyskoczyła ryba, pozostawiając po sobie kręgi na tafli wody. Było naprawdę przyjemnie :-)

Darmowy hosting zdjęć Darmowy hosting zdjęć

Minąłem kolejne jezioro już po drugiej stronie torów i dojeżdżając do kolejnego przejazdu, zobaczyłem położone szlabany. Niestety super organizacja na naszym rodzimym PKP, brak odpowiedniej infrastruktury i inne okoliczności spowodowały, że czekaliśmy na przejazd ponad dwadzieścia minut! W tym czasie na środku przejazdu parkowały w pewnym odstępie czasu dwa długie składy kolejowe. Próba objazdu skończyła się niepowodzeniem, ale za to poznałem uprzejmego młodzieńca w zielonej Celince W202 :-) Gdy już w końcu szlabany uniosły się w górę, ruszyłem z kopyta, po kilkuset metrach pozdrawiając kierowcę z gwiazdą na masce :-)

Darmowy hosting zdjęć Darmowy hosting zdjęć Darmowy hosting zdjęć

Widoczność była bardzo dobra :-) Góra św. Anny praktycznie na wyciągnięcie ręki i nawet przeszło mi przez myśl, czy nie zmienić przebiegu trasy (zresztą wizyta tam chodziła mi rano po głowie), ale czas nie pozwoliłby mi na pokonanie tej trasy w spokoju :-) Znaną mi ładną polną drogą dojechałem do Kurzawki. Tym razem obyło się bez ujadania psów :-)

Darmowy hosting zdjęć

Asfaltem nie jechałem zbyt długo, ponieważ już w Łąkach Kozielskich ponownie wjechałem w las :-) Znowu musiałem jechać na wyczucie, bo lekko szwankowała pamięć, a ten fragment trasy układałem w nawigacji jedynie kierunkowo. Dałem rady, szybko przecinając główne leśne skrzyżowanie. Ten etap leśnej jazdy, aż do drogi asfaltowej na Cisową, jechałem bardzo dynamicznie i ostatecznie pokonałem go nad wyraz szybko, rozmyślając w międzyczasie na jakieś egzystencjonalne tematy ;-) Kontynuowanie zaplanowanej trasy przez Lenartowice nie stanowiło więc problemu :-) Podobnie było na Białym Ługu :-) Ten pęd spowodował, że zacząłem myśleć o urlopowym wyjeździe :-) Przypomniały mi się dojazdy do miejsc noclegowych, gdy trzeba było przycisnąć mając na ramie pełne sakwy, a pokonany już dystans (od którego de facto przez ostatnie miesiące odwykłem) dał mi poczucie wolności :-) Podjazd na wiadukt kolejowy dodatkowo pobudził mięśnie nóg i moje endorfiny - bardzo wyraźnie :-) Później puściłem się pędem w dół i na kolejny leśny przystanek, zatrzymywałem się lekko zdyszany :-) Szczęśliwie :-)

Darmowy hosting zdjęć

Na początku azotowego skrótu lekko potrąciłem lecącego żuczka, za co inny kilkaset metrów dalej chciał mnie stratować, lecąc na mnie czołowo ;-) Ześliznął się po przedramieniu i każdy z nas pomknął w swoją stronę :-) Wyjazd kończyłem w poczuciu rowerowego spełnienia, zrelaksowany i pełen nadziei na kolejne takie wyjazdy. Każdy mój rowerowy wyjazd w ostatnim czasie dobitnie uświadamia mi jedno: nie mogę z tego zrezygnować. No way!
_
A lato dopiero przed nami :-)


Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentowanie jest wyłączone.