Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)

Więcej moich rowerowych statystyk.



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kosiek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
24.19 km 0.00 km teren
00:54 h 26.88 km/h:
Maks. pr.:42.70 km/h
Temperatura:6.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia

Grudzień pobity ;-)

Środa, 28 grudnia 2011 · dodano: 28.12.2011 | Komentarze 0

Po powrocie z pracy chciałem zabrać się za czytanie książki i wzorem wczorajszego dnia, usiąść w siodle dopiero wieczorem. Książkę co prawda do ręki wziąłem, ale weny do czytania nie miałem... Porobiłem więc jakieś pierdółki, aby nie tracić czasu i na rower wyszedłem o wpół do siódmej. Nie było wilgotno jak wczoraj, ale za to chwilami zrywał się mocny wiatr. Postanowiłem jednak spróbować przejechać trasę, z której musiałem zrezygnować ostatnim razem.



Początki nie były łatwe. Wiatr szarpał rowerem i mną, a na drugim moście na Odrze, usłyszałem nawet świst między szprychami. Wiedziałem, że odcinek prostej do Kłodnicy będzie decydujący i na całe szczęście udało mi się go pokonać bardzo sprawnie :-) Stojąc na światłach pomyślałem sobie, że to już jest lepiej niż wczoraj, bo uchwyciłem dalszy przyczółek ;-) Fragment za zabudowaniami, był jednak znowu trudny na tyle, że nawet przeszło mi przez myśl, aby na rondzie zawrócić. Gdzie tam Azoty! Mimo to postanowiłem, że jeszcze wjadę na obwodnicę, sprawdzę jak mi się będzie jechało i ewentualnie zawrócę na skrzyżowaniu przy Castoramie. Było jednak dobrze :-) To był najszybszy odcinek dzisiejszego wyjazdu :-) Prułem przed siebie, machając nogami bardzo żywiołowo i tak się zapędziłem, że po całkiem niedługim czasie, dotarłem do Piastów :-) Tak :-) Teraz, to było już pewne, że moja wizyta na Azotach dojdzie do skutku :-)
Po chwili oczekiwania, ruszyłem dynamicznie ze świateł, ale niestety bardzo szybko zostałem spowolniony przez duże nierówności i doły na drodze. Masakra... No co to ma być! Żenua na maksa... Nieco wolniejszym tempem dojechałem do skrzyżowania i odbiłem w kierunku Azot. Między drzewami zrobiło się spokojniej, a że nawierzchnia była też lepsza, to mogłem troszkę przycisnąć. Po kilkuset metrach minąłem biegnącego znad przeciwka człeka i z małym oporem wiatru, wjechałem na wzniesienie nad torami. Gdy puściłem się z góry i zaczynałem nabierać prędkości, do głosu doszedł łańcuch i wciąż odzywające się co jakiś czas pojedyncze ogniwko, które powodowało przeskakiwanie na dolnej zębatce wózka. No rzesz kurka... Muszę na poważnie zabrać się za rowerową wiedzę tak, abym mógł sam serwisować swoje jednoślady. To w mojej sytuacji konieczność. Zatrzymałem się na osiedlu, aby udrożnić drogi oddechowe i łyknąć Halls'a, a przy okazji wyczaiłem miejsce, gdzie schowało się owe niesforne ogniwo. Gdy po kilku chwilach ruszałem dalej, było już znacznie lepiej :-) Na tyle dobrze, że psoty łańcucha nie były wyczuwalne :-) Odbiłem w kierunku Gliwickiej i znów depnąłem. Kilka chwil na wyrównanie oddechu na postoju zrobiło swoje :-)
Początkowo jechałem trochę niepewnie na połatanej drodze, ale później wskazania licznika znowu były wysokie :-) Tylko raz zawiało mną w miejscu, gdzie las miał duży prześwit, także biorąc pod uwagę ogólnie panujące warunki muszę przyznać, że jechało mi się bardzo dobrze :-) Na ścianę wiatru natknąłem się, gdy zjechałem z głównej do Brzeziec, ale uporałem się z nią dosyć szybko :-) Dalsza droga do Kędzierzyna, była już spokojniejsza, choć odczuwałem jednak silny boczny wiatr. Mimo to udawało mi się utrzymywać nawet bardzo wysokie prędkości i do ronda dotarłem szybciutko :-) Swoim zwyczajem wjechałem na nie dynamicznie i tak też je przejechałem, utrzymując wysoką dynamikę jazdy jeszcze przez jakiś czas :-) Nieco znużony już wyjazdem, zwolniłem troszkę przed rozwidleniem, ale szybko zostałem zmotywowany, przez dojeżdżający do mnie autobus. Momentalnie depnąłem na pedał i śmignąłem przez skrzyżowanie :-) Niestety prosta do Koźla, okazała się być najgorszym fragmentem dzisiejszego wyjazdu. Musiałem mocno zwolnić, ale już przy drodze rowerowej było lepiej :-) Wiatr co prawda dało się jeszcze odczuć na mostach, lecz pokonałem je siłą rozpędu i w chwilę później dojechałem do świateł, za którymi mocno nabrałem prędkości. W domu odczytałem SMS'a od Ani: "Co robisz?" - pytała. "Byłem na Azotach... :-))"


Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentowanie jest wyłączone.