Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)

Więcej moich rowerowych statystyk.



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kosiek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
43.29 km 0.00 km teren
02:32 h 17.09 km/h:
Maks. pr.:39.70 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Rudy naokoło :-)

Niedziela, 26 października 2014 · dodano: 07.11.2014 | Komentarze 0

Niedzielny poranek rozpoczął się dosyć szybko :-) Na nic zdało się przesuwanie czasu i niby godzina snu więcej. Ktoś chyba zapomniał uświadomić dzieciaki... ;-) Później mieliśmy trochę domowych prac i ostatecznie mój wyjazd do Rud troszkę stanął pod znakiem zapytania. Zdawało mi się, że na taki wypad było po prostu za późno! Na szczęście do akcji wkroczyła Aneczka i to w zasadzie dzięki niej, ostatecznie nie przegapiłem momentu do startu. Szkoda by było, bo przecież do Rud ciągnęło mnie od długiego już czasu! Dziękuję Aneczko :-)



Wjeżdżając do miejscowości z której miałem zamiar startować, znacząco zwolniłem i zacząłem rozglądać się za dobrym miejscem postojowym. Znalazłem je bardzo szybko i równie szybko byłem gotów do jazdy :-) Niebawem byłem już w lesie :-) Wjeżdżając na pierwsze kilometry, zacząłem mocno cieszyć się z tego, że nie zostałem w domu. Dużą część tej pozytywnej energii skierowałem też w stronę Aneczki, bez której wiele dobrych rzeczy w ogóle by się nie wydarzyło... Jadąc dalej, tuż pod nosem Zespołu Klasztorno-Pałacowego, natknąłem się na fajne miejsce z ławkami, stojącymi przy wysokim drzewie. To było pierwsze z nowych miejsc, których jeszcze w tej okolicy nie widziałem :-) Udało mi się też podjechać do zabytkowej stacji kolejki wąskotorowej. Zacząłem żałować, że nie mogłem wziąć ze sobą Bąbla... Ponadto okazało się, że jest tutaj również park linowy dla dzieci. Za jakiś czas będzie jak znalazł... :-)
Po zakończonej wizycie, czekała mnie eksploracja nie odkrytej części tych lasów. Śmigało się przednio! :-) Co jakiś czas zerkałem też na nawigację, aby nie zjechać z wytyczonej trasy. Bardzo sprawnie dojechałem do Rybnika, gdzie przywitały mnie odważne łabędzie :-) Ależ Karol miałby tu frajdę... Na horyzoncie towarzyszyły mi teraz kominy elektrowni. One wcale mi nie przeszkadzały, ale po leśnym etapie, jazda w mieście była najgorszym rowerowym doznaniem dzisiejszego dnia. Wcześniej wpakowałem się jeszcze na trawiasty dukt, ale na szczęście nie zakończył się on w jakimś polu :-) Jakby tego było mało, dalej czekał mnie jeszcze remontowy objazd. Co prawda jadąc rowerem mogłem podjąć próbę przejazdu, ale widząc ciężki sprzęt w oddali, tym razem wolałem nie ryzykować. Okazało się jednak, że i tak trafiłem na drugi koniec owego remontu i nawet dobrze się stało :-) Nie nadłożyłem dystansu, a przygoda i urozmaicenie wyjazdu było na wyciągnięcie ręki :-) Antka musiałem przenieść najpierw przez ułożone na ziemi pręty, a później zejść z nim z wysokiej skarpy :-) Jak zwykle daliśmy radę ;-) Jadąc dalej wąską alejką przy zbiorniku wodnym, dotarłem do głównej drogi. Po jakimś kilometrze, zjechałem ponownie w las :-) Nie spodziewałem się tego, co będzie dane mi tu zastać :-) Zbiornik wodny otoczony ładnym lasem, co rusz mijałem też leśne jeziorka, a jeszcze do tego teren zrobił się bardziej wymagający, czyniąc jazdę jeszcze bardziej przyjemną :-) Lawirowałem między gałęziami, jechałem wąską ścieżyną i pokonywałem podmokłe rowy :-) Bajka! :-) 
Do Ostrej Góry dotarłem, bardzo często mijając na drodze innych ludzi. Byli spacerowicze z pieskami, z kijkami, rodzinne spacery z dziećmi. Chyba nawet w rudzkich lasach nie widziałem takiego obłożenia na tak dużym obszarze! Tymczasem zacząłem się trochę śpieszyć. Nawigacja pokazywała półtorej godziny do zachodu słońca, a mnie zostało jeszcze jakieś dziesięć kilometrów do pokonania. Liczyłem się też ze zwiększonym zapotrzebowaniem na postojowy czas. Ponadto opadające słońce przestało ogrzewać powietrze i zrobiło się odczuwalnie zimniej. Mimo tego deptało się bardzo przyjemnie :-) Niebawem dojechałem do drogi asfaltowej, kierującej mnie do Zwonowic. Tam pokonałem krótki podjazd i ponownie zniknąłem w lesie :-) Na prostej leśnej drodze, dystans uciekał mi bardzo mocno i dane wyświetlane na nawigacji, zaczęły być bardziej przyjazne :-) W Jankowicach przystanąłem obok znanych mi już miejsc, a ponadto odwiedziłem nowe - leśniczówkę Krasiejów :-) Słoneczko zaczęło już rzucać dłuższe cienie, a gdy jechałem w kierunku leśniczówki Wildek, naokoło zrobiło się już troszkę bardziej szaro. Wildek przywitał mnie szczekaniem psiaka :-) Po serii zdjęć, ruszyłem znowu przed siebie :-) Mając trochę z górki i asfalt pod kołami, depnąłem na pedały najmocniej podczas tego wyjazdu, wykręcając MXS :-) Kilka chwil później moim oczom ukazał się pozostawiony samochód :-) Zatrzymując się, podziękowałem jeszcze Antkowi za to, że zabrał mnie w te wszystkie piękne miejsca :-) 
Po kilkunastu minutach jazdy samochodem, mogłem jeszcze zaobserwować schowane już do połowy, pięknie zachodzące słońce :-)

