Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)

Więcej moich rowerowych statystyk.



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kosiek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
24.87 km 0.00 km teren
00:56 h 26.65 km/h:
Maks. pr.:40.50 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia

Ponownie drogą zachodzącego słońca

Poniedziałek, 18 kwietnia 2011 · dodano: 18.04.2011 | Komentarze 0

Do domu wróciłem po południu i żałowałem, że było już tak późno. W ogóle nie czułem zmęczenia po wczorajszym wyjeździe, a wręcz przeciwnie - jeszcze mnie nosiło. Naprawdę szkoda, że wróciłem o tej porze dnia... Gdyby nie to, na bank wyjeździłbym jakiś ładny ślad :-) Tymczasem ruszyłem, spoglądając na zachodzące słońce.



Na końcu osiedla, jakiś idiota wyjeżdżając z podporządkowanej, wymusił mi pierwszeństwo. Coś ostatnio bardzo często muszę okazywać negatywne emocje, wobec innych uczestników ruchu drogowego... Gdy tylko wyjechałem za Koźle, zacząłem czuć mięśnie nóg. To pozytywny efekt wczorajszego wypadu :-) Oczywiście nie zwolniłem, chcąc jak najdłużej je pomęczyć :-) Jako że było już trochę chłodno, skróciłem sobie drogę i nie pojechałem obok stadniny, tylko krajówką.
Chwilę później sunąłem już boczną drogą, prowadzącą do przejazdu kolejowego. W pewnym momencie, wyprzedził mnie Opel. Doszedłem go, gdy stał przed zamkniętym przejazdem i zauważyłem, że ma nie domknięte tylne drzwi. Zapukałem kulturalnie i zwróciłem uwagę kierowniczce ;-) Gdy ruszyliśmy, zacząłem mocniej pedałować i tak się zapędziłem, że nie wiadomo kiedy, przejechałem skrzyżowanie na którym miałem odbić, zauważając to dopiero przed główną drogą :-) Na kolejnym podjeździe dopingowałem się jeszcze bardziej, mówiąc do siebie na głos i niebawem znów dotarłem do głównej, mijając wcześniej dwie mafijne hordy z kijkami ;-) Szybciutko czmychnąłem na skrót do Łężec, a później podjąłem decyzję o skróceniu trasy i rezygnacji z przejazdu przez Gierałtowice, gdyż robiło się już nieco szaro.
Dotarłem więc do podjazdu za Bytkowem: hop! i już miałem go za sobą! :-) Kolejny pokonałem równie dynamicznie :-) Jeszcze zjazd i byłem już w Radziejowie. Na polnej drodze, rozpędziłem się prawie do czterdziestu kilometrów na godzinę, aż tu nagle za mną pojawił się samochód! Żeby tutaj?!? Niestety gdy mnie wyprzedził, przez dłuższą chwilę jechałem w kurzu, ale nie przeszkodziło mi to w tym, aby później jeszcze bardziej podkręcić tempo :-) Zjechałem ze wzniesienia w Reńskiej i skierowałem się w stronę Koźla bacząc, aby prędkość jazdy była utrzymywana powyżej średniej.
Gdy już się tam znalazłem, odbiłem do parku. Jechałem w zakręcie na skraju parku, wsłuchany w śpiew ptaków i nieco oderwany od rzeczywistości, aż tu nagle sarna! Przebiegła w poprzek alejki, ze trzy metry ode mnie! Nie zgubiłem jej z oczu i jechałem alejką w pewnej odległości obok niej, przystając kilka razy. Doprowadziłem ją praktycznie aż do końca tej części parku, postanawiając odjechać po dłuższym wzajemnym wpatrywaniu się w siebie :-) Cholera zepsuła mi średnią ;-) Do drugiej części parku, wjechałem mocno depcząc na pedały. Jeden śmig i już byłem na wylocie :-) Na Chrobrego wykonałem jeszcze ładny, długi sprint i skierowałem się w stronę domu, osiedlem jadąc już nieco spokojniej :-)


Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentowanie jest wyłączone.