Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)

Więcej moich rowerowych statystyk.



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kosiek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
259.67 km 0.00 km teren
11:17 h 23.01 km/h:
Maks. pr.:58.85 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cabo

Cabo da Roca 2016, dzień 1

Czwartek, 26 maja 2016 · dodano: 23.09.2016 | Komentarze 0



Dzień zero o poranku był całkiem zwyczajny. Wstałem, zjadłem jak gdyby nigdy nic. Dopiero później moje poczynania wyszły spoza normy. Mimo tego z domu wyszedłem, jakbym udawał się na zwyczajną wycieczkę. Oczywiście było nieco dłuższe pożegnanie ;-)
Generalnie deptało się fajnie, choć oczywiście były kryzysy. Zaraz za granicą zacząłem się martwić, bo telefon znów nie łapał sieci. Później było już OK. Aż do wieczora... Spóźniłem się też z zakupami, ale to nie był problem. Dziwnie mi się pisze. Z powodu problemów z siecią nie mogę dać znać Aneczce co się dzieje a wiem, że się martwi... 

Przed miejscowością Nove Herminovy. Krótki postój na przystanku. W tle kierowca polskiego TIRa najpewniej "kręcił" pauzę. Polski odcinek o poranku był szary i pochmurny - słowem: niezachęcający. Mimo tego coś nakazywało jechać. Nie czułem wcale, że jadę na tak długą wyprawę. Może to perspektywa ewentualnej możliwości zawrócenia do domu, a może fakt iż być może nie dochodziło do mnie, że to się dzieje naprawdę :-)


SMS do Aneczki: "Przed Unicovem :-) Za mną ok. 10 km zjazdu. Nie wracam się :D :D :D Jedzie się całkiem dobrze, choć mam cały czas wiatr w twarz. Tak chyba będzie do samego końca :-)"


Za mną najbardziej nieciekawy odcinek na czeskiej ziemi. Zaraz za Mohelnicami asfalt zrobił się porowaty, co mocno wpływało na opory toczenia. Jechało się prawie jak z zaciśniętym hamulcem, dodatkowo brak pobocza i stada TIRów (droga E442). Pod koniec podjazdu postój na odpoczynek :-) Mimo tych trudności i tak muszę przyznać, że całe Czechy przemknąłem na fajnym tempie, a wyżej opisana droga - mimo, że oceniona jako najgorszy odcinek z TIRami i tak dalej - była spokojnie do przejechania. Później były też wietrzne odcinki z dużą ilością ciężarówek, które mocno wypychały mnie z pasa awaryjnego i trzeba było się pilnować, gdyż prędkość roweru oscylowała wokół czterdziestu, czy nawet pięćdziesięciu kilometrów na godzinę na zjazdach :-) Generalnie było to sympatyczne przeżycie i nowe szosowe doświadczenie :-)


Moravska Trebova. Pierwszy kontakt z czeskim językiem na tej wyprawie :-)


Wylot z miasta Hlinsko. Króciótki postój na posiłek - nieopodal ruch wahadłowy. Nie śpieszy mi się :-)


Nie ma to jak w Czechach ;-) Zawsze coś muszą wymyślić ;-) Zdecydowałem się nie jechać objazdem i nieco ryzykując pojechałem swoim śladem. Oby to tylko nie był remont mostu ;-)


Zaliczając krótki zjazd dotarłem do drugiej strony zakazu ruchu :-) Spokojnie przeprowadzając rower ruszyłem w dalszą drogę, oszczędzając kilka kilometrów :-) Opłaciło się :-)


Havlickuv Brod. Jest już wieczór i szukam jakiegoś sklepu, lecz trafia mi się on w godzinie zamknięcia. Przy okazji obserwuję troszkę humorystyczną sytuację, gdy ostatni klient zostaje zamknięty pomiędzy drzwiami. Niestety schował się przed obiektywem aparatu :-)
Kategoria WYPRAWY



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentowanie jest wyłączone.