Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)

Więcej moich rowerowych statystyk.



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kosiek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
42.71 km 0.00 km teren
02:00 h 21.36 km/h:
Maks. pr.:46.60 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Trzeci Klasyk Annogórski - z niespodzianką! :-)

Sobota, 30 maja 2015 · dodano: 31.05.2015 | Komentarze 0

Czwartkową noc miałem wyjętą z życiorysu. Z tego powodu w piątek rano zwlekłem się z łóżka tylko po to, aby jedynie na chwilę pojechać do pracy. Cały piątek był zupełnie bezbarwny, ale oczywiście w związku z absencją w pracy, miałem więcej czasu na siedzenie w sieci ;-) Tak oto całkiem przypadkiem dowiedziałem się, że już w sobotę w Leśnicy rozgrywać się będzie kolarska rywalizacja! Jak mogło mnie to ominąć? :-) 
W sobotę wyjechaliśmy wszyscy do Koźla z samego rana. Ja miałem jeszcze do załatwienia sprawę na mieście, więc gonił mnie czas. Dodatkowo najeździłem się jak głupi, ale ostatecznie wszystko poszło po mojej myśli :-) Do Leśnicy wyjechałem z dziesięciominutowym opóźnieniem. To nic :-)



Odcinek w mieście nie należał do najfajniejszych. Dosyć mocno wiał przeciwny wiatr i dopiero w lesie za Kłodnicą poczułem większy komfort. Dodatkowo Antek jakoś dziwnie się prowadził. Albo były to moje zwidy, albo ten dzień przerwy coś narobił ;-) Tuż przed skrajem lasu przed Raszową, zrobiłem sobie mały postój. W tym czasie minęły mnie dwie kolarki, a także pani z sakwami, którą z racji jeszcze jednego fotograficznego postoju, dogoniłem w zasadzie dopiero przed rynkiem w Leśnicy :-) Podjeżdżając tam wyprzedziłem trójkę kolarzy, jadących relaksacyjnym tempem. Zażartowałem sobie z nich dla wspólnego śmiechu, ale oni jacyś sztywni byli ;-) Moją uwagę już po krótkiej chwili przykuło jednak miejsce startu :-) W życiu nie widziałem tutaj tylu ludzi! To miejsce zawsze świeci pustkami, a dziś prawie że człowiek na człowieku! :-) Pokręciłem się tam trochę, aby poczuć atmosferę imprezy i trzeba przyznać, że micha zaczęła mi się śmiać praktycznie od zaraz :-) Tyle pięknych rowerów w jednym miejscu... I cała ta sympatyczna otoczka :-) Wspaniale było widzieć, jak to miejsce odżywa :-) Zgodnie z wcześniejszym zamiarem udałem się następnie do podnóża Góry św. Anny, aby nagrać pędzące w dół rowerki. Na miejscu uznałem jednak, że to może być małe faux pas. Wróciłem zatem na rynek, ponownie kręcąc się tam trochę :-) Przed samym startem zawodów przycupnąłem, aby mieć dobry widok, gdy peleton ruszy. Wtem zauważyłem jadącego samotnie ulicą kolarza. Twarz... Strój... TIGRIS! Krzyknąłem za nim, ale nie usłyszał! W przypływie emocji pognałem za nim, mając dużo więcej mocy w nogach niż zazwyczaj :-) Gdy go dogoniłem, zamieniliśmy ze dwa zdania - było tuż przed startem :-) Jaki ten świat jest mały! Poza tym, o całym tym spotkaniu zaważyło mnóstwo szczególików! W życiu bym się tego nie spodziewał! Przecież miesiąc temu mogliśmy razem jeździć po wuppertalowskich pagórkach, a do czasu na krótko przed wyjazdem do Niemiec wcale się przecież nie znaliśmy! To było aż nieprawdopodobne...! :-) 
Wróciłem na swoją poprzednią miejscówkę i przygotowałem się do kręcenia filmu :-) Gdy rozległ się sygnał do startu, moim oczom ukazał się ogrom rowerów :-) To była fala rowerzystów! :-) Startowi towarzyszył ponadto dźwięk wpinanych butów SPD, oraz strzelających przerzutek :-) Po długiej chwili rowerki popędziły w trasę, a ja ruszyłem im naprzeciw, zatrzymując się na nawrocie przy punkcie widokowym :-) W drodze wyprzedziłem grupę kolarzy, a także zjechałem dwa razy, aby nie przeszkadzać innym dwóm w podjeździe mimo, że to raczej nie byli zawodnicy. Jechali przecież pod prąd ;-) Na miejscu przeczekałem kilka minut, a gdy peleton i pozostała większość przejechała ruszyłem w dół, bardzo ostrożnie włączając się do ruchu. Bardzo zależało mi na tym, aby nikomu nie przeszkadzać. Całe szczęście podczas zjazdu nikogo nie spotkałem :-) Na moment zatrzymałem się jeszcze przy skrzyżowaniu u podnóża czekając na jakąś grupę, ale przejeżdżali tylko pojedynczy kolarze. Udałem się w kierunku Leśnicy, a stamtąd już w stronę domu.
Droga mijała mi całkiem szybko. W Raszowej postanowiłem wstąpić na momencik nad stawy, gdzie raczyłem się kojącym śpiewem ptaków :-) Słychać było również skrzeczące w oddali żaby :-) Wyjeżdżając do Leśnicy nie wiedziałem co tam zastanę. Wspomnieniem będą jednak super atmosfera, spotkanie Tigrisa(!), widok ślicznych rowerków pięknego dnia :-) Wracałem bardzo pozytywnie naładowany :-) Gdy dotarłem do domu okazało się, że nikogo tam nie było :-) Zadzwoniłem do Aneczki i podjechałem do niej na kozielski Rynek, dzieląc się przy okazji z nią emocjami :-) 

Leśny postój przed Raszową :-)


Tam jadę ;-)


U celu :-) Ochoczo chłonę dzisiejszą energię i atmosferę tego miejsca :-)


Na krótko przed startem :-) Według spikera stawiło się około dwustu sześćdziesięciu zawodników. Według jednej z pań stojących obok mnie na chodniku (wersja na kilka minut przed startem) - nawet ponad trzystu.



Moja fotograficzna miejscówka :-)


Stary strażacki Opel. Czyżby dalej w służbie? :-)


Przy okazji mogłem również podziwiać piękne krajobrazy :-)


Chwilka wytchnienia przy raszowskich stawach :-)


Powrót z kozielskiego Rynku. Jedyna okazja, aby zatrzymać się choć na moment przy odrestaurowanej kozielskiej baszcie :-)



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentowanie jest wyłączone.