Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)

Więcej moich rowerowych statystyk.



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kosiek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
19.34 km 0.00 km teren
00:56 h 20.72 km/h:
Maks. pr.:38.10 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia

Leśna odNoga drogi zachodzącego słońca

Sobota, 6 sierpnia 2011 · dodano: 16.08.2011 | Komentarze 0

Dzisiaj w końcu trochę poczytałem :-) Muszę w końcu ułożyć sobie jakiś plan działania i się go twardo trzymać. Oczywiście nie może zabraknąć w nim miejsca na rower - a przynajmniej nie w taki dzień jak dziś. Już do południa zerkałem na bloga, aby wybrać jakąś przelotową trasę, ale decyzję podjąłem dopiero po południu i to od ręki. Pora sprawdzić leśną odnogę drogi zachodzącego słońca.



Dzisiejsza aura miała na mnie niekorzystny wpływ, toteż jechało mi się dosyć opornie. Mimo to jakoś dojechałem do Pokrzywnicy, po drodze wyprzedzając trzech rowerzystów :-) Po kilku minutach dalszej jazdy, dotarłem do interesującego mnie rozdroża. Odcinek do lasu był jednym z przyjemniejszych podczas dzisiejszej trasy :-) Gdy już byłem między drzewami, droga zrobiła się nieco bardziej wymagająca, ale najciekawiej zrobiło się, gdy wybrałem jedną z odnóg owego traktu. Miejsca wyjeżdżone przez szerokie opony, wypełnione były po brzegi wodą. Dwa razy przenosiłem Kośkę, idąc wąskim przesmykiem między kałużami. Niebawem dotarłem do dwóch zagajników, a stamtąd już na skraj lasu. Musiałem przebić się jeszcze przez skoszone pole i byłem już na drodze. Podczas owego przedzierania się, wpadłem w dziurę, a już na asfalcie szwankować zaczął łańcuch. Kurka! Muszę w końcu wziąć się za ten rower! Jechałem przez kilka dłuższych chwil na sztywnym łańcuchu, ale jeszcze przed Bytkowem, owe złe objawy ustąpiły. Także i ja poczułem się nieco lepiej, więc do domu popędziłem częściej spoglądając na wskazania licznika :-)


Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentowanie jest wyłączone.