Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)

Więcej moich rowerowych statystyk.



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kosiek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
87.20 km 0.00 km teren
04:18 h 20.28 km/h:
Maks. pr.:41.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia

Moszna zimą :-)

Sobota, 23 stycznia 2016 · dodano: 24.01.2016 | Komentarze 0

Wstałem dziś wcześniej, niż ostatnimi czasy. Razem z mamą i Karolkiem zjedliśmy śniadanie, a chwilę później zacząłem rysować trasę :-) Wyszła całkiem długa jak na zimowe warunki, ale nie miałem innego pomysłu ;-)



Wyjazd z miasta miałem bardzo ciekawy :-) Wiatr w plecy :-) Oznaczało to też ni mniej, ni więcej, że wracając będę miał również ciekawą przeprawę ;-) Podczas zmiany kierunku jazdy czułem duży opór, a rowerem rzucało. Wjeżdżając do Poborszowa zastanawiałem się nawet, czy nie skrócić radykalnie przejazdu. Ostatecznie szybko zrezygnowałem z tego pomysłu, bo jazda w surowych warunkach bardzo mnie cieszyła :-) Wjeżdżając na polną drogę za Kamionką musiałem dwa razy ostro skontrować kierownicą, ratując się przed upadkiem na śnieżnych koleinach :-) To nie był ostatni raz dzisiejszego dnia ;-) Generalnie śmigało się super, choć gdy wyjechałem na asfalt w kierunku Walec, wiatr znacznie obniżył moją prędkość i poczcie komfortu. Mimo to wciąż nie traciłem ducha, a w głowie - jak przez cały wyjazd - grała mi piosenka Dio "Dream On" :-) W końcu zmieniłem kierunek i ponownie można było docisnąć :-) Za wioską Kromołów ponownie wjechałem na polny trakt, który momentami był mocno zawiany. Cieszył mnie jednak widok kół walczących ze śniegiem, a wyrzucany spod nich biały puch osiadał na butach i spodniach :-) Dawaliśmy rady, a surowość otoczenia cieszyła jeszcze bardziej :-) Poza tym cała ta zimowa biel dookoła nadawała dodatkowego nastroju :-) W lesie nieopodal, kilka metrów ode mnie przebiegła też mała sarna :-) Jechałem dalej, a za Ściborowicami ku swojemu pozytywnemu zaskoczeniu, wjechałem w zakręt "w prawo na którym my skręcimy w lewo" po raz pierwszy właśnie od "prawej" strony ;-) Niby nic, a ucieszyło :-) W Łowkowicach zerknąłem tylko na położony na uboczu wiatrak, zatrzymując się na krótki przystanek już w Pisarzowicach. To był ostatni etap drogi do Mosznej :-) Za Buławą mocno zmniejszyłem prędkość, ponieważ droga była wyjeżdżona i śliska. Nadganiałem na plamach suchego asfaltu :-) Niedługo potem byłem już w Mosznej :-)
Okolice zamku były ciche i spokojne. Kręcili się tam jacyś pojedynczy ludzie, a gdzieś w oddali nastrojowo stukał dzięcioł :-) Troszkę podjadłem, zrobiłem ze dwa zdjęcia i ruszyłem w drogę powrotną :-) Trasa wiodła nowo wytyczonymi szlakami :-) Początkowo było bardzo sympatycznie :-) Musiałem jedynie zatrzymać się na dwie minuty na grzanie dłoni, które straciły odpowiednią temperaturę przy zamku, gdy cykałem zdjęcia i podjadałem :-) Polny odcinek przed wyjazdem na asfalt musiałem jednak trochę przemęczyć, więc gdy wyjechałem już przy pierwszych zabudowaniach Czartowic, ponownie zatrzymałem się na krótki moment :-) Gdy ruszyłem, zza zakrętu wyjechał patrol drogówki na sygnale świetlnym. Jechali tempem iście spacerowym, a kierowca(!) zajadał kanapkę... Ciekawe, gdzie się tak śpieszyli ;-) Moje rozważania szybko przerwał szczekający na mnie pies :-) Dodatkowo w Muckowie natknąłem się na owczarka niemieckiego, "pilnującego" skrzyżowania. Leżał na ziemi i wydawał się być całkiem duży. Zdecydowałem się zadzwonić do domostwa położonego obok z pytaniem, czy to nie jest pies gospodarza :-) Ostatecznie sprawa została bardzo szybko załatwiona, a piesek gdy wstał, okazał się być dwa razy mniejszy ;-) Ponownie zacząłem walkę z wiatrem i śniegiem zawiewanym z pól :-) Droga do samego Głogówka dawała w kość :-) Na miejscu zatrzymałem się przy cukierni-piekarni, którą kojarzyłem jeszcze ze starych czasów i dostałem tam trzecią bułkę gratis ;-) Z pełnym brzuszkiem ponownie ruszyłem w szranki z wiatrem, decydując się na jazdę aż do samego Koźla główną drogą. Finalnie była to bardzo dobra decyzja, bo na pewno zyskałem na czasie, a ruch samochodowy nie był wcale duży :-) Wiatr wiał to z przodu, to z boku, część asfaltu była zawiana śniegiem z pól, ale wciąż - już mimo zmęczenia - cieszyłem się jazdą :-) Zatrzymywałem się jednak na niektórych przystankach autobusowych, aby nieco nabrać sił. Przebyte kilometry i zimowa aura zdążyły już odcisnąć swoje piętno :-) W Koźlu w bardzo krótkim odstępie czasu minęły mnie trzy osobówki z rowerami na haku. Czyżby zakończył się niedawno /jakiś cyclo-cross?/ :-) Gdy wyjechałem już za Odrę, zdecydowałem się na powrót ścieżką rowerową, upewniając się jeszcze przy wjeździe u ojca z synem na sankach, czy na pewno jest przejezdna. Ostatecznie więc wracałem pięknie ubieloną rowerową nitką, a w domu byłem o zakładanym czasie :-) Po obiedzie pozwoliłem sobie na drzemkę na sofie ;-)

Miało być bez wielu fotograficznych przystanków bo czas gonił, ale na wylocie z Rogów postanowiłem się jednak zatrzymać :-) Dodatkowo po śladach widać, że "odważnych" ludzi nie brakuje...


Krótki przystanek za Kamionką :-) Pod mostem zamarznięta rzeczka :-)


Zaraz zaczniemy gnać :-)


Droga była momentami mocno zawiana. Śnieg wylatywał spod kół na buty i spodnie. Jazda była przednia! :-)


Przystanek w Pisarzowicach :-) I nie mam na myśli tej konstrukcji z dachem ;-)


Moszna :-)


Pałaszujemy bułki słodkie :-)



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentowanie jest wyłączone.