Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)

Więcej moich rowerowych statystyk.



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kosiek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
56.20 km 0.00 km teren
02:26 h 23.10 km/h:
Maks. pr.:40.60 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia

Skrócona trasa głogowska

Sobota, 2 października 2010 · dodano: 02.10.2010 | Komentarze 0

Rano wyszedłem z Benkiem na spacer - było raczej zimno. Niebo zachmurzone choć w miarę jasne. Jesień idzie... Za mną wrzesień - bardzo rowerowy i obfity w wyjazdy. Ciekawe, czy w październiku uda się utrzymać dobrą, rowerową passę tak choćby proporcjonalnie - biorąc pod uwagę gorsze warunki.
W miarę mijającego czasu zaczynało się rozpogadzać, a ja nie miałem pomysłu na wyjazd, choć już od kilku dni myślałem o tym, aby kiedyś wybrać się na południe od Kędzierzyna. Słońce zaczynało ładnie świecić. Pora roku nie skłaniała co prawda do odkrywczych wyjazdów, więc podjąłem decyzję, aby zbudować trasę na bazie wycieczki do Głogówka. Z domu wyjechałem o godzinie 14:20.


Na ulicy Chrobrego tuż przed zjazdem do parku minęły mnie dwa samochody. Skręcam. O! Jeszcze jeden?!? Uff... ;-) W parku jechałem spokojnie ciesząc się ciszą i samotnością. Niestety na jednym z ostatnich zakrętów nadjeżdżający znad przeciwka rowerzysta zmusił mnie do gwałtownej zmiany kursu, gdyż jechał "pod prąd" po wewnętrznej stronie zakrętu. Z racji mojego nie najlepszego humoru nieco mu się dostało... Ech... Kolejny uciekinier z Anglii wrócił... Gdy dojechałem do Dębowej zacząłem zastanawiać się, czy nie objechać akwenu, ale szybko zrezygnowałem z tej opcji - przede mną trochę kilometrów, a pogoda może zmienić się w ciągu dnia no i już niestety dosyć szybko robi się szaro.
Przed Długomiłowicami pokonałem mały podjazd po którym na chwilę przystanąłem, aby odpisać na SMS'y, które przyszły w międzyczasie. Kilkadziesiąt metrów dalej pomyślałem, że będę przejeżdżał obok domu kolegi z którym byłem niedawno w Nysie, więc będzie okazja zobaczyć jego nowy nabytek (samochód - a co niby innego? :-) ), oraz nieco porozmawiać. Okazało się jednak, że nie mam jego numeru w telefonie, który zabieram na rower... Po chwili zastanowienia wykręciłem do niego z pamięci(!) i dowiedziałem się, że jest poza domem - jadę więc dalej. W Naczysławkach zaroiło się od psów - to to samo miejsce, gdzie pogonił nas burek, gdy jechaliśmy do Głogówka. Trzeba będzie uważać tutaj w przyszłości.
Na polach które mijałem, trwały jesienne prace rolne, aczkolwiek naokoło było cicho i spokojnie. W powietrzu czuć było już jesień, choć dzień był w miarę ciepły - miarą jest fakt, iż jechałem w rękawiczkach bez palców. Po jakimś czasie zacząłem zastanawiać się, czy jadę dobrą drogą. Co prawda raczej nie było możliwości zboczenia z trasy, ale niedostateczne oznaczenie drogi spowodowało, iż nabrałem małych wątpliwości, które po chwili zostały rozwiane. Tuż za Zwiastowicami przystanąłem na chwilę na poboczu. Gdy ruszyłem zrobiło się jakby trochę zimniej, choć to może było tylko moje odczucie spowodowane przerwą. Za Twardawą jechałem wąskim, równym asfaltem, a droga sprawiała wrażenie mało uczęszczanej, więc jechało się bardzo przyjemnie. Gdy dojechałem do Mechnicy znów zatrzymałem się, aby odpisać na SMS'y. Wtedy też poczułem się trochę dziwnie - chyba zdążyłem przywyknąć do czyjegoś gadania i tego dnia chyba mi tego trochę brakowało.
Skierowałem się w stronę promu, aby wjechać na szlak prowadzący do kozielskiego portu. Gdy wyjechałem z lasu postanowiłem, że zmienię nieco zamiary i skieruje się bezpośrednio do Poborszowa, omijając drugi leśny odcinek. Tak też uczyniłem i wyszło mi to na dobre, gdyż jechałem równą, wąską, asfaltową drogą. Zrobiło się także chłodniej, więc założyłem bandanę, gdyż czuć było także wiatr - po coś ją w końcu kupiłem. O tym, aby ją założyć myślałem już wcześniej. Muszę też przyznać, że różnica była odczuwalna. Wyjechałem na obrzeżach Poborszowa od strony Opola, a gdy zjechałem z głównej drogi zatrzymałem się, aby założyć jeszcze czapkę. Teraz jechało się komfortowo. Zmierzałem w kierunku skrótu na Rogi. Przed wjazdem do lasu zauważyłem, że przy ostatnim domostwie jest uchylona furtka, a wiedziałem też że mieszka tam wredny pies. Na szczęście skończyło się na hałasie :-) Na polnej drodze za lasem musiałem pokonać kilka kałuż. Średnia nieco mi spadła, ale przecież dla średniej nie jadę :-) Postanowiłem także pojechać drogą przy Odrze, gdzie spotkałem kota, któremu zechciałem zrobić kilka zdjęć. To była niewątpliwie ostatnia okazja ku temu, aby wrócić do domu z jakimiś fotkami. Chciałem go sfotografować, gdy siedział przy drodze wpatrzony w dal, ale zostałem zauważony - kot podszedł do mnie i zaczął się łasić. Po chwili zaczął ocierać się o rower i go przewrócił, ale na szczęście zdążyłem go chwycić, zanim runął na ziemię :-)




To był kolejny udany wypad, podczas którego odgoniłem złe myśli. Trzeba jednak przyznać, że to chyba ostatni tak długi w sezonie, gdyż czuć już jesień...


Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentowanie jest wyłączone.