Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)

Więcej moich rowerowych statystyk.



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kosiek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
121.60 km 0.00 km teren
04:19 h 28.17 km/h:
Maks. pr.:43.36 km/h
Temperatura:37.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cabo

Jak oto dowiedziałem się, że mam mordę ;-)

Czwartek, 31 maja 2018 · dodano: 25.11.2018 | Komentarze 0

Do południa pokręciłem coś przy tylnej przerzutce i po kilku testowych jazdach byłem zadowolony z jej działania :-) Nie przerzucała co prawda optymalnie (był jeszcze jakiś problem w środkowym zakresie zębatek), ale za to mogłem korzystać z całej rozpiętości przełożeń :-) Na dziś miałem zaplanowany tutejszy standard szosowy, czyli Namysłów i Kluczbork :-)



Pogoda dopisywała nawet za bardzo :-) Było gorąco i tylko wiaterek wiejący z przedniego skosu powodował, że nie czuło się żywej temperatury na skórze. Do Namysłowa przyjechałem dość szybko (a przynajmniej tak mi się wydawało ;-) ), a samo miasto jakimś dziwnym trafem ominąłem ;-) Nie wiem, jak jechałem tu poprzednim razem, że mijałem browar ;-) Nie zatrzymałem się przy tutejszej stacji, gdzie zdarzyło mi się kiedyś uzupełniać zapasy i skierowałem się do wylotu z miejscowości. Niestety po zmianie kierunku wiatr zamiast mi pomagać, przeszkadzał jeszcze bardziej. Od kilku kilometrów miałem mały kryzys i tuż przed ostatnimi zabudowaniami Namysłowa, zostałem wyprzedzony przez parę innych kolarzy. Byli dość fajnie ubrani i zdawało mi się, że mogliby jeździć w jakimś klubie. Na rondzie zwróciłem uwagę na zjeżdżającego przede mną Mercedesa klasy A, który nie użył kierunkowskazu, hamując przy tym samochód chcący włączyć się do ruchu. Po chwili - również bez kierunkowskazu - zjechał na pobocze przy budce z truskawkami. Dosłownie po sekundzie zaczął ruszać - znów bez kierunkowskazów. W tym momencie byłem już w trakcie omijania pojazdu i widząc otwarte okno kierowcy, zwróciłem mu kulturalnie uwagę na temat używania kierunkowskazów. Od razu zauważyłem też, że pojazd zwiększając prędkość, dość mocno zbliżył się do mojego tylnego koła. Jako że byłem w trakcie zjeżdżania do prawej krawędzi jezdni kontynuowałem ten manewr, ale od razu zapaliła mi się kontrolka, że coś jest nie tak... Faktycznie kierowca zrównał się z moim tylnym kołem i jechał tak, jakby chciał zmusić mnie do zjechania z drogi. Gdy już się zatrzymałem, de facto byłem na poboczu. Z prawego otwartego okna usłyszałem od jakiegoś około czterdziestoletniego miśka pytanie, czy dostałem kiedyś po mordzie :-) Nie chcąc odpuszczać wdałem się w dyskusję na temat używania "kierunków", ale ów jegomość powtarzał coś tylko o dostawaniu w mordę jak w mantrze ;-) Dopiero gdy napomknąłem o bezpieczeństwie na krótką chwilę zamilkł po czym stwierdził, że nie dostałem po owej mordzie tylko dlatego, że jest święto :-) Doprawdy piękna postawa! ;-) Pajac ruszył przede mną, a ja od razu zauważyłem, że mimo tej scysji, dwaj wspomniani kolarze nie uciekli mi jakoś za bardzo :-) Chyba nie było ze mną aż tak źle ;-) Walcząc z wiatrem pokonywałem dystans zauważając po czasie, że jeden z kolarzy zawrócił w stronę Namysłowa. Drugi z nich nie mając już nikogo kto rozbijałby ścianę wiatru, nie był już tak mocny :-) Po pewnym czasie śmignąłem go z dość dużą różnicą prędkości. Nie bardzo miał chyba ochotę do nawiązania walki mimo, że byłem dość dobrym materiałem na parę do jazdy :-) Za Domaszowicami minąłem tory kolejowe i na prostej minąłem się z bordową A-klasą. Zmierzyliśmy się z kierowcą wzrokiem, ale to spotkanie dało mi okazję do powtórnego przyjrzenia się tablicy rejestracyjnej. Po chwili zatrzymałem się i zapisałem jej numer w telefonie, aby być jej pewien. 0P0 O43O6 - unikajcie tego gościa, bo szkoda czasu na niego :-)
Mijałem kolejne kilometry, a walka z temperaturą i wiatrem, powodowała coraz to większe zmęczenie. Kilka razy przystanąłem, a na obwodnicy Kluczborka okazało się, że zużyłem ostatnie zapasy wody. Wróciłem się zatem do miasta i w lokalnym dyskoncie (czyli na stacji paliw ;-) ), uzupełniłem bidony i spożyłem bardzo dobrą maślankę cytrynową :-) O dziwo innego producenta, niż zazwyczaj ;-) Jechało się trochę lepiej, ale brakowało mi już świeżości. Temperatura i ogólne zmęczenie robiły już swoje :-) Jazdę przeplatałem to lepszymi, to gorszymi momentami. To była też dla mnie cenna obserwacja na nadchodzącą życiówkę kilometrową. Co innego machnąć kilkadziesiąt kilometrów na maksie, a co innego powyżej stówki i to w takich warunkach jak dziś. Oczywiście miałem tego świadomość również wcześniej - przecież nie jeżdżę na rowerze od wczoraj ;-) W końcu zjechałem z głównej drogi i od tej pory nieco odpuściłem - za sprawą zarówno gorszej nawierzchni, jak i wcześniejszego zamysłu. Muszę nauczyć się odpuszczać na ostatnich kilometrach, aby dać ciału chwilę na zmniejszenie obrotów. W moim wieku to już całkiem ważne ;-) Jazda momentami dalej męczyła, ale zacnie pokonywałem dystans :-) Nie miałem już daleko do mety, więc tym bardziej starałem się ponownie jak na początku wyjazdu zwracać większą uwagę nie na samą drogę, a na jej otoczenie :-)

Przed Ładzą. Pierwsze metry na szosie, pokonane bez trzymanki :-) Coraz pewniej czuje się na tym rowerze!


Tuż za rzeczką ;-) Postój na odpoczynek i spisanie numerów samochodu ;-)


Kościół św. Jacka w Wierzbicy Górnej. 


Postój za Wołczynem. Cienia jak na lekarstwo. Wody w bidonach również coraz mniej...


Kluczbork. Lokalny dyskont ;-) Będę żył ;-)


Zabytkowa wieża ciśnień w Kluczborku.


Postój w połowie drogi do Bierdzan :-)




Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentowanie jest wyłączone.