Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)

Więcej moich rowerowych statystyk.



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kosiek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
41.41 km 0.00 km teren
01:57 h 21.24 km/h:
Maks. pr.:41.70 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia

Szczypiorek z serkiem ;-)

Środa, 18 maja 2011 · dodano: 18.05.2011 | Komentarze 0

Od rana grzało słońce. W pracy miałem problemową końcówkę, po której udałem się prosto do domu. Zostawiłem klucze Michałowi i od razu ruszyłem w długą.



Na drodze rowerowej zdałem sobie sprawę z tego, że okulary przeciwsłoneczne leżą na nosie jakoś dziwnie krzywo. Okazało się, że są pęknięte... No cóż. Dobrze służyły. Gdy dotarłem do Ani, ustaliliśmy trasę i niezwłocznie udaliśmy się na Kuźniczki. Wpadłem też na pomysł, aby zrezygnować z wizyty w Cisowej i przejechać przez Lenartowice. Po drodze spotkaliśmy rowerowego kolegę z pracy, a ja zauważyłem na drodze pieniążka :-) Niestety nie mogę stwierdzić tego z całą pewnością, gdyż nawet się nie zatrzymaliśmy :-) Przemknęliśmy przez osiedle na Blachowni i skrótem dojechaliśmy do Kanału Gliwickiego, a następnie odbiliśmy na przyzakładową drogę, gdzie zwróciłem uwagę na stary budynek PKP w Sławięcicach. Szkoda, że niszczeje... Chwilę później byliśmy już na pięknej drodze wśród drzew, mknąc w kierunku Starej Kuźni. Niespodziewanie podjęliśmy też decyzję, aby odbić w boczną - także asfaltową - drogę. Jechaliśmy sobie nią swobodnie, aż tu nagle ŁUP! Ania wpadła w dziurę. Na pierwszy rzut oka nic się nie stało, ale za chwilę okazało się, że dętka jest jednak przebita. Jak można się domyślić, zostałem wykorzystany, jako tania siła robocza, podczas gdy Ania robiła zdjęcia. Efekt można podziwiać niżej.




Oczywiście nie dałem się tak łatwo wykorzystać! Nie, nie! Strajk włoski, a co! To znaczy pompka zastrajkowała... ;-) Po pół godzinie wyruszyliśmy w dalszą drogę :-) Zanim dotarliśmy do Azot, dwa razy widzieliśmy sarny, a już na Azotach - praktycznie przy zabudowaniach(!) - zająca (a może to był królik? ;-) )



Dalej standardowo pomknęliśmy szlakiem.
To był fajny wyjazd :-) Na początku bez przygód, ale później było już bardziej ciekawie ;-)


Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentowanie jest wyłączone.