Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)

Więcej moich rowerowych statystyk.



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kosiek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
22.49 km 0.00 km teren
01:02 h 21.76 km/h:
Maks. pr.:35.40 km/h
Temperatura:7.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Jadę po witaminki! ;-) (nś)

Sobota, 26 listopada 2011 · dodano: 26.11.2011 | Komentarze 0

Nie miałem koncepcji na dzisiejsze przedpołudnie. Rano wyszedłem z Benkiem zauważając, że na zewnątrz było nawet ciepło. A straszyła mnie Ania wczoraj, że wiatr będzie wielki przez weekend ;-) Po powrocie do domu wróciłem do wyrka, wstając już prawie przed dwunastą. Do pionu postawił mnie poniekąd dzwoniący Damian, który jak zwykle okazał się człowiekiem, na którym można polegać. Musiałem się sprężać, a czekał mnie jeszcze spacer z Benusiem.



Na początek udałem się do Damiana, gdzie miałem zamiar spędzić około pięciu minut, ale wyszło jak wyszło ;-) Spotkałem też koleżankę z pracy, wraz ze swoim partnerem, z którym pogadałem na temat nawigacji outdoorowych. W kilka minut później, ruszałem w niedługą trasę do Kędzierzyna. Oczywiście musiałem ją sobie przedłużyć, no bo jakby to było! ;-) A zresztą... Chciałbym dociągnąć do "trzysetki" w listopadzie.
Jechało mi się świetnie. Szybko i rześko. Cholera! Ale ja lubię kręcić! :-) Dystans do Landzmierza pokonałem bardzo sprawnie, uśmiechając się pod nosem i patrząc na obracające się przednie koło :-) Ech ten Anton! Dystans mu niestraszny :-) I w dodatku wygodny jest ;-) Tuż przed wjazdem na polny skrót przed Ciskiem, zacząłem nieco odczuwać wiatr, ponieważ zmieniłem kierunek jazdy. Było to pierwsze ostrzeżenie przed tym, co czekało mnie na drodze w kierunku Kędzierzyna. Wjeżdżając między pola, minąłem starszego, wiejskiego rowerzystę, który pozdrowił mnie uniesieniem ręki. Oczywiście zrobiłem to samo :-) Jak widać nie ma wiochy na wiosce! ;-) Popędziłem dalej, docierając do mostu na Odrze.
Znalazłem się na etapie wyjazdu, gdzie znów dopadł mnie świrek rowerek ;-) Znów pomyślało mi się, że fajnie jest tak śmigać nawet po niedalekiej okolicy :-) Coś mówi mi, że ów "praski" rozbrat z rowerem coś przestawił mi w głowie :-) A poza tym, to w takich momentach przypomina mi się jeden z forumowych wpisów, opisujący wypad jednego z Forumowiczów. Po kilku minutach zatrzymałem się na krótko, na początku szlaku do Starego Koźla. Chciałem przystanąć na chwilę, zanim rzucę się do walki z przeciwnym wiatrem :-) Tempo co prawda momentami spadało całkiem sporo, ale bywało już przecież gorzej ;-) Okazję do podreperowania tempa, złapałem już za pierwszym gospodarstwem, wypatrując biegnącego w oddali w moją stronę czarnego psa. Gdy dystans zmniejszył się mniej więcej o połowę, czworonóg przybrał pozę wyraźnie wskazującą na chęć ataku, po czym położył się na asfalcie, w oczekiwaniu na moje nadejście. To był jego błąd, gdyż w takiej sytuacji mój manewr, był potencjalnie najbardziej skuteczny. Począłem szarżować na psiaka, który wciąż leżał na drodze nieruchomo niczym kamień i uciekł dopiero, gdy dzieliły nas jakieś dwa metry, a trzeba wspomnieć tutaj, iż jechałem dosyć szybko. Poderwał się na ułamek sekundy po tym, gdy spotkały się nasze oczy. Pewny swego odwróciłem się za siebie dopiero po kilku chwilach, widząc psa uciekającego w przeciwnym kierunku :-)
Wraz z każdym kolejnym metrem, do mojej głowy zaczęły docierać kolejne wspomnienia. A to ślub z bocianem, a to skate park za Starym Koźlem i oczywiście jeżyk! :-) Taki krótki odcinek, a tyle się tego nazbierało... :-) Na niebieskim szlaku nagle zatrzymałem się tuż po tym, gdy do głowy wpadła mi myśl, że bez zdjęcia ten wyjazd nie będzie pełny. Od początku trasy, rozglądałem się za jakimś kadrem, ale nic szczególnego nie wpadło mi w oko. Co prawda zdjęć z trasą i z Antkiem mam już sporo, ale co tam! Ja po prostu chciałem uchwycić ten dzień! Jakie to zdjęcie nie będzie, ale niech po prostu będzie :-)




Gdy jechałem dalej, przez moją głowę przelatywały kolejne wspomnienia :-) Między innymi to dzięki temu, jechało mi się dużo przyjemniej przy ciągle towarzyszącym, silnym przeciwnym wietrze :-) Zdecydowanie wturlałem się na króciutki podjazd tuż przed schroniskiem dla zwierząt i znów popędziłem, dolatując do głównej :-) Żeby było śmieszniej, to właśnie w mieście droga była najbardziej wyboista... Mimo to, postanowiłem zakręcić jeszcze jednego - zaplanowanego już wcześniej - rogala po Pogorzelcu. Ciekawe ile przejechałem dzisiaj? :-) Od samego początku wyjazdu nie spojrzałem na dystans, który jednak przecież był dla mnie stosunkowo ważny, bo od niego poniekąd zależało to, jak długi będzie jutrzejszy wypad. Tak, tak :-) Wiatr nie wywiał z mej głowy rowerowych planów! :-) O nie! :-) Szybko jednak zapomniałem o dwóch kółkach, gdyż zaraz po tym, jak otworzyły się anuśkowe drzwi, doleciał do mnie piękny zapach z kuchni... ;-)


Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentowanie jest wyłączone.