Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)

Więcej moich rowerowych statystyk.



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kosiek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
47.54 km 0.00 km teren
02:28 h 19.27 km/h:
Maks. pr.:48.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia

Stumilowy las, czyli... dzieciakiem być! :-)

Niedziela, 12 września 2010 · dodano: 12.09.2010 | Komentarze 0

Dziś wstałem nieco później niż to wczoraj sobie zaplanowałem, a dodatkowo musiałem jeszcze wyjść z psami na spacer. Po powrocie co nieco podjadłem i począłem się zbierać do wyjścia. Już i tak byłem spóźniony...


Wyjazd zaplanowany był na godzinę 11, a ja dziesięć po byłem jeszcze w domu... U Ani (i będzie foch :P ) byłem około 11:30 i z miejsca zabrałem się za wymianę zerwanej wczoraj linki hamulcowej. Niebawem wyruszyliśmy w drogę narzucając raczej średnie tempo - jechaliśmy z prędkością około 21 km/h. Ja ubrany byłem podobnie jak wczoraj, natomiast moja towarzyszka nieco cieplej, więc po niedługim czasie trochę się bidula zgrzała ;-) Wjeżdżając do Łąk Kozielskich znacznie przyśpieszyłem i jeśli moja pamięć nie szwankuje (zapewne tak właśnie jest), to pobiłem tegoroczny rekord prędkości na prostej - 48 km/h (poprzedni wynosił 45 km/h). Chwilę poczekałem na towarzyszkę podróży i dalej pomknęliśmy już razem w stronę jeziorka w Raszowej, a następnie przejechaliśmy tory kolejowe. Podczas próby pokonania nierównego przejazdu tylne koło mojego roweru złapało dosyć silny poślizg na szynie i wylądowałem prawie na kierownicy :-) Nigdy wcześniej mi się to nie zdarzyło, ale to także moja wina, gdyż pokonywałem przejazd pod złym kątem. Na polnej drodze nieopodal, Ani (teraz, to mam już przerypane...) zaczęło coś trzeć w rowerze, ale okazało się, że to tylko (lub aż - w zależności od podejścia do tematu ;-) ) ocierający o przednią felgę klocek hamulcowy - wystarczyło więc ręką delikatnie przesunąć całego V-brake'a i było po sprawie :-) Przed powrotem na asfalt w Januszkowicach musieliśmy jeszcze objechać jezioro drogą, na której znajdowało się nieco kałuż. Tym oto sposobem znalazł się kolejny temat do rozmowy - technika omijania kałuż rowerem :-) Prawda, że nasze wyjazdy są pożyteczne? ;-) Dalej drogą i chodnikiem rowerowym ( ;-) ) pomknęliśmy w stronę Zdzieszowic, gdzie wraz z peletonem innych rowerzystów ustawiliśmy się na starcie wyścigu. Gdy szlaban kolejowy podniósł się wszyscy ruszyli z miejsca i niestety zostałem tak wykołowany, że znalazłem się na samym końcu stawki ;-) Spiąłem się jednak i po kilkunastu metrach wyprzedziłem lidera - tak, mogłem triumfować! ;-) Przejechanie przez Zdzichy było ostatnim etapem przed dotarciem do celu.
Gdy dotarliśmy do Stumilowego Lasu wybraliśmy domek dla siebie. Chwilę tam posiedzieliśmy, po czym rowery zostawiliśmy przy "naszej" posesji i udaliśmy się na zwiady ;-) Oczywiście musieliśmy powchodzić do wszystkich miniaturowych domków :-) Mnie najbardziej spodobał się domek sowy - aby się do niego dostać trzeba było pokonać kilkanaście drewnianych schodków :-) Pod koniec zwiedzania okazało się, że Pszczoła zmęczyła się jeszcze bardziej niż jej właścicielka, po czym przewróciła się na ziemię, więc trzeba było wrócić się do domku i ją pozbierać ;-) Warto także wspomnieć o zwierzątkach: koniku, króliku i żółwiku :-) Chwilę potem zamówiliśmy cosik do jedzenia i zaczęliśmy się zbierać w drogę powrotną. Tym razem to mnie gonił czas - czekały na mnie psiaki, a ponadto zaczęli zbierać się ludzie, gdyż tego dnia w Lasku było pożegnanie lata.









Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentowanie jest wyłączone.