Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)

Więcej moich rowerowych statystyk.



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kosiek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
17.45 km 0.00 km teren
00:47 h 22.28 km/h:
Maks. pr.:39.80 km/h
Temperatura:3.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia

Zimowe zakończenie roku :-)

Piątek, 30 grudnia 2011 · dodano: 30.12.2011 | Komentarze 0

W ciągu dnia przyszedł mail, że o trzynastej można czuć się już wolnym jak ptak :-) Na krótko przed opuszczeniem biura zauważyłem, że słońce zaczęło delikatnie oświetlać dzień. Od razu do głowy wpadła mi myśl o rowerze! :-) Czułem, że nie mogę dziś odpuścić!
Po powrocie do domu wyszedłem z Benkiem, który znów czekał na mnie na parapecie kuchennego okna. Gdy wróciliśmy, wybrałem jeszcze trasę i ruszyłem w drogę! :-)



Już nie było tak jasno, jak jeszcze choćby kilkanaście minut temu. Podczas jazdy czułem też podmuchy wiatru - momentami na tyle silne, że zacząłem rozważać przejazd tylko parkiem i powrót. Z drugiej zaś strony miałem ogromną chęć pokonania choćby kilkunastu kilometrów! Pod koniec parku sprawdzałem w głowie możliwe warianty przejazdu i ostatecznie zdecydowałem, że zgodnie z pierwotnym planem, pojadę przez Dębową, a później to się zobaczy ;-) Od samego początku nie cisnąłem zbytnio :-) Ot jechałem sobie swoim, niezbyt wolnym tempem :-) Gdy wjechałem na asfalt zauważyłem drogę budowlaną, biegnącą obok obwodnicy. Chyba nadszedł czas, aby się nią przejechać :-) Zmiana planów nastąpiła z miejsca :-)
Moje tempo nieco spadło z uwagi na wilgoć i małe kałuże. Zauważyłem też, że nad Większycami pada deszcz, a chmury idą w stronę Koźla. To spowodowało, że moje plany ponownie uległy zmianie. Postanowiłem nie jechać przez Radziejów, ale odbić do Reńskiej, a stamtąd główną "krajówką", dostać się do drogi powrotnej przez Dębową licząc, że w międzyczasie chmury odejdą w siną dal :-) Gdy już zbierałem się do odjazdu, wyprzedziła mnie para młodocianych rowerzystów. Do rozwidlenia dotarłem jednak przed nimi, jadąc cały czas swoim tempem.




Skierowałem się w stronę zabudowań obiecując sobie, że wrócę tu kiedyś lepszą porą i sprawdzę, gdzie prowadzi owa droga w drugą stronę. Całkiem szybko dotarłem do głównej i następnie odbiłem na wzniesienie, które zostało pokonane co najmniej sprawnie ;-) W międzyczasie zacząłem też zastanawiać się, czy aby nie znajdę gdzieś jakiegoś skrótu. Jednocześnie ominąłbym ruchliwą drogę i był prawdopodobnie troszkę szybciej w domu, bo nad głową zaczęło robić mi się nieciekawie ;-) Spadło nawet na mnie kilka kropel deszczu. Cały czas w swych rozważaniach miałem na myśli drogę asfaltową, a tymczasem tuż przed "krajówką" odbiłem na utwardzony trakt, który później zamienił się w polną drogę. Nie chciałem jednak wracać i zacząłem brnąć przed siebie. Jazda stała się bardziej powolna, ale jakoś nie przeszkadzało mi to :-) Co prawda w założeniu miał to być swobodny przejazd, ale cieszyłem się bardzo z tego, że w ogóle mogłem dziś nabić trochę kilometrów poza miastem :-) W pewnym momencie zauważyłem w pewnej odległości przed sobą jeźdźca na koniu, a gdy dotarłem do skrzyżowania, postanowiłem udać się jego śladem :-) Niebawem byłem już w Dębowej :-)
Na asfalcie momentalnie przycisnąłem. MXS rósł co chwilę, odsuwając w niepamięć dotychczasowe dwadzieścia sześć, obrazujące spokojny charakter mojej dotychczasowej jazdy :-) Wartość na liczniku skakała tym bardziej, ponieważ sprzyjał mi wiatr. Na wylocie miejscowości zatrzymałem się tylko na moment, aby zmienić baterie w nawigacji i znów swobodnie jechałem przed siebie, zmagając się co kilka chwil z porywistym, bocznym wiatrem. Zaczął też mocniej padać deszcz, a po chwili malutki śnieg. Pomyślałem sobie, że to pierwszy raz, gdy mam okazję poczuć zimę na rowerze w tym roku :-) Poprzedniej zimy, to dopiero było... :-) Tymczasem zauważyłem, że nad Koźlem jest luka w opadach i miałem nadzieję, że uda mi się w nią wstrzelić, ale niestety... :-) Gdy jechałem parkiem, miałem już widocznie mokrą kurtkę i spodnie :-) Nie było jednak źle! Naprawdę cieszyłem się z przejechanych dziś kilometrów :-) Chyba było mi to potrzebne... :-)


Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentowanie jest wyłączone.