Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)

Więcej moich rowerowych statystyk.



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kosiek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
29.91 km 0.00 km teren
01:37 h 18.50 km/h:
Maks. pr.:41.40 km/h
Temperatura:3.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia

Mroźno i pięknie :-)

Sobota, 12 lutego 2011 · dodano: 12.02.2011 | Komentarze 0

Po przebudzeniu zauważyłem przebijające się między żaluzjami promyki słońca. Zawołałem Łukasza - na dworze jest ponoć zimno. Wstałem i wziąłem Benka na spacer. Dzień był piękny! Zaciągnąłem się rześkim powietrzem i spojrzałem w górę na jasne niebo. Cóż za wspaniały widok... :-) Zacząłem rozmyślać o wariantach rowerowej przejażdżki w międzyczasie rejestrując, iż ów piękny poranek jest jednak wietrzny. Po powrocie włączyłem mapy i dosyć długo zastanawiałem się w którą stronę pojechać. Byłem bardziej skłonny udać się na południe, ale po kilku minutach zdecydowałem się na to, aby pojechać trasą naokoło Kędzierzyna-Koźla, którą już niegdyś jechałem.



Wyruszyłem w stronę promenady, a następnie pokonałem obydwa mosty na Odrze. Na remontowanym moście Długosza widać już efekty dotychczasowych prac: przygotowano grunt pod nawierzchnię i postawiono nowe balustrady. Przy końcu Wyspy, rozpędziłem się bardzo dynamicznie, zwalniając dopiero za drugim mostem. Gdy minąłem zabudowania, zacząłem odczuwać wiatr. Spokojnym tempem dotarłem do Kłodnicy, gdzie zatrzymałem się na chwilę na przystanku autobusowym, po czym ruszyłem dalej jadąc w miarę spokojnie. Przed wiaduktem kolejowym znad przeciwka minął mnie TIR i dostałem jakimiś małymi kamyczkami po twarzy, ale nie wpłynęło to w żaden sposób na moje samopoczucie. Chwilę później skręciłem w boczną drogę, prowadzącą do lasu.
Tutaj można było już zaznać nieco ciszy i spokoju. Koła zabieliły się od cienkiej warstwy śniegu, a od czasu do czasu ciszę przerywał dźwięk łamanego pod kołami lodu z zamarzniętych kałuż. Gdy minąłem ostatnie, nieliczne zabudowania, zrobiło się naprawdę cicho. Przystanąłem, aby się w nią wsłuchać... Było pięknie...



Ruszyłem ponownie po kilku minutach. Szlaban na przejeździe w oddali był otwarty. Zmierzałem w jego kierunku powoli, z czasem nieco odrywając się od rzeczywistości. Kilka metrów przed torami zauważyłem, że przejazd jest już zamknięty. Co za pech :-) Czekałem jednak tylko krótką chwilkę, gdyż zostałem bardzo szybko zauważony przez dróżnika. Uniosłem dłoń w podzięce i ruszyłem dalej, po kilkunastu metrach znikając na ścieżce między drzewami. Krajobraz znów był przyjemny, a ozdobiona śniegiem ścieżka biegnąca między drzewami, bardzo ładnie się prezentowała. Czekał mnie jednak podjazd na stromy nasyp i miałem obawy, czy uda mi się go pokonać na rowerze w tych warunkach. Okazało się jednak, że przy użyciu odrobiny techniki, nie stanowiło to żadnego problemu :-) Na zjeździe mocno uważałem i rozpędziłem się dopiero, gdy byłem już na dole. Po kilkuset metrach jazdy, dotarłem do jeziorka, które zrobiło na mnie wspaniałe wrażenie :-) Spędziłem tam kilkanaście minut, sprawdzając między innymi stan pokrywy lodowej ;-) Dzień doprawdy bajeczny! :-)





Niebawem znalazłem się na asfaltowej drodze, prowadzącej do Lenartowic. Na jej początku mijałem roztapiające się na poboczu bryły lodu - niektóre o zabawnych kształtach - po czym szybkim tempem dotarłem do zabudowań. Przejechałem przez miejscowość i udałem się na osiedle Piastów, a następnie drogą w lesie dotarłem do głównej, wiodącej w kierunku Azot. Za wiaduktem kolejowym zauważyłem nieznany mi leśny trakt i postanowiłem zawrócić, aby sprawdzić gdzie prowadzi. W podjęciu decyzji pomógł mi fakt, iż na kierownicy przyczepiona była nawigacja. Oczywiście nie chodziło o obawę zgubienia się, bo taka nie zachodziła, ale o to, że mogłem na bieżąco monitorować swoje położenie.
Pierwsze wrażenie o nowej drodze było pozytywne: gdzieniegdzie było biało, minąłem rzeczkę i dużą, porośniętą kałużę przy drodze, a za chwilę młodnik. Znów zimą odkryłem fajny skrót, z dala od miejskiego szumu i uczęszczanych dróg :-) Jak można się było spodziewać, ów skrót prowadził do wiaduktu kolejowego na wylocie z Azot.
Wyjeżdżając z lasu, skierowałem się ku Staremu Koźlu, skąd dotarłem do szlaku. Dopadł mnie tam silny, przeciwny wiatr. Nie było jednak źle - z pozytywnym nastawieniem można wszystko przezwyciężyć :-) Kolejno minąłem Brzeźce i znów wjechałem na asfaltowy szlak między polami. Minimalnie zacząłem odczuwać znużenie, ale oczywiście nie opuszczały mnie dobre myśli :-) Dzień był przepiękny i byłem szczęśliwy, że mogę zrobić z niego użytek :-) Szlak pokonałem spokojnie, a jedynie pod koniec musiałem zrobić unik, aby nie oberwać gałęzią.
Dotarłem do pierwszych zabudowań i minąłem schronisko dla bezdomnych zwierząt. Zerknąłem na klatki - widok napełnił mnie przejęciem... Biedne psiaki... Niebawem znalazłem się już na głównej i na średniej przerzutce, zmierzałem w kierunku Kłodnicy. Czuć już było wiatr, ale jadąc spokojnie nie musiałem z nim walczyć. Nieśpiesznie minąłem Kłodnicę i dotarłem do Koźla, a gdy zjechałem z promenady, postanowiłem zahaczyć jeszcze o park.
Takiego wyjazdu było mi trzeba! :-) Nie za długi, nie za krótki - był w sam raz :-) Jak zwykle naładowałem baterie pozytywną energią :-) Pozostaje czekać wiosny ;-)


Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentowanie jest wyłączone.