Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)

Więcej moich rowerowych statystyk.



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kosiek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
57.20 km 0.00 km teren
02:20 h 24.51 km/h:
Maks. pr.:67.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cabo

Listopadowy wypad na Górę św. Anny :-)

Środa, 7 listopada 2018 · dodano: 11.12.2018 | Komentarze 0

Ten wyjazd zaplanowałem sobie wczoraj. To miała być okazja do listopadowej trasy na szosie i zrobienia zdjęć na kolejny miesiąc. Wybór roweru był podyktowany preferencjami i pogodą, która miała być bardzo ładna i taka też była :-) Powoli coraz bardziej kieruję się ku jeździe tylko na szosie. To zupełnie inny typ roweru niż te, z którymi miałem do tej pory styczność, zupełnie inne doznania i - co tu dużo pisać - mocno trafia to w moje gusta. W zasadzie, to już dawno powinienem był mieć taki właśnie rower :-)



Tempo zwiększyłem szybciej niż zakładałem, bo już zaraz za Rondem Milenijnym. Ot pogoniłem trochę za jakimś większym busem który co prawda kopcił, ale o dziwo nawet tego jakoś nie czułem. W sumie biorąc pod uwagę jakość tutejszego powietrza, to jeden grzyb, czy z komina, czy z rury wydechowej. Niestety... Uspokoiło się po zjeździe w las w kierunku Raszowej :-)
Było mi zbyt komfortowo termicznie i mimo, że jazda wśród drzew powodowała mocny spadek odczuwalnej temperatury, to od razu postanowiłem zmienić zestaw odzieży na korpusie. Zatrzymałem się tuż przed wylotem z lasu i po chwili już byłem bardziej lekki :-) Było optymalnie i nawet wiatr nie przeszkadzał :-) Kończymy pierwszy tydzień listopada, a tu taka pogoda i takie warunki do jazdy :-) Kto by pomyślał :-) Poza tym przez dłuższy moment śmigałem sobie bez trzymanki tak, jakby to była codzienność :-) Ot, taki smaczek, niby nic nie znaczący ;-)
Od podnóża Góry św. Anny robiłem kilka postojów - nawet całkiem długich :-) Przy okazji poznałem jedno nowe miejsce i zrobiło się jeszcze przyjemniej :-) Na szczycie jak zawsze przywitałem się z Karolem. Dziś chyba jeszcze bardziej niż zwykle. Może dlatego, że to pewnie jeden z ostatnich, jak nie ostatni wyjazd szosowy w tym roku? Teraz będę się powoli szosowo wyciszał, ale do przyszłorocznego sezonu chciałbym się już lepiej przygotować. Zobaczymy jednak co na to powie mój organizm. Gdy już pokonałem szczytowe wyboje, puściłem się w dół góry :-) Co prawda asfalt tu nie pozwalał w pełni cieszyć się zjazdem, ale mnie to nie przeszkadzało :-) Jacyś ludzie stojący na chodniku popatrzyli na mnie z lekkim zdziwieniem, ale mnie to ucieszyło :-) Wiadomo o co chodzi ;-)
Za Strzelcami trzeba było zacząć walkę z wiatrem. Tu chyba naprawdę wieje zawsze! :-) Momentami musiałem wyraźnie się pochylać, aby utrzymać kierunek jazdy. Nie było jednak najgorzej :-) Poza tym trasa była całkiem malownicza i chyba będę również tutaj planował szosowe wyjazdy :-) Góra św. Anny rysowała się na horyzoncie i tylko mocne i nisko zawieszone słońce świecące z tamtego kierunku, powstrzymało mnie przed zrobieniem zdjęcia :-) Porębskie serpentynki przemknąłem szybko, aczkolwiek nie tak luźno jak zawsze. I tutaj coś rozkopali, postawiali znaków, ograniczeń ruchu i zrobił się mały korek. W zasadzie jednak w nim nie stałem, a ponadto wykorzystując rowerową mobilność, szybko znalazłem się na przodzie całego samochodowego "peletonu" :-) Z szosą nie ma to tamto! ;-) W Leśnicy wyciągnąłem sobie batona i z przez kilka chwil jechałem z nim w ręku, ale później znów skupiłem się na jeździe :-) Ucieszyłem się gdy wjechałem do lasu, bo w końcu przestało wiać :-) Mimo tej walki z wiatrem od Strzelec w domu doznałem uczucia, że jestem naładowany i sprężysty :-) Dobrze mi zrobił ten wyjazd :-)

Postój na zmianę ciuszków i wio z powrotem na asfalt :-)


Lekko jesiennie na początku podjazdu :-)


Trzeba jakoś uchwycić jesień ;-)



Nowo odwiedzona kapliczka - Pałac Kajfasza. To jedna z bodajże kilkudziesięciu kapliczek w
obrębie Góry św. Anny.




Na odchodne samolotowa wizyta ;-)


Gdzieś tam za zakrętem czeka mnie szczyt ;-)


Cześć! :-)


Ech, zawsze się coś musi trafić ;-)


Przydrożne maki :-) Czy to normalne, aby rosły jeszcze o tej porze roku?


A droga całkiem, całkiem ;-) Na wiosnę lub latem będzie pewnie z niej użytek :-)




Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentowanie jest wyłączone.