Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)

Więcej moich rowerowych statystyk.



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kosiek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
3.18 km 0.00 km teren
00:09 h 21.20 km/h:
Maks. pr.:28.60 km/h
Temperatura:11.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Zbawienne 3 kilometry... :-)

Sobota, 22 października 2011 · dodano: 28.10.2011 | Komentarze 0

PROLOG

Przed długim wyjazdem do Pragi, ostatecznie zdecydowałem się nie brać roweru. Nie wiadomo jakie miałbym tu dla niego warunki, ile czasu miałbym tu być... Przez pierwszy tydzień prawie łkałem, z powodu tej decyzji! Pogoda wyśmienita! Ależ żałowałem... :-/ Już pierwszego dnia wstąpiłem do pobliskiego sklepu rowerowego, aby chociaż sobie popatrzeć... Spośród rzeczy, które kocham właśnie roweru brakowało mi najbardziej. Z bliskimi sobie ludźmi byłem w kontakcie, ale brakowało mi tej rowerowej ENERGII! Ileż mógłbym zobaczyć, mając bazę w Pradze! Po prawie dwóch tygodniach pobytu, zacząłem z jednej strony coraz bardziej pragnąć roweru, a z drugiej wiedziałem, ze już praktycznie połowa pobytu za mną. Mimo to wizja tego, ze mógłbym rowerowo nie wykorzystać pobytu tutaj, nie dawała mi spokoju. Zastanawiałem się tez, czy nie sprawić sobie tutaj jakiegoś wehikułu ;-) Na przykład ten - jedyne 5909 Kc ;-) Pewnie do negocjacji ;-)



Po dwóch pełnych tygodniach pobytu, byłem już zdeterminowany, aby pojechać po Antka, ale na swoje nieszczęście sprawdziłem pogodę na nadchodzący czas. Wyglądało na to, ze złota jesień była już za nami... Faktycznie jeszcze tej samej nocy mocno padało - kilka kropel spadło na mnie już, gdy wracałem ze stacji CD. Następnego dnia nad Praga pojawiły się szare, grube chmury... Tym bardziej zacząłem żałować, ze nie milem tu roweru wcześniej.
Przez weekend wciąż złudnie karmiłem się iluzoryczną wizją sprowadzenia Antka, lub Kosi. Źle się stało, że w kraju tak przyjaznym rowerzystom nie miałem ze sobą dwóch kółek...
Z biegiem czasu sytuacja nieco się uspokoiła, a ja zrozumiałem, że to jest dobry czas na to, aby skupić się na innych sprawach. Oczywiście nie znaczyło to automatycznie, że się na nich skupiałem ;-) Brak roweru kompensowałem sobie codziennymi wizytami na forum. Ba! Nawet wziąłem udział w jednym z konkursów! :-) Coś jednak też zaczynałem czuć pod skora, że mój pobyt w Pradze, nie dobiegnie końca wraz z końcem października. Tak tez miało się stać... A wiec! Jadę do Benusia i po Antka! No w końcu!

***

Wczoraj późnym wieczorem dotarłem do domu :-) Od razu poczułem się spokojniej i stabilniej. Normalka :-) Tutaj jednak szczegółów z życia rodzinnego opisywać nie będę ;-) Nazajutrz pojechałem do Kędzierzyna, ale w drodze zdałem sobie sprawę z tego, że nie mam ani rowerowej kurtki, ani rękawiczek. U Ani okazało się jednak, że rękawiczki były w Antkowej sakwie! Wyjścia wiec nie miałem... Choć z drugiej strony, to przecież do wyjścia się szykowałem! ;-)



Przed klatką chyba miałem lekki uśmiech na twarzy. Poczekałem jeszcze na nawigację i ruszyłem... Troszkę dziwne to uczucie, po tak długiej przerwie... Ba! To moja najdłuższa rowerowa przerwa, od jakiegoś półtora roku! Chwilę później zrobiło się jeszcze dziwniej, bo w związku z "nową" pozycją wydawało mi się, że wręcz leżę :-) Ojejku! :-) Jechałem sobie spokojnie przypominając sobie, jak to jest spoglądać na świat z perspektywy siodełka... Miło... Bardzo miło i spokojnie... :-) Sporadyczne porywy wiatru smagały mnie troszkę po brzuszku, ale... co z tego! :-) Niebawem dotarłem do ostatniego zakrętu na Bema, gdzie zawróciłem, gdyż nie było tam żadnego wjazdu do lasu. Jadąc główną pomyślałem sobie że rower, to jest ta forma aktywności fizycznej, która bardzo mi odpowiada :-) Począłem jechać już w kierunku powrotnym - to miał być przecież jedynie bardzo krótki, wręcz statystyczny wyjazd. Odmieniony wewnętrznie, spokojnie przemierzałem kolejne metry. Przed wejściem do klatki spojrzałem jeszcze na Antka. Rower. Rama, dwa kółka... Od razu do głowy wpadła mi myśl, że to przecież aż nienaturalne, że nie wziąłem go ze sobą od razu.

***

EPILOG

Dzień nie zakończył się jednak rowerowym happy endem. Co prawda spędziliśmy z Anią pół dnia na planowaniu podróży do Pragi z Antkiem, ale ostatecznie nic z tego nie wyszło. Musiałem pogodzić się z faktem, że mimo planu i naprawdę wielkich chęci, znów pozostanie on na miejscu. Nie będzie zwiedzania Pragi i okolic na rowerze...


Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentowanie jest wyłączone.