Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)

Więcej moich rowerowych statystyk.



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kosiek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
58.64 km 0.00 km teren
03:18 h 17.77 km/h:
Maks. pr.:35.30 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Roztocze 2015, dzień 6: Rekordowe Roztocze po raz drugi :-)

Wtorek, 21 lipca 2015 · dodano: 12.09.2015 | Komentarze 0

Od rana było słonecznie :-) Znów szykował się ciepły dzień :-) Po śniadaniu usiadłem z laptopem i mapami, aby nakreślić jakąś trasę :-) Wyszło mi niecałe sześćdziesiąt kilometrów, lecz na szczęście większość asfaltem ;-) 



Przejechaliśmy obok Rudki, a następnie niedawno poznaną ścieżką, gdzie Karolek na samo wspomnienie tego miejsca, zrobił się bardzo głodny ;-) Niestety tym razem nie zatrzymywaliśmy się na jagody, ponieważ Kasia spała i chcieliśmy w tym czasie pokonać jak największy dystans. Niebawem wjechaliśmy na asfalt w kierunku Obroczy i Bondyrza. Podobnie jak i kilka dni temu bocianów było tu co niemiara! Na jednym z gniazd jeden z nich pięknie, charakterystycznie klekał dziobem, co w fajny sposób podkreśliło ten bociani odcinek :-) Przed Krasnobrodem odbiliśmy na leśny trakt. Ogólnie jednak aż do kompleksu plażowego - mimo fajnych miejsc - nie robiłem zdjęć, z uwagi na śpiącą Kasię. Gdy wyjechaliśmy już z lasu, trochę ryzykownie postanowiłem wjechać na wał, lecz zatrzymałem się w połowie drogi. Opony przy masie całkowitej przyczepki nie dały rady. Na szczęście z pomocą ruszyła Aneczka i jeden z trzech panów cyklistów stojących na nasypie :-) Dalej okazało się że - tak jak się spodziewałem - mogliśmy wjechać na ów nasyp bez żadnego nachylenia terenu. Tak też prowadził nasz ślad. 
Z Krasnobrodu wyjechaliśmy bardzo szybko, mijając dinopark w którym byliśmy w niedzielę :-) Dobra nawierzchnia skończyła się bardzo szybko i asfalt - piękny na mapie - okazał się być mieszaniną dziur, łat, dziur i jeszcze łat na dziurach. Jednym słowem: strasznie! Prędkość podróżna radykalnie spadła, a do tego doszły jeszcze podjazdy. Ja miałem z tego powodu frajdę! :-) Minęliśmy kilka miejscowości i w końcu dojechaliśmy do drogi wojewódzkiej, wzdłuż której biegła droga rowerowa :-) Tak dotarliśmy do tamtejszych kamieniołomów :-) 
Na miejscu wspięliśmy się na wieżę widokową z której podziwialiśmy rozległą panoramę. Schodząc rozglądałem się za weselnymi znajomymi, których spotkaliśmy tu dwa lata temu ;-) Zgodnie z moim planem wjechaliśmy też w kamieniołomy rowerami (ku średniemu zadowoleniu Aneczki ;-) ) i przejechaliśmy je całe :-) Ja miałem z tego piękną rowerową frajdę! Słońce grzało maksymalnie jak ostatnim razem, a do tego obciążenie w postaci przyczepki i techniczna jazda! CUDO! :-) Bardzo podobał mi się ten przejazd! :-) Wisienką na całości był ostatni zjazd: piaszczysty, z napierającą na tylną oś przyczepką i mocno technicznym hamowaniem. Daliśmy rady! :-) Gdy emocje były już za nami, udaliśmy się obiadek przy w centrum Józefowa, a niedługo potem nad znajomy nam staw i plażę :-) Tym razem nie wypożyczaliśmy kajaku, a samo plażowanie było dosyć krótkie. Słońce waliło z góry niemiłosiernie i Karol w wodzie miał wspaniałą zabawę, ale Kasia była już zmęczona trasą, zapewne temperaturą i całym dniem. Nasze dzieci pokonały dziś nieco ponad czterdzieści kilometrów bez wysiadania z przyczepki! 
Odwrót z plaży miał szare barwy. Kwiatuszek mocno płakał, a ponadto z nieba zaczęło lekko padać. W końcu jednak opanowaliśmy nieco sytuację i ruszyliśmy w drogę. Dłuższy postój zaliczyliśmy jeszcze na skraju lasu, ale gdy tylko Kasia się uspokoiła, zaczęliśmy szybko pokonywać dystans asfaltem. Biorąc pod uwagę sytuację, postanowiłem odłączyć się od Pszczoły i jak najszybciej dojechać do naszego tymczasowego domku. Ania znała trasę i miała przy sobie komórkę na wszelki wypadek. Deszcz nieco się wzmógł, ale tuż przed wjazdem do lasu - w Górecku Starym - przestało już padać. Ja starałem się jednak jechać efektywnie. Tuż obok Izby Leśnej we Floriance minąłem przyczepkowicza a później już na Lipowej w Zwierzyńcu kolejnego. Tym razem był to pojedynczy Chariot! Przypatrywałem się mu z daleka i już serce mocniej mi zabiło, lecz gdy się mijaliśmy okazało się, że przyczepka miała kolor fioletowy... Nawet nie oglądałem się czy na bagażniku była charakterystyczna plama... Spotkać naszą przyczepkę tutaj, to byłoby cudo...! W kilka chwil później dotarliśmy do domku, a Pszczoła wjechała jakieś pięć minut po nas :-) Dzieciaczki jeszcze spały... :-) 

Przy Zagrodzie Guciów. Bociany jeszcze nie odleciały :-) 


Znalazła się zguba ;-)


Krasnobród :-) Tylko go przejeżdżamy :-)


Mega wyboista droga i dwa fajne podjazdy :-) Przyczepkowicze dają rady! :-)


Na skraju Krasnobrodzkiego Parku Krajobrazowego :-)


Jesteśmy u celu! :-) Czy w tych kamieniołomach zawsze jest tak gorąco? ;-)


Widoki z wieży...


...i ze spaceru...


...a także rowerowe - zdecydowanie najlepsze! :-)


W oczekiwaniu na obiadek :-)


Centrum Józefowa :-)


Znajomy mostek w oddali i kaczuchy przy brzegu :-) 


Plażowanie :-)



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentowanie jest wyłączone.