Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)

Więcej moich rowerowych statystyk.



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kosiek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
27.58 km 0.00 km teren
01:29 h 18.59 km/h:
Maks. pr.:35.20 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Do Starej Kuźni na poszukiwanie trzeciej wieży

Wtorek, 23 grudnia 2014 · dodano: 03.01.2015 | Komentarze 0

Do południa odwiedziłem trzy miejsca na mieście, a gdy wróciłem do domu okazało się, że w zasadzie nie ma już przy czym pomagać. Korzystając więc z okazji, oraz z Aneczkowej zachęty, udałem się na rowerową przejażdżkę. Cel miałem jasno nakreślony: odczytać mapę wież obserwacyjnych. Najbliższa taka mapa była w Starej Kuźni.



Było ciepło jak na grudzień. Ba! Temperatura przypominała bardziej jesień, niż środek zimy tuż przed świętami! Byłem jedynym rowerzystą na azotowym skrócie. Jadąc rozmyślałem o rowerze, to znaczy o szosówce i o Kosi. Mam zamysł dla dalszych rowerowych jazd, ale muszę mieć sprawny sprzęt. Trzeba w końcu coś z tym zrobić. Gdy zjechałem z asfaltu w kierunku lasu, droga zamieniła się w błotnistą breję, wymieszaną z jakimś ciepłowniczym odpadem. Całość miała szary kolor i nieciekawą konsystencję. Zamontowane błotniki uspokajały myśli :-) Pierwszy postój miałem w miejscu, gdzie miałem zjeżdżać z głównego leśnego traktu - chwilę wcześniej w napęd wkręcił się mały badyl i trzeba go było stamtąd wydostać. Dalej pędziłem mocno przed siebie, w pewnym momencie hamując awaryjnie przed rozległą kałużą. W następne kałuże już wjeżdżałem, by choć trochę obmyć opony umorusane błotem leżącym na leśnej drodze. Pod koniec trasy, las żywo wyglądał jak w środku jesieni. I gdzie tu zima?
Na miejscu pstryknąłem kilka fotek i ruszyłem w drogę powrotną. Zrobiło się szaro i do głosu doszedł też wiatr. Wyglądało na to, że z mojego planu naprawy średniej będą nici. Przez większą część asfaltowego etapu, kręciłem jednak korbą w miarę szybko i miarowo :-) Chyba znów podświadomie wybieram wysoką kadencję ;-) Między drzewa zjechałem zgodnie z planem w miejscu, gdzie jeszcze nie jechałem. Ku mojemu zdziwieniu wyjeżdżając zza wzniesienia, natknąłem się na kolejną wieżę obserwacyjną! To ile ich w końcu jest? Do tej pory żyłem w przekonaniu, że są trzy. Nie ujechałem daleko, gdy "zaliczając" kolejną kałużę, wjechałem w ukrytą w niej przeszkodę, zaliczając szlaga na felgę. Aż się zatrzymałem, ale na szczęście nic się nie stało. Niedługo potem czekał mnie kolejny postój - znowu musiałem wygrzebywać jakiegoś badyla z kasety. Siedział mocno zawinięty i zajęło mi to nieco dłuższą chwilę. Co by nie było, Antek przyjął dziś na siebie niemałą dawkę brudu. Niebawem doturlałem się do Odry, ponownie mocząc opony w szarej brei. Jechałem sobie spokojnie najbardziej suchym fragmentem drogi, gdy wtem znad przeciwka nadjechała ciężarówka, wychlapując z kałuż cały syf tak, że nie było już jak przejechać dalej, nie brudząc bardziej kół. Z drugiej strony nie bardzo mi to przeszkadzało, gdyż Antek to przecież rower do zadań specjalnych ;-) Asfaltem nie popędziłem zanadto, stawiając bardziej czoła wiatrowi. Najgorzej było na azotowym skrócie, gdzie kilka razy wyraźnie mocniej zawiało. Na miejscu gdy odstawiałem Antka, powiedziałem sobie w myśli "dzięki Kosia", zdając sobie z tego sprawę po ułamku sekundy. Muszę czym prędzej wprowadzić swój zamysł w życie i doprowadzić ją do prawidłowego stanu!

Pierwszy postój spowodowany warunkami na leśnej drodze. Błota było całkiem sporo ;-)


Gdzieś w środku lasu :-)


Krótko przed Starą Kuźnią. Jak widać więcej w grudniu jesieni, jak zimy.


Stara Kuźnia i leśnicza wieża przeciwpożarowa.


Chwilę po zjechaniu z asfaltu.


Trzymając się nowo wytyczonej trasy, ku swojemu zaskoczeniu natrafiam na jeszcze jedną wieżę obserwacyjną.


Ujechałem niewiele i znów coś wplątało się w napęd. Wyciąganie zasupłanej gałązki trwa kilka chwil.


Ostatni leśny fragment. Niebawem ponownie będę przeprawiał się przez zaszlamioną drogę.



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentowanie jest wyłączone.