Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)

Więcej moich rowerowych statystyk.



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kosiek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
91.00 km 0.00 km teren
05:23 h 16.90 km/h:
Maks. pr.:58.60 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia

Balaton, dzień 8

Sobota, 21 sierpnia 2010 · dodano: 06.09.2010 | Komentarze 0

godzina 14:55

Od wczoraj dosyć dużo się wydarzyło. Praktycznie po kilku kilometrach poszła mi linka z przednich przerzutek i byłem zmuszony jechać cały czas na środkowej, gdyż akurat tego dnia na Węgrzech było święto, wiec sklepy były pozamykane. Byłem więc zmuszony do jazdy nie w pełni sprawnym rowerem. Nieco mnie to irytowało, bo droga była w sam raz, aby nieco przycisnąć. Po około 30 kilometrach naprawiłem to używając żyłki wędkarskiej, oraz kółeczka z opakowania kleju, wzmacniając to później zipem. To służyło mi aż do dzisiejszego ranka. Wykonywałem naprawę na zapleczu jakiegoś (tego dnia zamkniętego) zajazdu i po jakimś czasie podjechały tam dwa samochody, wyładowane głośną młodzieżą i taką też muzyką. To był pierwszy (i jak na razie jedyny – nie licząc kilku aut) niepewny moment tej wyprawy. Nawiązując do motoryzacji, to warty odnotowania jest fakt polskiego akcentu na Węgrzech. Widziałem Polonezy, Maluchy, ale Żuk w miejscowości Székesfehérvár zmusił mnie do postoju i użycia aparatu :-) Nieopodal miałem także okazję zjeść lody rodzimej firmy "Koral" mrożonych w firmowej zamrażarce :-)
Spać poszedłem dosyć późno, bo po godzinie 21 – rozbijałem namiot, gdy było już ciemno. Niestety na campingu w miejscowości Velence zażyczyli sobie aż 2400 forintów za nocleg, więc grzecznie im podziękowałem. Znalezienie odpowiedniego miejsca zajęło mi trochę czasu, wiec rozbijając się przy jakimś polu uznałem, że boczne sakwy zostawię przy rowerze. Niestety zapomniałem o tym, że odpiąłem haczyk przy jednej z nich i gdy ruszałem rano guma wplątała się między ramę, a tarczę. Nóż i było po sprawie :-) Przedniej przerzutki, która po nocy nieco się poluzowała nie dało się jednak dociągnąć, więc zrobiłem zakupy, zjadłem i z zamiarem znalezienia jakiegoś sklepu rowerowego zmierzałem w kierunku Budapesztu. Udało się to w miejscowości Erd. Jakież było moje zdziwienie, gdy po zdobyciu jednego z wielu pagórków pierwszym co zobaczyłem był napis „Kellys. Power ON” :-) Po doświadczeniu z kempingiem nieco obawiałem się zakupu i montażu linki, ale całość wyniosła mnie jedynie 440 forintów. Pan ochoczo także mi ją założył. Mocny uścisk dłoni i kierunek Budapeszt :-)



Widać, że to miasto pełne zabytków... więc także i turystów :-) Jest jednak nieco zaniedbane. Na małym skwerku przy Dunaju pod drzewami spała biedota. Niemniej jednak widać, że tętni ono życiem. Za chwilę kierunek północ – zaliczając jeszcze kilka miejsc – po drodze jeszcze dwie miejscowości i będę na Słowacji :-) Kierując się już ku drodze wylotowej jechałem chodnikiem i przestraszyłem pewną dziewczynę, która swój strach wyraziła posługując się językiem polskim. Byłem zbyt zaskoczony, aby zareagować :-) Przy wyjeździe popełniłem błąd: zakodowałem sobie, że nie muszę ponownie przekraczać Dunaju i straciłem trochę czasu na walce z nawigacją, która upierała się, że tak właśnie mam zrobić :-)

PODSUMOWANIE:
DST: 91 km AVS: 16,9 km/h TM: 5:23 MXS: 58,6 km/h









Kategoria WYPRAWY



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentowanie jest wyłączone.