Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)

Więcej moich rowerowych statystyk.



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kosiek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
50.51 km 0.00 km teren
01:47 h 28.32 km/h:
Maks. pr.:61.55 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cabo

Powrót na szoskę!

Piątek, 29 czerwca 2018 · dodano: 25.11.2018 | Komentarze 0

Od wczoraj przeżywałem ciężkie godziny w związku z moim aktualnym głównym zajęciem. Trochę się sypnęło i dzisiejszy dzień był najcichszy, odkąd rzuciłem robotę... Dosłownie - przez cały dzień słyszałem cykanie zegara na ścianie... Po południu chciałem wyjść. Może nawet nie w związku z owymi godzinami, ale po prostu - chciałem iść na rower! :-) Poza tym wisi nade mną zaplanowana czterysetka. MUSZĘ w końcu zacząć więcej jeździć!



W związku z tym, że było już dość późno, nie miałem czasu na "toszecką". Postanowiłem więc wybrać podobny, lecz krótszy wariant. Miastem świadomie jechałem powoli - prawe kolano... W okolicach starej hali sportowej usłyszałem głośny gwizd. Pierwszy podświadomie zignorowałem, ale już drugi zwrócił moją uwagę. To Łukasz na szosie po drugiej stronie ulicy! :-) Chwilę pogadaliśmy :-) Od razu podpytałem o jakiś objazd bo oczywiście zapomniałem, że tu rozkopali w związku z remontem drogi! :-) Poradziłem sobie dość sprawnie, a przy tym jeszcze raz przekonałem się ile małych szczęść daje mi szosa, podczas już trochę technicznej jazdy. Zaczynam czuć ten rower! Zżyłem się z nim i strasznie mnie to cieszy! :-)
Dalszy wyjazd z Kędzierzyna był trochę uciążliwy z powodu silnego wiatru w twarz, który towarzyszył mi od samego początku. W sumie, to jednak mi nie przeszkadzał ;-) Gorzej było z tym cholernym kolanem! Ciągle pyka pod stawem i jak tak dalej pójdzie, to do dupki pojadę, a nie na czterysetkę... Ech... Zaczyna mnie to martwić. Pewnie pomógłby powrót do poprzedniego ustawienia siodełka, ale przecież to nie o to chodzi, by tracić na efektywności z jazdy! Nie teraz, gdy wrastam wręcz w szosę! Nie! Muszę coś z tym zrobić. Tymczasem dotarłem do Ujazdu, za którym zacząłem przystawać na korekcję tylnej przerzutki. Wystarczyły chyba trzy postoje i już chodziła jak nowa! Dosłownie :-) Wraz z upływającymi kilometrami byłem z siebie coraz bardziej zadowolony, obserwując jej pracę :-) Jeszcze nigdy samodzielnie nie udało mi się tak dobrze ustawić tego elementu roweru :-) Pracował jakbym wziął go z fabryki! :-) Super! :-) To mnie cieszyło :-) Starałem się trzymać jakieś w miarę przyzwoite tempo i tak dojechałem do Dolnej, za którą czekały mnie pozytywne serpentyny w Porębie :-) Bardzo fajnie mi się tam jeździ! :-) Gdy już rozwinąłem skrzydła na prostej, wiatr, inne spojrzenie z uwagi na okulary i szybko uciekająca droga sprawiły, że czułem się dosłownie, jakbym przesiadł się do jakieś maszyny! Rzeczywistość uciekała! Szybko zostawiałem ją za plecami...! Chyba wykręciłem MXS wyjazdu. I już wielokrotnie przebijałem taką barierę na rowerku, ale tym razem było jakoś inaczej. Dosłownie czułem jakbym był w jakieś maszynie czasu! Jakby rzeczywistość obok mnie się zakrzywiała. Fascynujące to było i jednak mimo wszystko trochę dziwne :-) Do samej Leśnicy prułem. Nawet ostatni odcinek przed Rynkiem pokonałem na ostatniej zębatce! To chyba jeszcze nigdy mi się nie zdarzyło! Czułem się mocny! I tylko to kolano, które co prawda po takiej rozgrzewce przestało narzekać, ale w głowie jakaś myśl o nim pozostała... Odcinek przed Raszową zwolniłem, ale już we wsi - mijając spacerkiem prace drogowe na jednym ze skrzyżowań - zacząłem ponownie cisnąć. Na mostku tuż za restauracją napawałem się dźwiękiem odbijanym od niskich filarów poręczy... Rowerek chodził jak marzenie... Chwilę później minąłem jadącą rowerem znad przeciwka znajomą :-) W moim odczuciu machałem do niej dość długo, choć chyba i tak mówiła "cześć" do - w jej mniemaniu - bliżej nieokreślonego osobnika ;-) Tak zapierniczałem ;-) Miałem mega frajdę! Musiały minąć ponad dwa lata, abym mógł tak naprawdę odkryć szosę, a pewnie to jeszcze nie wszystko! Kocham ją!
Za światłami w Kłodnicy pociąłem równo. Cztery dychy nie schodziły z blatu, a mnie jakoś za bardzo to nie przeszkadzało. Zwolniłem dopiero przy drodze rowerowej, mając w świadomości fakt, że jeszcze chyba w ubiegłym roku na taki wysiłek mogłem sobie pozwolić tylko w sprzyjających warunkach. A przecież naturalny progres zrobi swoje i będę mógł cisnąć jeszcze mocniej! - o ile nie nabawię się jakieś kontuzji związanej z tym cholernym kolanem. Ta perspektywa ogromnie mnie cieszy bo czuję, że szosa wkręca mnie na maksa! Chyba nawet nie do końca potrafię to opisać. Raz - ogólne pozytywy z jazdy, to znaczy opory, lekkość, wygoda i tak dalej. Dwa - przekraczanie limitów, deptanie w pedały i poczucie mocy w kole! Ekstremalnie zarąbiste! Mogę tylko żałować, że takiego podejścia nie miałem dziesięć, czy piętnaście lat temu. Życie... Życie uczy. Niestety płacimy czasem. Najcenniejszą walutą na tym świecie. Rondo Milenijne przejechałem z kopyta, będąc nieco hamowany przez poprzedzający mnie samochód. Lubię ten odcinek. Zawsze można między jednym a drugim rondem fajnie się rozpędzić i optymalnym okręgiem pokonać zwykle puste małe rondo na Kozielskiej. Później dohamowanie przed drogą rowerową i koniec zwykle cudownego przejazdu... A później na Starej będąc pozytywnie pobudzonym jeszcze chce się przycisnąć... Dziś również tak miałem... :-) Cóż mam począć? Kocham szosę... I mimo, że podczas pisania tego tekstu jest już noc, to chętnie wyjechałbym na trasę jeszcze raz. I jeszcze raz. I jeszcze raz... I jeszcze raz...
_
Uwielbiam.

Ujazd. Na drugim planie ruiny pałacu biskupów wrocławskich, a po prawej Kościół Rzymskokatolicki pw. św. Andrzeja Apostoła.


Swojskie widoczki przed Żużelą :-)


Fajny widoczek za Jaryszowem :-)




Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentowanie jest wyłączone.