Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)

Więcej moich rowerowych statystyk.



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kosiek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
5.13 km 0.00 km teren
00:14 h 21.99 km/h:
Maks. pr.:40.90 km/h
Temperatura:6.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Wow!

Czwartek, 12 stycznia 2012 · dodano: 12.01.2012 | Komentarze 0

W ciągu dnia zrobiła się ładna, słoneczna pogoda. Pomyślałem sobie, że tak fajnie rowerowo się zrobiło... Gdybym miał czas wolny, to na pewno spędzałbym go na rowerze :-) Po kilkunastu minutach dostałem maila od Ani, że na dworze jest... rowerowo :-)
Już od kilku dni śledziłem pogodę w serwisie komórkowym i nastawiałem się na wyjazd dzisiaj. Byłoby też fajnie, gdyby druga połowa stycznia, była cieplejsza :-) Niestety nie zanosi się na to, więc trzeba chwytać każdy dzień :-) Liczę bardzo cichutko na to, że uda mi się pobić styczeń ;-)



Do domu wróciliśmy szybciutko :-) Niestety Ania nie czuła się do końca optymalnie (bidulę zmęczenie dopadło). Ja natomiast byłem dziś jej przeciwieństwem - dosłownie tryskałem energią! :-) Wyjście na rower było oczywistością, więc po bardzo krótkiej naradzie, zdecydowałem się pójść na samotną przejażdżkę, obmyślając trasę w try migi :-) Wyszorowany wczorajszego wieczoru w wannie Antek, prezentował się bardzo elegancko! :-)
Na zewnątrz było ciepło, ale również troszkę wietrznie. Na szczęście większość zaplanowanej na dzisiejszy wyjazd trasy, przebiegała pomiędzy drzewami, więc komfort jazdy miałem zapewniony :-) Przed klatką ponownie zerknąłem na Antka, a świadomość że jestem jego właścicielem, wywołała we mnie przyjemne uczucie :-) Wyruszając od razu dynamicznie nabrałem prędkości i po stosunkowo krótkim czasie, dotarłem do lasku, który miał doprowadzić mnie do Azot. Byłem rozradowany :-) Nareszcie mogłem trochę pokręcić! Mój organizm dawał mi jasne sygnały... :-) Tak. Uwielbiam :-) Nie przeszkadzała mi pogłębiająca się szarość dnia, ani mokre pobocze asfaltowej drogi, którą właśnie mknąłem :-) Było bajecznie! :-)
Gdy wjechałem do lasku okazało się, że droga jest sucha na tyle, że nie musiałem zdejmować nogi z pedałów :-) To dobrze, bo miałem ochotę na dynamiczną jazdę, co zresztą chyba odpowiadało także Antkowi ;-) Przejechaliśmy kilkaset metrów, aż tu nagle dojrzałem po prawej stronie łunę bijącą za lasem. Ów widok był doprawdy przedni! Momentalnie zatrzymałem się, aby przyjrzeć się temu zjawisku i zrobić kilka fotek. Czegoś takiego jeszcze nie widziałem :-) Mimo to, starałem się wypełnić dzisiejszy plan, ale po przejechaniu kolejnych kilkudziesięciu metrów, zatrzymałem się ponownie! W tym miejscu widok był jeszcze lepszy! W końcu dotarłem do skraju lasu i praktycznie oczom swym nie uwierzyłem! W pewnym momencie przyszło mi nawet na myśl, że Koźle płonie! Obraz przed oczami był wręcz fenomenalny! Naprawdę opłacało się wyjść na rower :-) Po raz kolejny otrzymałem żywy przykład na to, ile rower może podsunąć frajdy, zadumy i fascynacji :-) Gdy po kilku minutach słońce schowało się na tyle, iż towarzyszący mu płomienny widok powoli tracił na sile, postanowiłem ponownie ruszyć w drogę. Nie chciałem już jednak realizować zamysłu na dzisiejszą trasę. Pomyślało mi się o Ani i o tym, że chyba byłoby lepiej, gdybym wrócił szybciej. Nie chciałem "psuć" dzisiejszego przeżycia innymi przygodami, które pewnie czekałyby na mnie na dalszej trasie :-) Poza tym zaczynało się już mocniej ściemniać i jazda między drzewami nie byłaby już tak przyjemna :-) Postanowiłem sprawdzić więc ścieżkę, która odchodziła od leśnej drogi i która sama po chwili stała się drogą :-)





Po kilku minutach i bardzo krótkiej przeprawie przez kawałek plaży na drodze, dojechałem do asfaltowego odcinka, na który jednak nawet nie wjechałem, ponownie niknąc między drzewami. Zapaliłem lampkę na najmocniejszy poziom i bez problemów dotarłem do Pogorzelca, gdzie postanowiłem zakręcić jeszcze małe kółeczko. Tempo jazdy od razu wzrosło, a na głównej wykręciłem całkiem spory MXS dzisiejszego wyjazdu, pedałując przy tym bardzo swobodnie i energicznie zarazem :-) To było bardzo fajne przeżycie :-) Niebawem dotarłem do centrum, nie zwalniając zanadto i po kilku następnych skrzyżowaniach, zatrzymałem się przed klatką schodową, czując zimne powietrze w gardle i ogarniające mnie zadowolenie :-) Wiedziałem, że dystans dzisiejszego wyjazdu nie będzie dla mnie zadowalający, ale jednocześnie cały czas w pamięci miałem widok ognistej łuny na niebie... :-) Stanowiło to 100% rekompensaty :-)


Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentowanie jest wyłączone.