Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)

Więcej moich rowerowych statystyk.



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kosiek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
37.80 km 0.00 km teren
01:50 h 20.62 km/h:
Maks. pr.:44.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia

Rozjazd na Górę św. Anny

Sobota, 24 stycznia 2015 · dodano: 24.01.2015 | Komentarze 0

Obudziłem się dziesięć minut przed budzikiem. W założeniu dzisiejszy wyjazd miał być takim dla rekreacyjnego rozjeżdżenia się.



Na początku trasy zatrzymywałem się ze trzy razy, aby wybrać ślad. Chciałem pojechać dłuższą wersję, ale za późno zorientowałem się, że już na starcie musiałbym pojechać w innym kierunku. Wiał wiatr i jechało się dosyć ciężko. Nie było też łuny wschodzącego słońca, ale to i lepiej, bo poprzedni wyjazd zostanie dzięki temu bardziej wyjątkowy :-) Wjeżdżając na szczyt minąłem młodocianego biegacza lawirującego między drzewami przy parkingu. Mimo mroźnego powietrza biegał w krótkich spodenkach i założę się, że nie było mu zimno! Gdy zatrzymałem się przy pomniku Jana Pawła II tylko (a raczej aż!) widok i wyraźnie słyszalny szum autostrady burzył harmonię chwili. Przecież jej nie powinno tu być! 
Na pierwszych metrach zjazdu ze szczytu docisnąłem lekko. Dalej zjeżdżałem już spokojniej, ale mimo to udzieliły mi się rowerowe endorfinki :-) Zatrzymałem się na chwilę przy przydrożnej kapliczce, a gdy wróciłem na trasę począłem rozglądać się za drogą, którą wskazywał mi ślad nawigacji. Gdy tam dotarłem, poczułem się lekko zmieszany. Przecież miał być asfalt... :-) No, w zasadzie to był. A raczej resztki asfaltowej drogi, położonej w lesie :-) Na jej początku dojrzałem jeszcze śmietnik, więc korzystając z okazji i z faktu, że mój brzusio odezwał się na zjeździe, postanowiłem zjeść tu zabranego z domu banana :-) Na asfaltowo-leśnym dukcie prędkość trochę spadła i dodatkowo leciutko przybrudziłem opony, ale gdy byłem już w Leśnicy, jak błyskawica do mej głowy wpadła myśl, by umyć je Nad Wodą ;-) Gdy stamtąd wyjechałem, wrzuciłem bieg i dystans pokonywałem fajnym tempem :-) W Raszowej zerknąłem na przystanek, gdzie polewaliśmy się z Aneczką wodą z bidonów :-) Chwilkę później kota chciał pogonić mi czarny chomik. Zrezygnował zanim jeszcze zaczął ;-) Niebawem dotarłem do Kłodnicy, mijając przy którymś z gospodarstw trzy meczące owce lub barany :-) Rozweselający widok :-) Ostatnią przygodą na trasie, było wypadnięcie komórki z kieszeni kurtki. Jechałem sobie spokojnie na pierwszym osiedlu, aż tu nagle usłyszałem coś odbijającego się o asfalt. Żeby było śmieszniej, w drodze powrotnej przez krótką chwilę rozważałem, czy jest prawdopodobne, by przy normalnej jeździe telefon wypadł z wewnętrznej kieszeni kurtki. Uznałem, że nie ;-) 

Raszowa. Choinka, której nie uwieczniłem przy pierwszym tegorocznym wyjeździe na Górę św. Anny.


Gdzieś na prostej między Raszową, a Leśnicą...


To śnieg (s)padł - nie my! :-)


Na szczycie, przy pomniku Jana Pawła II.



Kapliczka Trzech Braci.


A miał być asfalt... ;-)


Dzięcioł stukający w drzewo tuż nad moją głową :-)


Wjazd do Leśnicy. W oddali Góra św. Anny. Leśny niby asfalt na pewno przyda się przy planowaniu innych rowerowych wyjazdów - omijamy główną drogę do Zdzieszowic :-)



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentowanie jest wyłączone.