Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)

Więcej moich rowerowych statystyk.



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kosiek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
31.77 km 0.00 km teren
01:30 h 21.18 km/h:
Maks. pr.:47.60 km/h
Temperatura:9.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia

Szaro i wietrznie...

Sobota, 15 stycznia 2011 · dodano: 15.01.2011 | Komentarze 0

Dziś w nocy poszedłem spać o 3:30... Niemal od razu, gdy o 11 otworzyłem powieki, zrodziła się myśl, czy iść dziś na rower. Temperatura dosyć wysoka, tylko ciemne chmury przewijały się od czasu do czasu. Obszedłem wszystkie okna w domu, aby ocenić sytuację i dopiero, gdy zza chmur pojawiła się mocna wiązka promieni słonecznych wiedziałem, że pogodowe ryzyko nie będzie aż tak duże. To był decydujący moment. Już wczoraj patrzyłem na mapę, aby być przygotowanym i dziś wyruszyć, nie tracąc czasu na zastanawianie się, w którą stronę jechać. Gdy już miałem wychodzić, do moich rąk trafiło awizo z poczty - pewnie stojak serwisowy do roweru przyszedł :-) No nic... Będzie mała korekta planów :-)



Wyruszyłem w stronę parku i po kilkunastu minutach jazdy, byłem na poczcie. Okazało się jednak, iż przesyłki nie było w głównej siedzibie, a będę ją mógł odebrać dopiero w poniedziałek w oddziale przy moim osiedlu. Trochę szkoda, bo po powrocie mogłem od razu go wypróbować.
Wyszedłem z budynku poczty nieco zgrzany i udałem się w stronę Skarbowej, aby dostać się ponownie do parku. Na skraju osiedla było trochę rozkopane, ale zdołałem objechać teren prac i przecinając łączkę, dojechałem do parkowej alejki, pokonując wcześniej mały podjazd. Ziemia na tym podjeździe była wilgotna i nieco obawiałem się o to, czy opony wytrzymają, ale ostatecznie obeszło się bez żadnych problemów.
Skierowałem się na Dębową, lecz musiałem jeszcze pokonać tylko mniej przyjemny odcinek głównej drogi. Na miejscu nieco zwolniłem, a po chwili zatrzymałem się na krótki postój.




Po kilku minutach znów jechałem przed siebie, a będąc już przy końcu Dębowej, zacząłem zastanawiać się, czy aby na pewno dobrym pomysłem będzie większe oddalenie się od domu. Pogoda była jednak niepewna i dodatkowo co jakiś czas zrywał się dosyć porywisty wiatr. Rozważania nie trwały długo :-) "A co mi tam!" - pomyślałem i zacząłem połykać kilometry, jadąc w kierunku Długomiłowic :-) Droga była całkiem przyjemna (nie licząc sporadycznych podmuchów wiatru), a pierwszy postój wykonałem na przystanku, przy ostatnich zabudowaniach. Co prawda miał to być w założeniu krótki postój, ale (na moje nieszczęście ;-) ) zacząłem rozmawiać przez telefon z Anią :-) Gadaliśmy tak około dziesięciu minut i nawet pod koniec rozmowy pomyślałem sobie, że to nie jest dobre posunięcie z mojej strony. Niestety odbiło się to na moim położeniu, gdyż chwilę po tym gdy ruszyłem, spadło na mnie klika kropel deszczu. Pogoda stała się nieco bardziej niepewna i zaczęło też mocniej zawiewać.
Po pewnym czasie dotarłem do Gierałtowic, gdzie znalazłem fajny skrót, ale z uwagi na to, iż był w obecnych warunkach słabo przejezdny, postanowiłem pojechać dłuższą, asfaltową drogą. Niemniej jednak ów skrót przyda się na wiosnę, gdyż pozwoli ominąć znaczną część ruchliwej drogi krajowej. Przed kontynuowaniem jazdy, zatrzymałem się jeszcze na moment, aby nieco odsapnąć. Na ostatnich kilku kilometrach, nałapałem się nieco zimnego powietrza i potrzebowałem chwili na spokojniejszy oddech. Ruszyłem dalej i gdy byłem już przy drodze krajowej zauważyłem, iż zrobiło się szaro, zaczęło lekko mżyć, a wiatr stawał się nieprzyjemny. Oj... Nie trzeba było tyle gadać... Po dwóch kilometrach jazdy ruchliwą szosą, zjechałem w stronę Łężec. Od razu poczułem ulgę: brak samochodów i życie rowerzysty jest o niebo lepsze :-)
Gdy dotarłem do zabudowań, przestało padać, ale wciąż wiał wiatr i było nieprzyjemnie. Spokojnie mijałem zabudowania, oceniając stan i poniekąd status wioski. To były spokojnie pokonane metry. Za Łężcami znów zatrzymałem się na moment łykając kolejnego Halls'a, po czym ruszyłem już nieco energiczniej, przejeżdżając następną miejscowość - Bytków - na małym sprincie. Zdecydowałem się też pojechać na kolejnym skrzyżowaniu pod górę, którą udało mi się pokonać bardzo dynamicznie. Praktycznie nie odczułem znacznego bądź co bądź wzniesienia. Po kolejnych kilku minutach, skręciłem w kierunku Radziejowa i w tym momencie zerwał się tak silny wiatr, że aż nieco rzucało rowerem. Między szprychami świszczało... Było naprawdę nieprzyjemnie, a dodatkowo zaczynała dokuczać wilgoć. Na duchu podniosła mnie myśl, że do domu miałem już niedaleko, to i hartować się mogłem bez większej obawy ;-)
Niebawem dotarłem do Większyc i żwawo mijając rondo, puściłem się w dół po głównej ulicy. Po dwóch kolejnych zakrętach minąłem zabudowania i przycisnąłem, korzystając z chwili bez wiatru, osiągając MXS wyjazdu. Od domu dzieliło mnie jedynie osiedle domków. Na jednej z początkowych ulic, wzbudziłem lekkie zdziwienie u przechodnia - jedynego, jakiego napotkałem w tą pogodę w ostatniej fazie drogi do domu... :-)


Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentowanie jest wyłączone.