Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)

Więcej moich rowerowych statystyk.



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kosiek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
51.70 km 0.00 km teren
02:26 h 21.25 km/h:
Maks. pr.:54.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cabo

Wczesnym rankiem na Ankę :-)

Sobota, 2 kwietnia 2016 · dodano: 13.10.2016 | Komentarze 0

Budzik dzwonił dziś aż trzy razy. Dwie godzinne drzemki i wcześniejsze nocne "tańce" dzieci porządnie opóźniły moje wyjście. Nie miałem jednak do siebie pretensji. Czułem, że organizm potrzebuje jeszcze snu.



Ostatecznie wyszedłem o szóstej trzydzieści, ubrany w zimowy zestaw prócz rękawiczek. Szybko pożałowałem ich braku, bo palce dłoni zaczęły mi marznąć już na drodze rowerowej. Naokoło widać było efekty nocnego przymrozku, a słońce zdawało się jakby bardzo leniwie budzić. W lesie przed Raszową było jeszcze zimniej. Gdy przejechałem wieś, zatrzymałem się na moment na zdjęcie i SMSa do Aneczki. Słońce było już całkiem wysoko i ruszając ponownie, nie czułem już mocnego zimna.
Z Góry św. Anny zjechałem w kierunku Wysokiej i pociągnąłem w tym kierunku nieco dalej, by w powrocie wydłużyć sobie podjazd. Ponownie wjechałem na szczyt przy Sanktuarium, by tym razem zjechać w kierunku Leśnicy. Odnoga do Zdzieszowic chyba będzie przeze mnie unikana, ponieważ jest mocno wyboista. U podnóża odbiłem na Porębę i udałem się na Alpenstrasse. Gdy byłem już w Leśnicy, zacząłem już odczuwać lekki głód. Minimalistyczne śniadanie przed wyjściem, to jednak za mało... W drodze do Raszowej napotkałem dodatkowo mroźny, przeciwny wiatr który co prawda nie spowalniał mnie nadmiernie, ale na pewno zwiększał wydatek energetyczny organizmu. I to było czuć. Gdy dojechałem do Raszowej, pojawiły się pierwsze symptomy osłabienia i do Kędzierzyna jechałem już dużo słabiej. Zatrzymałem się nawet tuż za Kanałem w Kłodnicy i odstałem kilka chwil. Miałem dość. Ten postój pozwolił mi jednak zebrać siły i do domu jechałem już w nieco lepszej formie :-) Odczytałem też MMSa od Aneczki ze zdjęciem śniadania mistrzów, jakie na mnie już czekało :-) Niewątpliwie to również wpłynęło na moją motywację ;-) 

Ślicznie oświetlona przez słońce Góra św. Anny :-) 


To był mroźny poranek.


Na szczycie przy pomniku Jana Pawła II. Coś mi mówi, że będzie on moim częstym kompanem.



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentowanie jest wyłączone.