Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)

Więcej moich rowerowych statystyk.



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kosiek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
106.14 km 0.00 km teren
03:50 h 27.69 km/h:
Maks. pr.:61.60 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cabo

Wyjazd z pozytywnym hamulcem ;-)

Niedziela, 7 maja 2017 · dodano: 23.12.2017 | Komentarze 0

Zgodnie z wczorajszymi planami wstałem z rana (gdy tylko obudził mnie Karolek ;-) ) i po krótkim śniadaniu, rozpocząłem przygotowania do wyjścia. Rzutem na taśmę Aneczka rzuciła, bym wziął ze sobą zwijaną kurtkę, o której oczywiście na śmierć zapomniałem, że ją w ogóle posiadam ;-)



Na dole już kombinowałem, jak tą kurtkę zostawić :-) Według mojego organizmu było dość ciepło, ale nie bardzo miałem gdzie ją podziać, więc ostatecznie wziąłem ją ze sobą. Już na Moniuszki miałem ją na plecach! :-) Wiało dość mocno i gdyby nie ta kurtka, to chyba musiałbym po jakimś czasie po prostu wrócić się do domu. Jak zwykle rozgrzewałem się powoli, a gdy już w miarę zacząłem kręcić, wjechałem na obwodnicy w rozsypane potłuczone szkło...! Wczoraj udało mi się je ominąć, dziś już nie. Zaraz za rondem zatrzymałem się na poboczu, by sprawdzić stan opon. Nie zauważyłem żadnych uszkodzeń, więc ruszyłem dalej. Nad głową miałem grubą warstwę szarych chmur, a ponadto mocno wiało. Zwijana kurtka kompletnie nie nadawała się na szosę i strasznie trzepotała na wietrze. Niemniej jednak cieszyłem się, że mam ją na sobie mimo tego, że była swego rodzaju hamulcowym ;-) Pokonywałem dystans aż w końcu znalazłem się na przedpolach Prudnika. Widok, mimo wiszących chmur był bardzo ładny :-) Po raz pierwszy też pokazało się słońce :-) To był najfajniejszy etap wyjazdu, bo już na obwodnicy Prudnika znów toczyłem walkę z wiatrem :-) Sam Prudnik przemknąłem, czując się już wkręcony w obroty :-) Tak, po pięćdziesięciu kilometrach! :-) Niestety zgodnie z tym czego się spodziewałem, po czeskiej stronie jak i dalej już w polskich wioskach, nawierzchnia drogi nie nadawała się zbytnio na szosę, co jednak momentami dość mocno mnie spowolniało. Widziałem jednak co mam na liczniku i podjąłem próbę utrzymania dobrego wyniku :-) Z czasem asfalt nieco się poprawił, a że w nogach miałem gorącą krew, mogłem ładnie ciągnąć do przodu :-) Wciąż jednak wiało! :-) W końcu pozostawiłem wszystkie wioski za sobą i świadomy całkiem dobrego wyniku, przez chwilę poczułem to w sercu :-) Praktycznie całą trasę przejechałem w dolnym chwycie, cały czas kręcąc. Jak na mnie i fakt, że dopiero zaczynam jeździć na szosie w tym roku, był to dość dobry wynik :-) Na obwodnicy nie dociskałem na maksa, ale starałem się jechać - podobnie jak przez całą trasę - optymalnie jak najszybciej, dobierając przy tym wysoką kadencję. Tutaj podkręciłem jeszcze średnią i zwalniając na drodze rowerowej, dotarłem do domku :-)

Jeszcze dobrze nie wyjechałem, a już przystanek. Trzeba było sprawdzić opony po kontakcie z potłuczonym szkłem.


Krótki postój przed Laskowicami.


Tuż za Laskowicami ;-) Od poprzedniego postoju ujechałem niewiele, ale jak tu się nie zatrzymać... Szkoda, że zdjęcie nie oddaje pełni tego widoku :-)


Za Prudnikiem. Mmmm... Droga zachęca :-)


Posiłek po czeskiej stronie :-)



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentowanie jest wyłączone.