Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)

Więcej moich rowerowych statystyk.



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kosiek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
19.50 km 0.00 km teren
01:08 h 17.21 km/h:
Maks. pr.:43.40 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia

Przebieżka na spokojnie :-)

Czwartek, 23 września 2010 · dodano: 23.09.2010 | Komentarze 0

Poranek był mroźny, ale w ciągu dnia temperatura znacznie wzrosła - mogło być nawet dwadzieścia stopni. Nie było wątpliwości co do wyjścia na rower, ale dziś byłem już przekonany, że tym razem pojadę na pewno sam. Do domu dotarłem z opóźnieniem spowodowanym obowiązkami w pracy, ale nie miało to większego znaczenia. Wcale mi się nie śpieszyło. Dzisiejszy wyjazd miał być pozbawiony jakiegokolwiek nacisku: żadnego gadania, zastanawiania się którędy jechać, żadnego pośpiechu przed wyjściem - to miał być pełen luz.



Wyruszyłem około 17:20 i skierowałem się ku stacji PKP. Gdy znajdowałem się w pobliżu wiaduktu przed Rogami pomyślałem sobie, że tym razem pewnie nie będzie o czym pisać, gdyż jadę sam, ale po kilku kilometrach, gdy dotarłem do parku okazało się, że aż tak nudno nie będzie :-) Wcześniej jednak leniwie (porównując z moją dotychczasową jazdą) przejechałem Rogi, aby następnie przed budynkiem elektrowni w Koźlu wjechać na wał przy Odrze. Następne kilkadziesiąt metrów prowadziło przez park przy liceum, skąd udałem się w stronę Rynku jadąc jedną z bocznych ulic. Wtedy też przypomniało mi się, że miałem wstąpić do bankomatu, więc musiałem się nieco wrócić.
Kolejno skierowałem się w stronę parku przy Odrze i na jednym z zakrętów zauważyłem na drzewie wiewiórkę - była ciemnobrązowa, a nawet rzekłbym że czarna. Trzymała się pnia na wysokości mniej więcej dwóch metrów, a w pyszczku miała żołędzia. Znajdowała się nie dalej jak półtora metra ode mnie! :-) Gdy zacząłem gramolić się z roweru zaczęła biec w górę drzewa, aby po chwili znaleźć się na betonowym ogrodzeniu pobliskiego szpitala. Przebiegła nim około 2-3 metry w moją stronę, po czym skoczyła na gałąź drzewa znajdującego się już za ogrodzeniem i zniknęła mi z oczu. Uszczęśliwiony widokiem ruszyłem z miejsca i wtedy z kierunku gdzie straciłem z oczu ową wiewiórkę dobiegł mnie dźwięk: niby szmer, niby cichy zgrzyt. Zatrzymałem się oczom moim ukazała się druga wiewiórka - tym razem taka bardziej pospolita, czyli ruda ;-) Znajdowała się drzewo dalej niż miejsce, gdzie zniknęła mi z oczu poprzednia. Wykonała kilka skoków po gałęziach po czym patrząc na mnie wydawała wyżej opisane dźwięki machając przy tym do rytmu ogonem, a czyniła to bardzo energicznie. Jej ogon zmieniał pozycje niczym jakaś wajcha! :-) W życiu nie widziałem tak pozytywnie zakręconych wiewiórek - w dodatku dwóch na raz! :-) Gdy ów rudzielec zniknął mi z oczu ruszyłem w dalszą drogę.
Znów wjechałem na wał przy Odrze, aby następnie udać się na Dębową. Na tym etapie zacząłem zastanawiać się, czy nie spotkam na drodze Ani, ale rozminęliśmy się, o czym dowiedziałem się już po powrocie do domu podczas rozmowy z nią. Droga przy jeziorze minęła mi bardzo spokojnie i mogłem tam zagłębić się w swoje myśli jeszcze bardziej niż dotychczas. Przez dłuższą chwilę jechałem nieco oderwany od rzeczywistości, a rozmyślanie ułatwiał mi szum opon, który niwelował pozostałe dźwięki, które i tak praktycznie nie występowały. Tego mi było trzeba: spokój, spokój, spokój...
Do domu wróciłem parkiem zatrzymując się jeszcze na przystanku: chciałem sprawdzić autobus, gdyż jutro do pracy pojadę pewnie dużo wcześniej. Gdy już odjeżdżałem w zatoczce zatrzymał się samochód i miałem okazję poinstruować panią jak dojechać do Carrefour'a - jej nawigacja nie pokazywała dobrze drogi. To był chyba pierwszy raz, kiedy jasno i rzeczowo wytłumaczyłem podróżnemu drogę do celu i tym razem nie będę miał wyrzutów sumienia, że biedak nie dotrze do celu ;-) O dziwo nie pomyliłem nawet Carrefour'a z Castoramą! :-)) Może dlatego, że są obok siebie? ;-)


Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentowanie jest wyłączone.