Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)

Więcej moich rowerowych statystyk.



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kosiek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
25.92 km 0.00 km teren
01:18 h 19.94 km/h:
Maks. pr.:43.30 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia

Raszowa z niespodzianką

Poniedziałek, 20 września 2010 · dodano: 20.09.2010 | Komentarze 0

Sygnał do wyjazdu dostałem - jak to ostatnimi czasy bywa - jeszcze w pracy. Po powrocie do domu dosłownie wsunąłem obiad i wyszedłem czym prędzej :-) Miejscem zbiórki znów była Kłodnica...



Gdy już miałem wychodzić, zadzwonił brat z prośbą, która zatrzymała mnie w domu na kilka minut, ale tragedii nie było :-) Następna przeszkoda zatrzymała mnie już na nieco dłużej - gdy dojechałem do remontowanego mostu na Odrze okazało się, że przewrócił się pojazd kujący asfalt. Trzeba było odstać tam kilka minut, ale w międzyczasie zrobiłem kilka zdjęć. Gdy już chowałem aparat, czekający ludzie zaczęli ponownie przechodzić po moście, a ja nie zorientowałem się w porę co poskutkowało tym, że wszyscy mnie ominęli i wyprzedzili :-) Ech... nieważne :-) Gdy byłem na moście otrzymałem SMS'a od Ani czekającej już na miejscu. A tak chciałem być o czasie... Mi to zawsze coś musi wyskoczyć :-)



Gdy dotarłem do Kłodnicy od razu zauważyłem nowy strój Ani (facet! :-)) ). Też muszę sobie sprawić taką bluzę rowerową na jesień :-) Niezwłocznie wyruszyliśmy dalej, a gdy mijaliśmy ostatnie zabudowania przed Kanałem Gliwickim pojechałem jako pierwszy z zamysłem obrania jak najkrótszej trasy. Na skrzyżowaniu skręciliśmy na Raszową, aby przed przejazdem kolejowym odbić do lasu z którego wyjechaliśmy przy stacji PKP w Raszowej, cały czas jadąc prostą drogą. Dotarcie do jeziora było już kwestią kilkunastu minut.
Na miejscu dostałem od Ani nowe pałeczki perkusyjne, które od razu (dzięki Anusiakowej wspaniałomyślności) mogłem wypróbować. W drogę powrotną wyruszyliśmy, gdy na niebie już dosyć wyraźnie zarysowany był księżyc.



Chcieliśmy wracać drogą asfaltową wzdłuż czarnego szlaku, ale nieopatrznie skierowaliśmy się ku drodze polnej w kierunku Januszkowic. Gdy po chwili dotarliśmy do zamkniętego przejazdu kolejowego postanowiliśmy zawrócić. Pani lub pan dróżnik zajęty był oglądaniem monitorka, więc szykował się dłuższy postój. W momencie, gdy zjeżdżaliśmy z czarnego szlaku na główną drogę było już ciemno i mroźno. Trzeba tutaj wspomnieć, że Ania zadowolona z dzisiejszych zakupów odzieżowych jechała w pełni komfortowo, natomiast ja odczuwałem niską temperaturę, a ponadto nieco smagał mnie wiatr. Trzeba czym prędzej zaopatrzyć się na jesień... :-) Gdy przejeżdżaliśmy przez las, naszym oczom ukazał się świecący nad drogą i czubkami drzew księżyc. Widok był wręcz magiczny :-) Ja poczułem się jakbym jechał na jakimś odludziu gdzieś w górach :-) To właśnie między innymi dla takich chwil warto jeździć rowerem :-)
Rozstaliśmy się na skrzyżowaniu w Kłodnicy, wcześniej na postoju zamieniając jeszcze kilka zdań. Oczywiście nie zabrakło słów o następnym wyjeździe :-)


Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentowanie jest wyłączone.