Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)

Więcej moich rowerowych statystyk.



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kosiek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
48.62 km 0.00 km teren
02:51 h 17.06 km/h:
Maks. pr.:41.30 km/h
Temperatura:2.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia

Zimowy wyjazd do Starej Kuźni

Niedziela, 13 lutego 2011 · dodano: 13.02.2011 | Komentarze 0

Dzisiejszy dzień był podobny do wczorajszego, ale jednak mniej jasny i słoneczny. Niesiony doznaniami poprzedniego wyjazdu, umówiłem się z Anią na wspólny wypad. Trochę więcej czasu niż zwykle, zajęło nam ustalenie miejsca zbiórki, a dodatkowo praktycznie już z trasy jeszcze raz pozwoliłem sobie je zmienić. Trochę nie bardzo mogłem się zebrać w czasie ;-)



Mimo to szybko znalazłem się w umówionym miejscu i dokładnie - co do sekundy - minutę przed czasem :-) To się nazywa punktualność! (chociaż raz mi się udało ;-) ) Już na starcie czekało mnie nie lada wyzwanie: Ani licznik nie działał. To znaczy działał, bo jedynie przekręcenie czujnika na kole pozwoliło mi cieszyć się tytułem człowieka, którego ręce leczą ;-) Ruszyliśmy w kierunku Kuźniczek, ale tym razem za sugestią Ani pojechaliśmy osiedlem, a nie obwodnicą. Po kilku minutach jazdy, byliśmy już w lesie. Podążaliśmy przymarzniętą drogą, łamiąc co jakiś czas lód na kałużach. Zatrzymaliśmy się oczywiście przy jeziorku, gdzie zrobiłem kilka fotek i ponownie przeszedłem się po lodzie :-) Oczywiście nie oddalałem się zanadto od brzegu :-) Na cholerę mi towarzyszka podróży w stanie przedzawałowym? ;-)



Do głównej drogi jechaliśmy za panem joggingowcem, który biegnąc wykonywał różne wygibasy :-) Pozytywne to było, a na szczególne uznanie zasługuje fakt, iż chciało mu się tak biegać zimą :-) Nieczęsty to widok... Skręciliśmy w las i przez Lenartowice, a następnie przez działki, dojechaliśmy do Blachowni. Gdy minęliśmy osiedle, rzuciłem hasło aby wypróbować inną drogę, wiodącą obok zakładów. To był dobry pomysł, gdyż ominęliśmy ruchliwą szosę prowadzącą do Sławięcic i wyjechaliśmy bezpośrednio na drogę wiodącą do Starej Kuźni.
Czekał nas bardzo przyjemny odcinek. Las wydawał się być bardzo przyjazny: było bezwietrznie i z dala od samochodów. W pewnym momencie zacząłem jechać slalomem od pobocza do pobocza, a pełna werwy Ania rzuciła hasło zachęcające do szybszej jazdy - oczywiście już bez slalomu ;-) Wkrótce dotarliśmy do leśniczówki, przy której pokręciliśmy się kilka minut :-)




Zdjąłem rękawiczki i niestety tym razem dłonie zdążyły ochłodzić się na tyle, że ponowne ich założenie nic nie dało. Ruszyliśmy w drogę powrotną i wjechaliśmy do lasu, kierując się w stronę Azot, po drodze mijając zamarznięte kałuże na których rysowały się ciekawe wzory. Wszechobecną ciszę przerywał czasem łoskot łamanego pod kołami rowerów lodu. Byłoby wszystko w porządku, ale jednak jak na takie warunki, to jechaliśmy zdecydowanie nie moim tempem. Doszło nawet do tego, że w pewnym momencie czułem ochłodzenie na całym ciele, ale mimo wszystko jechało się całkiem przyjemnie. Las był opustoszały i cichy. Czekamy wiosny, aby sprawdzić jak zmieni się pod jej wpływem... :-) Na pewno przyjedziemy to sprawdzić :-)
Gdy wyjechaliśmy na Azotach, skierowaliśmy się ku Staremu Koźlu, skąd wyruszyliśmy w stronę niebieskiego szlaku. Znów spokojną jazdę, przerwała mi konieczność wykonania uniku przed gałęzią w tym samym miejscu co wczoraj ;-) Przed schroniskiem dla zwierząt zatrzymaliśmy się, gdyż w Ani rowerze coś nie grało. Okazało się, że urwało się mocowanie zapięcia i zaczęło ono ocierać o oponę. Ja natomiast najadłem się ziemi, chcąc wytrzeć palca :-)
Rozstaliśmy się przy głównej i popędziłem w stronę domu. Od razu mogłem przyśpieszyć, czego efektem był wzrost wartości średniej prędkości o kilka dziesiątych :-)


Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentowanie jest wyłączone.