Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)

Więcej moich rowerowych statystyk.



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kosiek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
5.84 km 0.00 km teren
00:19 h 18.44 km/h:
Maks. pr.:30.80 km/h
Temperatura:6.6
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia

Nie, nie wysiedzę!

Niedziela, 20 marca 2011 · dodano: 20.03.2011 | Komentarze 0

Znów przyplątało się do mnie jakieś przeziębienie - chyba nie doleczone poprzednie i organizm wciąż był za słaby, aby obronić się przed kolejnym. Z góry założyłem więc, że przez weekend będę siedział w domu. W sumie to nawet nie żałowałem tej decyzji za bardzo, bo i pogoda nie zapowiadała się wcale jakoś za specjalnie - w piątek wczesną nocą zaczął nawet padać śnieg i pojawiło się go całkiem sporo. Co prawda już w sobotę po południu, praktycznie nie było po nim śladu, ale całe to pogodowe zamieszanie w znacznym stopniu przyczyniło się do tego, że nie odczuwałem aż tak bardzo tęsknoty za rowerowaniem. Sytuacja zmieniła się w niedzielę. Lepsza pogoda i od rana poruszana przeze mnie tematyka rowerowo-podróżnicza zmieniły nieco moje podejście, ale mimo to wciąż tkwiłem w postanowieniu, że nie wychylę nosa przez weekend. Ledwie wstałem, zadzwonił Piotrek z rowerową propozycją. Rozmawiając z nim wyglądałem za okno, obserwując pogodne niebo, ale jednak odmówiłem mu ze szczyptą rozczarowania. Wierzyłem, że to dobra dla mnie decyzja. Po jakimś czasie usiadłem do biurka z "Hajerem..." Mieczysława Bieńka w ręku, co jakiś czas tęskno spoglądając za okno. Gdy przewróciłem ostatnią stronę, coś we mnie pękło... :-)
Po kilku minutach zawahania podjąłem decyzję, że jednak wyjdę na mały przejazd. Za oknem wciąż było jasno, mimo że było już po siedemnastej. Zacząłem się przebierać. Jeszcze tylko licznik, nawigacja, aparat w łapę i byłem gotowy :-)



No prawie gotowy. Okazało się, że wciąż miałem przykręcony bagażnik po ostatnim wyjeździe. Chwila na zastanowienie i postanowiłem jednak odkręcić go razem z sakwami, które dodatkowo zabezpieczyłem w trakcie ostatniego wyjazdu, ściągając haki zipami. Po kilku minutach wydawało się, że mogłem już ruszać, a tymczasem okazało się jeszcze, że czujnik z koła nie włączył licznika. Włączyłem go przyciskiem, na co ten zareagował wyzerowaniem. Wróciłem do domu, aby wklepać cyfry do ustawienia wielkości koła i zacząłem spoglądać za okno w obawie, czy przypadkiem słońce mi już nie uciekło. Natychmiastowo też podjąłem decyzję, że po powrocie zamówię licznik - nie będę dalej ryzykował tego, że za niedługo wyzeruje mi się podczas jakiegoś dłuższego wyjazdu.
Chwilę później byłem już przed klatką i ruszałem w kierunku działek. Przed wjazdem na prowadzącą do nich drogę dohamowałem z krótkim uślizgiem tyłu, a następnie znalazłem się na nieco błotnistej drodze. Przemierzałem ją spokojnie, radując się pierwszymi metrami jazdy. Tak - to był dobry pomysł :-) Po jakimś czasie wyjechałem na asfalt przy Odrze i postanowiłem wjechać na wał nieco dalej. Jechałem niespiesznie, gdyż w domu pozostawiłem czepek pod czapkę, a jednak minimalnie dawało się odczuć pęd podczas szybszej jazdy. Poza tym miał to być dla mnie wyjazd typowo rekreacyjny. Byłoby głupio, gdybym wrócił do domu w gorszym stanie, niż z niego wyszedłem. Po chwili byłem już na wale, a przed zjazdem do brzegu Odry zadzwoniłem do Ani, aby podzielić się pozytywnymi wrażeniami. Słońce chyliło się ku zachodowi, dzień był wciąż ładny, a ja pomyślałem sobie, że jednak mogłem wyjść już wcześniej. Zjechałem do brzegu, zatrzymując się w połowie drogi przed ponownym wjazdem na wał, aby podjąć próbę sfotografowania okolicy, ale w takim miejscu i o takiej porze roku poszukiwania obiektu godnego wykadrowania, były jednak raczej zdane na niepowodzenie, więc po niedługiej chwili ruszyłem dalej i niebawem znalazłem się w parku. Z racji nieco wyższej kadencji, zacząłem odczuwać, iż minimalnie podniosła się temperatura mojego ciała, więc troszkę zwolniłem. Przyspieszyłem na nawrocie, dynamicznie podjeżdżając jedną z alejek. Chwilę później byłem już na domkach i miarowo jadąc, dotarłem do Chrobrego, gdzie podjąłem decyzję, iż jeszcze minimalnie postaram się wydłużyć ten wyjazd, wjeżdżając w dalszą uliczkę. Gdy byłem już przed swoim osiedlem zauważyłem, że licznik pomimo włączonej funkcji "SCAN", wyświetlał tylko dystans, nie przełączając się na inne tryby. Chyba najwyższy czas się go pozbyć, eliminując tym samym niepewność podczas następnych wypadów. Do domu dojechałem z poczuciem, iż był to naprawdę krótki wyjazd. Niemniej jednak byłem uradowany faktem, że mogłem dziś wyjść choć na chwilę i nie czuć się gorzej z tego powodu :-)


Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentowanie jest wyłączone.