Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)

Więcej moich rowerowych statystyk.



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kosiek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
14.66 km 0.00 km teren
00:48 h 18.32 km/h:
Maks. pr.:33.40 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Po jedzonko dla Bronka :-)

Niedziela, 11 maja 2014 · dodano: 11.05.2014 | Komentarze 0

Na dziś nie planowałem żadnego rowerowego wyjazdu. Raz, że chciałem po prostu trochę pomieszkać, a dwa - pogoda odstawała od tej wczorajszej. Było pochmurno, chłodniej aczkolwiek nie zimno. Po jedenastej zadzwoniła jednak sąsiadka z "kurierską" sprawą. Postanowiłem zatem połączyć przyjemne z pożytecznym i wykręcić choćby krótką trasę gdzieś w bliskiej okolicy :-)



Do PKP dojechałem szybko i dynamicznie, odczuwając różnicę jazdy bez obciążenia. Po pozytywnie zakończonej akcji z doręczeniem mini przesyłki, ruszyłem energicznie w kierunku lasku na Żabieńcu. Spotkałem tam żuczka, robiącego coś przy czymś, oraz zatrzymałem się na brzegu rzeczki :-)



Za nawrotem zatrzymałem się również, aby zerwać dla Aneczki jej ulubione kwiatki, a później - już przy lasku ponownie, aby tym razem Bronek mógł ze smakiem spożyć swoich przysmaków :-) Do końca polnego traktu przystawałem jeszcze raz, słysząc wcześniej bażanci śpiew :-)



Mijając rondo zjechałem w uliczkę po prawej. Chciałem przedostać się do znanego mi miejsca. Jechało się żwawo, choć hulał wiatr. O dziwo mimo niższej temperatury niż wczoraj, był on chłodny, ale nie mroźny tak, jak ten wczorajszy. Postanowiłem dojechać do samej Odry. Wtem po swojej lewej stronie usłyszałem szelest. Wystraszyłem sarnę, która zaczęła uciekać nieśpiesznie w popłochu. Zanim jednak wygramoliłem aparat z sakwy, zdążyła uciec mi na znaczną odległość tak, że ledwie wystawały jej uszy znad zieleni. Dziś kupuję dedykowany pokrowiec na aparat! Zbyt dużo ujęć mi ostatnio ucieka!



Nad brzegiem Odry okazało się, że droga którą jechałem zawraca i wije się po drugiej stronie obwodnicy. Chyba nawet domyślam się, gdzie kończy się jej bieg i będę chciał sprawdzić ją następnym razem. Być może będziemy mieli z Karolkiem fajną trasę na krótkie przejazdy :-)



Zgodnie z zamiarem, w drodze powrotnej postanowiłem zajrzeć do miejsca, gdzie byliśmy dawno temu z Aneczką. Pośród szumu samochodów dało się słyszeć rechot ropuch, ale ucichły gdy tylko zacząłem zbliżać się do zbiornika. Samo miejsce niestety bardziej zdziczało, pień gdzie robiłem zdjęcie Kosi jakoś zmarniał, widać było pozostałości po małym wędkowaniu, tudzież biwakowaniu. Gdy byliśmy tu z Aneczką, było tu zdecydowanie radośniej. Odjeżdżając rzuciło mi się coś w oczy, leżące na ziemi i mające kształt ryby. O mały włos tego nie przejechałem. Faktycznie były to dwie ryby, leżące na ziemi w stanie, którego wolałbym nie opisywać... 



Do okolic oczyszczalni ścieków dojechałem bardzo szybko. Zatrzymując się na raczej zapomnianym fragmencie niebieskiego szlaku, spojrzałem na miejsce gdzie byłem jeszcze kilka minut wcześniej i oceniłem dystans jaki pokonałem w tym czasie. Rower to piękna rzecz w turystyce :-) Pochylając się nad fiołkami, dostrzegłem spacerującego tam pająka :-) 



Po kilku minutach jazdy, wjeżdżając na asfaltową część niebieskiego szlaku, zdecydowałem się nie wracać jeszcze do domu, sekundę potem mijając na zjeździe ślimaka. Odstawiłem go na pobocze w obawie, że ktoś go potrąci i mam nadzieję, że chociaż jego udało mi się uratować.



Niebieski szlak pokonałem bardzo sprawnie, słuchając szumu wiatru. Za główną przemknąłem ścieżką i już byłem na azotowym skrócie. Gdy go opuściłem, spadło na mnie kilka kropel deszczu. Pokonany dystans był optymalny, ponieważ podczas tych kilkunastu ostatnich minut jazdy czułem, jak wlewa się we mnie power! Tak, wyjazd kończyłem z powerem :-) Misja wykonana :-)


Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentowanie jest wyłączone.