Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)

Więcej moich rowerowych statystyk.



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kosiek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
10.69 km 0.00 km teren
00:31 h 20.69 km/h:
Maks. pr.:44.20 km/h
Temperatura:4.4
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia

Wnerw zażegnany :-)

Środa, 9 marca 2011 · dodano: 09.03.2011 | Komentarze 0

Po dzisiejszym dniu w pracy, ostudził mi się dotychczasowy zapał. Dodatkowo zgnębiono mnie, gdy wracałem do domu. Aż do późnego wieczora nie miałem ochoty robić niczego. Musiałem przetrawić pewne sprawy. Z czasem pojawiła się iskierka nadziei: przecież później będę żałował także tego, że zmarnowałem całe popołudnie. W końcu przebrałem się i wyszedłem...



Jeszcze będąc w domu, narzekałem nieco na to, że już nie bardzo wiem jak jeździć po okolicy. Chciałbym już zaznać nieco odmiany, pojechać gdzieś dalej... Dojeżdżając do głównej, skręciłem w lewo w stronę PKP. Na dworze było ciepło, aczkolwiek dawał się we znaki wiatr. Od razu narzuciłem szybkie tempo, a gdy osiągnąłem już najdalszy punkt, zwróciłem się w kierunku powrotnym. Tymczasem wiatr zaczął dokuczać dużo bardziej. Przy działkach zrzuciłem przerzutkę na średnią, gdyż chciałem utrzymać wyższą prędkość, nie męcząc się zbytnio z przeciwnymi podmuchami. W parku było już spokojniej. Przemknąłem szybko do Piastowskiej, a następnie udałem się w kierunku placu przed urzędem miasta, gdzie mocno się rozpędziłem, hamując następnie nieco awaryjnie dla frajdy. Jako że chciałem jeszcze zahaczyć o park, pojechałem w stronę sądu i po jakimś czasie znów byłem na parkowej alejce. Prędkość spadła z racji ograniczonej widoczności i nieco bardziej wymagającej nawierzchni. W pewnym momencie minąłem nawet przewróconą, dużą gałąź. Gdy wyjechałem z parku, zwróciłem się w stronę Rynku, obserwując przy okazji temperaturę na wiacie PKS'u.
Przez Rynek przejechałem na sprincie i był to moment, gdy zaczynałem wewnętrznie odżywać. Na Targowej znów dopadł mnie wiatr, ale między blokami na Skarbowej było już spokojniej. Za osiedlem nie spojrzałem dokładnie i pomyliłem uliczki prowadzące do parku i po awaryjnym dohamowaniu, skręciłem już w dobrą ulicę, przejeżdżając niewielki odcinek do niej prowadzący po ziemistym trawniku. Tuż przed parkiem pokonałem z rozpędu mały, aczkolwiek stromy podjazd. Początkowo jechałem alejką spokojniej, ale kolejne dwa ostrzejsze zakręty już szybciej i bardziej agresywnie. Zwolniłem znów na kostce przy osiedlu domków jednorodzinnych, a po kilku chwilach byłem już po drugiej stronie Chrobrego. Kilka pokonanych skrzyżowań i znalazłem się przy dawnej jednostce wojskowej. Puściłem się sprintem do końca ulicy (MXS) i znów dohamowałem dla zabawy. Następnie skręciłem na gruntową drogę przy garażach. Widoczność tam była najgorsza podczas tego wyjazdu, a ponadto droga była wyboista i przesiana dołami. Dotarłem do asfaltu i znów skierowałem się na osiedle domków. W pewnym momencie usłyszałem, że z przedniego koła dochodzą ciche piski. Pewnie klocek ociera o tarczę... Muszę poświęcić jakiś dzień, aby porozkręcać wszystko i z pomocą książkowego poradnika, doprowadzić rower do fabrycznego stanu. Wcześniej jednak konieczne będzie zaopatrzenie się w dodatkowe narzędzia, smary, etc. Inna sprawa, że już jednak trochę kilometrów ma rowerek najechane, a poza tym zima za nami, więc może być już czas na wymianę niektórych części eksploatacyjnych. Mimo wszystko czułem, że złe myśli odchodzą. Osiągnąłem także niepisany cel dzisiejszego wyjazdu, czyli pokonanie dystansu nie mniejszego niż 10 km. Powoli zacząłem więc kierować się w stronę domu. Będąc już na miejscu, zrzuciłem jedynie licznik i nawigację i wróciłem do roweru, aby chwilę przy nim pogrzebać i... trochę na niego popatrzeć :-) Gdy się tak przy nim kręciłem pomyślałem sobie, że spokojnie dam radę stawić czoła wyzwaniu, które dziś po południu stanęło przede mną :-)


Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentowanie jest wyłączone.