Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)

Więcej moich rowerowych statystyk.



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kosiek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
7.56 km 0.00 km teren
00:18 h 25.20 km/h:
Maks. pr.:41.70 km/h
Temperatura:17.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia

Przerwany wyjazd

Sobota, 9 kwietnia 2011 · dodano: 09.04.2011 | Komentarze 0

Sobotni poranek był bardzo wietrzny i jednocześnie - za sprawą słońca - bardzo ładny. Decyzję już jakby podjąłem - co bym nie robił, to i tak podświadomie myślę o rowerze. Po przestudiowaniu google maps, zdecydowałem się pojechać do Głogówka. Spodenki 3/4, bluza na grzbiet i w drogę!



Było ciepło, ale wiał chłodny wiatr. Na Chrobrego zatrzymałem się, aby sprawdzić pogodę w Opolu - Ania miała tego dnia zajęcia. Tymczasem po mojej prawej stronie pojawiła się granatowa chmura. Mimo wszystko postanowiłem jechać dalej, walcząc z bardzo dużym wiatrem. Minąłem ostatni zjazd, na którym mógłbym skierować się w drogę powrotną i... kilka metrów dalej, zdecydowałem się zawrócić. Nie było sensu podejmować zbędnego ryzyka i walczyć przez całą drogę z wiatrem. Mimo to nie chciałem już kończyć wyjazdu i postanowiłem objechać jeszcze Rogi. W drodze wiatr wzmógł się jednak tak bardzo, że podjąłem decyzję o tym, aby wrócić do domu najkrótszą drogą. Gdy zmieniłem kierunek jazdy, mogłem się nieco rozpędzić. Sunąłem szybko na ładnym asfalcie, a w międzyczasie zaczęły spadać z nieba duże krople deszczu. Teraz to już raczej muszę wrócić ;-)
Na głównej przycisnąłem, korzystając z przychylnego dla mnie kierunku jazdy, gdzie wiat nieco mniej wiał. Mimo, że jechałem pośród kropel deszczu, był to najprzyjemniejszy etap wyjazdu :-) Na Kochanowskiego znów miałem wiatr w oczy, ale starałem się cisnąć, gdyż na poprzednim etapie wypracowałem sobie ładną średnią, którą teraz z pozytywnym skutkiem starałem się utrzymać. Po kilku chwilach, nachapany powietrzem dotarłem do domu.
Byłem troszkę zawiedziony tym, że tak szybko musiałem wrócić. Za oknem wichura, ale mimo to i tak przemknęło mi przez myśl, że może jeszcze pojadę gdzieś po południu. Może na Dębową?


Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentowanie jest wyłączone.