Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)

Więcej moich rowerowych statystyk.



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kosiek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
5.35 km 0.00 km teren
00:26 h 12.35 km/h:
Maks. pr.:39.70 km/h
Temperatura:4.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia

Dzień na plusie

Środa, 8 grudnia 2010 · dodano: 08.12.2010 | Komentarze 0

Dzisiejszego popołudnia ścięło mnie równo. Chyba wychodzi smarowanie łańcucha o drugiej w nocy ;-) Oczy otworzyłem przed 21, po czym począłem zastanawiać się, czy jeszcze wychodzić dziś na rower, czy też może dać już sobie spokój. No cóż... Niedługo potem zacząłem się przebierać, a o 21:20 byłem już przed klatką...



Temperatura dziś była wyższa niż ostatnimi dniami. Śnieg nieco stopniał i miejscami było dosyć mokro. Wyjechałem na Piastowską i sprintem dojechałem do skrzyżowania z Chrobrego, a następnie już wolniej skręciłem w uliczkę, prowadzącą do parku. Alejkami jechałem już nieco spokojniej, a było to spowodowane większą ilością zalegającego śniegu. Niebawem osiągnąłem punkt zwrotny, gdzie z powodu trudnej nawierzchni musiałem zejść i przez kilkanaście metrów prowadzić rower. Dojeżdżając do Chrobrego nieco się zgrzałem, ale nie chciałem jeszcze wracać do domu. Udałem się więc w stronę domków, a w międzyczasie temperatura mojego ciała ustabilizowała się, więc ochoczo popędziłem dalej :-) Minąłem starą jednostkę wojskową i skręcając w utwardzoną drogę, skierowałem się w kierunku osiedla. Spodziewałem się, że ten odcinek będzie dosyć trudny i faktycznie tak było. W pewnym momencie przednie koło uciekło w bok, a mnie przed upadkiem uratował refleks i wyciągnięta noga, która jeszcze przejechała po podłożu jakieś pół metra, zanim się zatrzymałem. W tym momencie w odległości około metra ode mnie, zaczął szczekać na mnie pies, który właśnie pojawił się pomiędzy mijanymi przeze mnie, stojącymi w luźnej zabudowie garażami. Dobrze tylko, że był trzymany przez właścicielkę na smyczy. Niezwłocznie wsiadłem ponownie na siodełko i już do końca tej drogi jakoś dałem radę dojechać bez żadnych uślizgów :-) Postanowiłem jeszcze podjechać na domki. Uliczki po których przyszło mi jechać były jeszcze bardziej mokre niż te, którymi jechałem do tej pory. Miejscami było też brudno, gdyż wysypany wcześniej piach pozostał na asfalcie. Dojechałem do drogi przy stacji PKP, a gdy nią jechałem ogarnął mnie spokój ducha... Dopiero tutaj przestałem zważać na ewentualne niebezpiecznie poślizgi, czy kałuże. Tak - chyba cel wyjazdu osiągnięty. Jechałem sobie wyciszony i po pokonaniu kilkuset metrów wyjechałem na główną i wróciłem do domku.


Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentowanie jest wyłączone.