Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)

Więcej moich rowerowych statystyk.



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kosiek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
211.97 km 0.00 km teren
07:47 h 27.23 km/h:
Maks. pr.:46.13 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cabo

Sami swoi w odcieniu szarości - a jakby inaczej? ;-)

Sobota, 20 maja 2017 · dodano: 23.12.2017 | Komentarze 0

Obudziłem się piętnaście po czwartej... :-) Czując jeszcze zmęczenie na oczach, poszedłem w płytką kimę, ale już po pół godzinie byłem na nogach :-) Z pomocą Aneczki spakowałem się do wyjścia i piętnaście po piątej ruszałem w drogę :-)



Wyjeżdżając ze wsi mogłem obserwować cud nowego dnia :-) Słońce dopiero pięło się nad drzewami okolicznych lasów :-) Gdy zwróciłem się w kierunku Kup, przez moment obserwowałem swój cień w świeżych promieniach :-) Bardzo fajnie się z tym czułem... Niedługo potem zatrzymałem się na pierwszy posiłek dnia. To były ostatnie lekkie kilometry, bo po zmianie kierunku na Brzeg zaczęło ostro wiać z przeciwka. I było tak aż do samego celu! Momentami jechałem tylko lekko ponad dwadzieścia kilometrów na godzinę! Ponadto szarość naokoło nużyła oczy i lekko odbierała werwę do jazdy. Dodatkowo momentami nawierzchnia również dawała w kość. Mimo tego do Dobrzykowic udało mi się dojechać ze średnią dwudziestu czterech i pół kilometra na godzinę :-) To była fajna baza na powrót, podczas którego liczyłem na to, że wiatr będzie bardziej moim sprzymierzeńcem :-) Co do samego celu wyjazdu, to był to bardziej pretekst do wyjścia i lekkiego zatytułowania dzisiejszej trasy. Dodatkowo okazało się, że samo miejsce nie było w żadnym stopniu zachęcające. Ot, wyboista i dziurawa uliczka, pełno nowych domów i gdzieś pomiędzy nimi ukryty "ten"...
Droga powrotna była już dużo lepsza :-) Nie odczuwałem już negatywnego wpływu wiatru, a ponadto mogłem korzystać z dużo lepszej nawierzchni :-) Okoliczne lasy, mijane od czasu do czasu, również dodawały uroku i w sumie uznałem, że wyszła mi całkiem miła trasa :-) Gnałem :-) Momentami aż chyba za bardzo, bo w Kluczborku zacząłem odczuwać pierwsze - jeszcze ledwie wyczuwalne - symptomy zmęczenia. Przygodne postoje załatwiały sprawę, ale już po około stu dziewięćdziesięciu kilometrach wykonałem pierwszy postój "bo muszę". Był krótki, na poboczu i nie schodziłem nawet z roweru. W Bierdzianach odsiedziałem jednak około dziesięć minut na tamtejszym przystanku, dość fajnie się ładując. Widać to było podczas pokonywania dalszych kilometrów, a dodatkowo przydało się, gdy zjechałem z głównej drogi. Tam ponownie dopadł mnie silny, przeciwny wiatr. Dzięki solidnej jeździe na całej trasie, udało mi się utrzymać fajną średnią, a do domu wróciłem za pięć czternasta. Osiem godzin i czterdzieści minut od startu :-)

Brzeg. Pomnik Zwycięstwa.


Sami swoi ;-)


Krótki postój gdzieś na granicy województw :-)


Browar w Namysłowie :-)


Brama Krakowska :-)


Przystanek na hot doga ;-)


Postój po szybszym kręceniu :-)


Kluczbork. W oddali Muzeum im. Jana Dzierżona


Pierwszy postój "bo muszę" ;-)



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentowanie jest wyłączone.