Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)

Więcej moich rowerowych statystyk.



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kosiek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
39.08 km 0.00 km teren
01:32 h 25.49 km/h:
Maks. pr.:58.20 km/h
Temperatura:21.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia

Na spotkanie z bocianem ;-)

Niedziela, 10 kwietnia 2011 · dodano: 10.04.2011 | Komentarze 0

Dziś znowu przywitał mnie piękny dzień. Do południa było co prawda nawet zimno, ale przed trzynastą termometr pokazywał już dwadzieścia jeden stopni. W międzyczasie zadzwonił też Piotrek, aby wyciągnąć mnie na wspólny wypad, ale byłem jeszcze w proszku i nie chciałem go hamować. Gdy już się ogarnąłem, wpadła mi do głowy myśl, że może fajnie byłoby pojechać do Głogówka, na wiosenną sesję w parku :-)



Na zewnątrz było co prawda ciepło, ale za to bardzo wietrznie. Pierwsze mocniejsze podmuchy, dopadły mnie za Koźlem i były na tyle intensywne, że już za Większycami wykonałem postój.



Pierwszy choć bardzo krótki odcinek bez wiatru, pojawił się za Radziejowem i okazało się, że bez "towarzystwa" jechałem bardzo szybko, sprawnie zostawiając za sobą kolejne metry. Widać było oznaki wiosny: kwiaty, powietrze, ogólna aura... Zadomowiła się na dobre :-)
Droga do Gościęcina, była ciągłą walką z wiatrem. Prędkość nierzadko spadała poniżej 20 km/h. W takiej wichurze nie jechałem chyba nigdy! Czasem wiało tak, że nie dało się jechać, a rower musiał był wręcz pochylony, podczas walki z bocznymi podmuchami! Na jednym ze spokojniejszych odcinków minąłem kolarza, dla którego wiatr był jednak sprzymierzeńcem. Chyba to właśnie cechuje doświadczonych cyklistów, że potrafią dobrać sobie trasę pod warunki pogodowe. Oczywiście pozdrowiliśmy się nawzajem :-) Jechałem dalej z nadzieją, że i mnie w drodze powrotnej dostanie się trochę tego wiatru w plecy :-) Za Gościęcinem przystanąłem na moment. Jazda była niemiłosiernie utrudniana przez wiatr. Trochę też odczuwałem chłód, mimo teoretycznie wysokiej temperatury. Powoli zacząłem znów pokonywać kolejne metry, cały czas walcząc. Gdy dotarłem do Bryks, pojawiła się myśl, aby zawrócić już do domu. Trochę kusił mnie ten przeciwny wiatr ;-)
Za Kózkami, dostrzegłem w oddali dym. Zatrzymałem się i chwilę poobserwowałem. To był także pretekst do tego, aby znów trochę odpocząć. Miałem nawet przez moment wrażenie, jakby kręciło mi się w głowie od tego ciągłego wiatru i szumu.



Dalsza jazda także była bardzo rwana. Gdy nie wiało starałem się przyśpieszyć, ale była to syzyfowa praca. W pewnym momencie, zmagając się wciąż z wiatrem, dostrzegłem na polu bociana :-) Praktycznie podświadomie zjechałem na pobocze i położyłem rower. Chwilkę później byłem już na miedzy z aparatem w ręce, ale wiało tak, że nie mogłem uchwycić dobrego kadru. Począłem zbliżać się doń etapami, cykając fotki i tylko raz oglądając się w stronę roweru. Po kilku minutach podchodów, znalazłem się naprawdę blisko! :-) Bocian też to jednak zauważył i poderwał się do lotu. Było mi szkoda czasu na zmianę ustawień aparatu, więc cykałem zdjęcia pojedynczo. Gdy bociek odleciał na pole po drugiej stronie drogi, począłem biec w stronę roweru, który był w znacznej odległości ode mnie. Ja natomiast biegłem raczej dlatego, aby dopaść bociana po raz drugi ;-)









Gdy dotarłem do roweru uznałem, że raczej nastał już czas powrotu do domu. Wizyta u boćka chyba na dziś wystarczy ;-) Założyłem białą kurtkę, kupioną jeszcze jesienią i od razu zrobiło mi się dużo cieplej. Początkowo droga przebiegała dużo swobodniej i mogłem rozpędzić się do fajnych prędkości, ale jednak stosunkowo szybko, znów dał o sobie znać nieustępliwy wiatr. Mimo to do Gościęcina dotarłem chyba ze dwa razy szybciej, niż jadąc w drugą stronę. Co jakiś czas nękany bocznymi podmuchami, dojechałem do Bytkowa. Podobnie jak wcześniej, gdy nie czułem wiatru, byłem w stanie jechać naprawdę, naprawdę szybko. Spodziewałem się jednak, że na drodze do Radziejowa, wiatr znów da mi się we znaki. Faktycznie był on na tym odcinku bardzo dużym problemem, bo praktycznie nie dało się jechać. Walcząc jechałem z prędkością około 15 km/h. Na szczęście sytuacja poprawiła się przed Większycami, skąd dotarłem do domu, mierząc się z już mniejszymi podmuchami.


Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentowanie jest wyłączone.