Początek wyjazdu i pierwsze poszukiwania jesiennych akcentów :-) Mam też jednak świadomość tego, że piękna jesień już za nami.


Nastrojowa polanka z ławkami i wysokim drzewem nieopodal.


Nawet nie spodziewałem się, że jestem tak blisko rudzkiego klasztoru. Teraz mogłem zrozumieć, skąd wzięły się te ławki :-)


Przy klasztornym budynku. Przy okazji wracają też wspomnienia :-)


Przekraczanie Rudy, dojazd nową drogą :-)


Po drugiej stronie głównej drogi, natykam się na kolejną lokalną atrakcję :-)


Do dwóch razy sztuka ;-) Ostatnim razem, gdy byliśmy tu z sąsiadami, było zamknięte na cztery spusty :-) Teraz mocno skorzystałem z wizyty tutaj :-) Trzeba będzie tu kiedyś zabrać Bąbla :-)


Droga do Rybnika :-)


Przystanek przy głazie, oraz miła rozmowa z właścicielem ładnego Husky :-)


Leśne widoki na wysokości Stodół.


Bardzo miłe powitanie w Rybniku :-) I dlaczego nie ma ze mną Karolka...?


Trochę się wpakowałem, droga już powoli zanikająca, ale na szczęście nie kończy się w polu :-)


Okolice elektrowni. Czy wszystkie przystanki w Rybniku są tak pomalowane? :-)


I tu zaczęła się rowerowa przeprawa :-)


Rybnik w odwrocie :-)


Las naokoło Jeziora, zaskoczył mnie bardzo pozytywnie...


Później było już bardziej cywilizowanie, ale wciąż ciekawie :-) Co jakiś czas spotykałem grupy spacerowiczów :-) Tylu, to chyba nigdzie nie widziałem... :-)


W drodze do Jankowic.


Leśniczówka Jankowice.


Jankowice, powrót po latach ;-)


Nowo poznana leśniczówka Krasiejów.


Dosłownie kilkadziesiąt metrów dalej, napotykam taki oto miły widok :-) Czerwony szlak jakoś dodatkowo mnie nastraja :-)


Leśniczówka Wildek. W lesie za Rybnikiem po cichu liczyłem na to, że uda mi się sfotografować przy promieniach zachodzącego słońca. Nic z tego. Las za wysoki ;-)


Meta :-)



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentowanie jest wyłączone.