Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)

Więcej moich rowerowych statystyk.



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kosiek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
213.82 km 0.00 km teren
09:38 h 22.20 km/h:
Maks. pr.:53.08 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cabo

Cabo da Roca 2016, dzień 10

Sobota, 4 czerwca 2016 · dodano: 13.10.2016 | Komentarze 0


W nocy nad moim namiotem i w okolicy przeszła burza. Liczyłem pioruny. Finalnie uspokoiło się około trzeciej nad ranem, ale dopiero co wysuszony namiot znów nadawał się do rozłożenia na słońcu! Nawet w Hiszpanii dopadł mnie deszcz! Pokonałem dziś ostatnie wzniesienia Mesety i wyjechałem na mniej lub bardziej łagodne pagórki. W Cantalejo nieco podjadłem i naładowałem telefon w tutejszym barze, będąc przy okazji przez chwilę lokalną atrakcją ;-) Na szczęście zanim kelner wygadał, że jestem z Polski, lokal zdążył opustoszeć z większości gości :-) Następnie przejechałem dość spory odcinek w lesie, gdzie dało się już odczuć samotność na trasie. Na pocieszenie w Navas de Oro minąłem mały peleton z wozem technicznym. Chyba szykowali się do jakieś tutejszej imprezy :-) Również w Arevalo odbywał się festyn, czy coś na kształt tego :-) Zrobiłem tam zakupy i dość długo szukając miejsca na nocleg, zdążyłem przejechać jeszcze kilkanaście kilometrów :-) Dzień zakończyłem przed jedenastą w nocy na czyimś polu ;-)  

Miejscówka o poranku :-) W nocy obudziły mnie błyskawice i grzmoty! A jednak dopadła mnie ta burza! Uspokoiło się dopiero około trzeciej w nocy, a chwilami bałem się już, że któryś z piorunów trafi we mnie! Burza szalała dosłownie nade mną! Nawet w Hiszpanii nie mogę uciec przed deszczem! Jeszcze chyba na żadnej wyprawie nie miałem go aż tyle!


Takie niebo w Hiszpanii?!? Toż to żart! Ruszam jednak w dalszą drogę, bo kilometry czekają! :-)


Wioska Alcubilla del Marques, a w niej ciekawa konstrukcja :-)


Do asfaltowej drogi dostałem się kilkusetmetrowym odcinkiem szutrówki. Tym sposobem ominąłem autostradę, choć wcześniej i tak jechałem nią do pierwszego zjazdu na El Burgo de Osma :-) Ot! Pierwszy raz autostradą na rowerze! :-) Co jeszcze przyniesie życie? :-)


San Esteban de Gormaz i kolejne ciekawe konstrukcje.


Wyżyna Lubelska w hiszpańskim wydaniu ;-)


Pomiędzy San Esteban de Gromaz, a Ayllon.


Przed Saldana de Ayllon. Na horyzoncie szczyt Pico de la Buitrera.

Ciekawy fragment drogi za miastem Riaza, gdzie znów naszukałem się sklepu! Gdyby nie google maps, umarłbym tam z głodu! Sklep do którego trafiłem i tak był dość słabo zaopatrzony z wyjątkiem owoców morza - rzucały na kolana!


Przejazd przez Aguilafuente, gdzie trochę napędzał mnie strach ;-) Na długości całej ulicy stały betonowe krzyże, a na ulicach sami starzy ludzie... Gdzie ja jestem? ;-)


Przed Navas de Oro. Od samego Cantalejo jechałem w leśnym, nieco niecodziennym krajobrazie. Gorąco! :-)


Santiuste de San Juan Bautista. Siadam na krawężniku z czekoladą w ręku :-) Udaje się też zamienić kilka słów w kierowcą wjeżdżającym do położonej tuż obok posesji :-)


W Arevalo trafiam na jakiś lokalny festyn :-) Prócz tego w końcu zakupy! ;-) Uciekam dość szybko, aby z dala od zabudowań znaleźć jakieś miejsce na nocleg.


Tuż za wioską Villanueva del Aceral. Pod wieczór troszkę dopada mnie samotność, ale nie trwa to długo :-) Pędzę ku zachodzącemu słońcu, by urwać jak najwięcej z dystansu :-)
Kategoria WYPRAWY



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentowanie jest wyłączone.