Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)

Więcej moich rowerowych statystyk.



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kosiek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
165.26 km 0.00 km teren
08:23 h 19.71 km/h:
Maks. pr.:44.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia

Balaton, dzień 6

Czwartek, 19 sierpnia 2010 · dodano: 06.09.2010 | Komentarze 0

godzina 23:40

Dziś dzień w którym zrobiłem najwięcej kilometrów nie tylko podczas wyprawy, ale także podczas całego tegorocznego sezonu. Ten dzień dał mi się trochę we znaki. Prócz głupiejącej nawigacji, o której już pisałem musiałem zmagać się z już powoli niewygodnym siodełkiem. Ten problem pojawił się piątego dnia wyprawy. Mam nadzieję, że jutro będzie lepiej. Także plecak – mimo, że lekki – nie nadaje się na długie wyprawy i jest wożony na bagażniku. Tak jedzie się o niebo lepiej.
W sumie, to nie wiem jak dotarłem nad Balaton :-) Kilka kilometrów przed miejscowością Sümeg napotkałem trójkę rowerzystów (2 chłopaków plus dziewczyna), którzy odcisnęli piętno na mojej ambicji wyprzedzając mnie z dwóch stron. Na dłuższym dystansie nie mieli jednak ze mną szans :-) W Sümegu ich zgubiłem, a także najprawdopodobniej zgubiłem drogę, kierując się w stronę miejscowości Tapolca, mimo że wcześniej postanowiłem bezpośrednio kierować się na Keszthely. Traf chciał, że prawdopodobnie wyszło mi to na dobre, gdyż ominąłem bardzo wysokie pasmo gór. Dojazd nad sam Balaton strasznie mi się dłużył. Dotarłem tu około godziny 16. Podobnie też dosyć opornie szedł dojazd do miejscowości Keszthely, którą już wcześniej postanowiłem zdobyć. Na miejscu zrobiłem małe zakupy, a przy okazji miałem okazję zauważyć białego Vipera. Nie wiem na co ludzie kasę wydają. Za te pieniądze można mieć coś dużo bardziej ekstra. Po jakimś czasie udałem się dalej z zamysłem spędzenia tejże nocy bardziej po ludzku, czyli na polu namiotowym. Dotarcie tamże znów nie było pozbawione przygód: moja skleroza, nie pozwalała mi zapamiętać nazw miejscowości przez które mam przejeżdżać, a ponadto większość z nich zaczynała się od przedrostka "Balaton", co jeszcze bardziej utrudniało rozeznanie w terenie :-) Jadąc drogą trąbiono na mnie, gdy obok wiodła droga rowerowa. Gdy już w końcu obrałem odpowiedni kierunek zostałem zatrzymany przez policję, która na migi poinformowała mnie, że nie mogę jechać drogą, tylko muszę wrócić na drogę rowerową biegnącą wzdłuż brzegu Balatonu. Widać, że bardzo tu zwracają na to uwagę. Po sprawdzeniu świateł i dokumentów udałem się w dalszą drogę. Robiło się już dosyć późno, więc nieco się śpieszyłem. Jadąc wytyczonym szlakiem miałem okazję zaobserwować życie tubylców. Wszechobecne kramy, mały tłok (ale nie za duży) i ogromna ilość domków... Niektórzy, to maja klawo... Około 20:30 dotarłem do kempingu, którego nie było na mojej mapie (albo znów zawodzi mój zmysł orientacji ;-) ). Pokręciłem się chwilę w poszukiwaniu właściciela, oraz dogodnego miejsca i rozpocząłem się rozkładać. Obok trwa zabawa w najlepsze. Ja tymczasem idę spać, gdyż jutro czekają mnie przedmieścia Budapesztu. Niestety coś katarek mnie bierze...

PODSUMOWANIE:
DST: 165,26 km AVS: 19,7 km/h TM: 8:23 MXS: 44 km/h




Kategoria WYPRAWY



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentowanie jest wyłączone.