Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)

Więcej moich rowerowych statystyk.



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kosiek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
33.28 km 0.00 km teren
02:02 h 16.37 km/h:
Maks. pr.:30.40 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia

Powrot do korzeni, czyli... na Słonecznym Szlaku :-)

Sobota, 23 października 2010 · dodano: 23.10.2010 | Komentarze 0

Jak na tą porę roku, dzień był naprawdę piękny :-) Temperatura około 17-18 stopni, praktycznie bezchmurne niebo, słońce... Nie będziemy siedzieli w domu, o nie! :-)


Aby nieco urozmaicić początek trasy, postanowiłem jej pierwszy etap pokonać drogą obok działek. Kolejno udałem się w stronę Portu, aby za wiaduktem w Kłodnicy skręcić do lasu. Pogoda i otoczenie dawały mega pozytywnego kopa! :-) Tuż przed wjazdem do lasu, moim oczom ukazały się złote drzewa, rosnące przy drodze a wiedziałem, że to dopiero początek tego, co miałem zobaczyć. Jechało się bardzo spokojnie, a pierwszy przystanek miałem dopiero nad jeziorkiem na Kuźniczkach.



Dziś chciałem zobaczyć, jak wygląda Słoneczny szlak jesienią. To miał być także taki mały powrót do korzeni - początków tegorocznego, jakże udanego sezonu :-) Po pokonaniu Kanału Gliwickiego i kilkuset metrów leśnego traktu, zatrzymałem się na skrzyżowaniu dróg. Mój postój nie trwał jednak długo, gdyż już po kilkuset sekundach zjawił się jakiś starszy rowerzysta, więc nie mając akurat tego dnia zbytnio ochoty na ucinanie pogawędek, udałem się w dalszą drogę. Mimo, że pełnia sezonu już za nami, to dopiero teraz miałem okazję doświadczyć na tej trasie, tak bezpośredniego kontaktu z innym rowerzystą. Po kilkunastu minutach jazdy zauważyłem, poukładane obok drogi pnie drzew. Postanowiłem więc rozprostować nogi w tym miejscu :-) Zauważyłem jednak, iż jest tutaj skrzyżowanie, którego nigdy wcześniej nie widziałem, więc postanowiłem go sprawdzić - zgubić się przecież nie zgubię ;-) Po kilkudziesięciu metrach dotarłem do małej polanki, gdzie leżały ścięte drzewa. Spędziłem tam kilkanaście minut i wyruszyłem dalej.





Minąłem kilka skrzyżowań i znalazłem się w miejscu, gdzie dojechałbym gdybym nie zbaczał z zaplanowanej wcześniej trasy. Jak zwykle postanowiłem nie jechać tutaj szlakiem, tylko odbić w las w kierunku Raszowej. W miejscu, gdzie po raz pierwszy trzeba było zmienić kierunek jazdy, na drodze znajdował się prawdziwy listny dywan :-) Oczywiście zatrzymałem się, aby zrobić kilka zdjęć - takiej okazji przepuścić nie mogłem :-)






Zbliżałem się do mniej przejezdnej części tej trasy. Ostatnim razem gdy tu byłem, musiałem przenosić rower nad przewróconym drzewem. Tym razem trzeba było całkowicie zejść z drogi, ponieważ była ona mocno przysłonięta zwisającymi gałęziami. Przez kilkanaście metrów prowadziłem więc rower obok drogi, lawirując pomiędzy drzewami :-)





Gdy już pokonałem ostatnie przeszkody, znalazłem się na polnej drodze, prowadzącej już bezpośrednio do Raszowej. Muszę przyznać, że ostatni fragment leśnej trasy był nieco dziwny: było aż za spokojnie i trochę nieswojo się czułem, więc ucieszyłem się widząc nad sobą nieco więcej słońca :-) Dzień wciąż był piękny mimo tego, że spędziłem w lesie dużo więcej czasu niż planowałem i było już popołudnie.
Gdy dotarłem do jeziora postanowiłem sprawdzić co znajduje się nieopodal przy drodze w miejscu, gdzie ostatnio widzieliśmy z Anią jakieś zawody, czy coś w tym rodzaju. Podjechałem bliżej i zauważyłem, że przy alejce którą jechałem znajdują się tablice informacyjne na temat okolicznej fauny i flory. Okazało się także, iż alejka prowadzi dalej. Nie omieszkałem oczywiście sprawdzić, gdzie mnie powiedzie i po chwili dotarłem do jeszcze jednego jeziora. O dziwo bywałem tutaj od kilku lat, a dopiero teraz sprawdziłem dokładnie okolicę. Nieco zamaskowany teren skrywał jeszcze kilka jezior, nad którymi stały małe domki letniskowe. Piękna miejscówka, aby zaznać nieco ciszy i spokoju. Na jednej z ławek spędziłem kilkanaście minut, aż przegoniła mnie stamtąd świadomość, iż dzień nie jest już tak pełny jak dotychczas. Odjeżdżając zauważyłem jeszcze, że droga prowadzi dalej oznaczonym szlakiem dla rowerów. No pięknie! :-) Kolejna trasa do sprawdzenia na wiosnę :-)




Ruszyłem w drogę powrotną, zatrzymując się jeszcze na chwilę przy naszej dyżurnej ławce przy jeziorze, aby zrobić zdjęcie kaczkom, które pływały przy brzegu, ale uciekły na mój widok z hałasem. Czy ja jestem taki straszny??? ;-) Począłem dalej objeżdżać jezioro, a pod koniec drogi moim oczom ukazał się widok, na jaki czekałem od początku tego wyjazdu - piękne, złociste, samotne drzewo. Oczywiście obowiązkowy, przymusowy postój ;-)




W drogę powrotną, udałem się dotychczas używanym traktem przez las, kierującym w stronę Kłodnicy. Przed ostatnią leśną prostą, natrafiłem na ognistą polanę i konieczny był kolejny fotograficzny postój :-)




Gdy dotarłem do domu, piękny dzień jeszcze trwał, choć słońce nie było już tak intensywne. To była bardzo dobra decyzja, aby pojechać właśnie taką trasę. Zdecydowanie naładowałem baterie - nie tylko samą jazdą na rowerze, ale także wspomnieniami minionego lata i przepięknym sezonem rowerowym :-)


Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentowanie jest wyłączone.