Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)

Więcej moich rowerowych statystyk.



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kosiek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
33.82 km 0.00 km teren
01:30 h 22.55 km/h:
Maks. pr.:35.40 km/h
Temperatura:4.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia

Cyklo-Cross Żabieniec, edycja 13

Sobota, 21 stycznia 2012 · dodano: 21.01.2012 | Komentarze 0

Spałem dziś twardo i z łóżka zwlekłem się po dziesiątej, po kilkukrotnym budzeniu przez Benka od samego rańca :-) Oczywiście w pierwszej kolejności był spacer :-) Gdy wróciliśmy, nie miałem już zbytnio czasu, aby nawet choć trochę się ogarnąć :-) O jedenastej zaczynał się wyścig, a w międzyczasie wyczytałem nawet, że pierwszy start miał być już pół godziny wcześniej! :-) Co prawda nie ciągnęło mnie tam aż tak bardzo, ale zawsze to jakaś atrakcja do zobaczenia :-) Miałem przecież blisko :-)



Do Kłodnicy doturlałem się całkiem szybko :-) Tam jednak zaczęły się małe schodki :-) Wiedziałem co prawda, gdzie mogę spodziewać się owego wyścigu, ale pasowało najpierw podjechać pod Dom Kultury (którego zresztą nie dojrzałem), aby mieć większą pewność i nie błądzić. Nie zatrzymując się jednak nawet, skręciłem w ośnieżoną od samego początku boczną uliczkę - raz nawet postawiło mnie bokiem, ale bez problemu ustałem :-) Po kilku kolejnych perypetiach, dojechałem do skrzyżowania i dalej - drogą już bez śniegu, za to z mnóstwem wody - dotarłem na miejsce :-) Zdążyłem akurat przed startem najmłodszych uczestników :-) Nie obyło się bez mocnego współzawodnictwa i zaangażowania! Byłem też świadkiem kilku wywrotek :-) Młodzi dali z siebie naprawdę sporo! :-)



Gdy uczestnicy przejechali regulaminowe dwa okrążenia, przeniosłem się na wzniesienie, aby mieć lepszy widok. Jak się okazało, w obrębie tego miejsca przebiegała rywalizacja następnej grupy wiekowej :-) Spędziłem tam nieco więcej czasu, a ostatecznie widzem imprezy, byłem około godziny :-) Szkoda, że jest ona tak słabo wypromowana. Rozumiem, że to raczej regionalny wyścig, ale gdybym nie był miejscowym, to pewnie bym na niego nie trafił w ogóle... Podsumowując warto było podjechać i popatrzeć jak rowerki śmigają! :-)









Nie chciałem już czekać na start ostatniej grupy zawodników i udałem się w drogę, aby w końcu zacząć nabijać kilometry na swoje konto :-) Szybko okazało się, że nie będzie to idylla, z powodu podwiewającego wiatru. Cóż to jednak? Wiatr, to nie przeszkoda!
Gdy dojechałem do głównej, ku swojemu zaskoczeniu, nie umiałem odnaleźć się w przestrzeni i tym samym zaplanować konkretnej trasy :-) Postanowiłem póki co jechać przed siebie. Punkt położenia złapałem, gdy wyjechałem z Kłodnicy :-) Gdy jechałem lasem w kierunku Raszowej pomyślałem sobie, że to bardzo fajne tak budować kondycję na rowerze. Para wydobywała się z moich ust. Poczułem się szczęśliwy :-)



Przed Łąkami Kozielskimi wiatr zaczął się wzmagać. Miałem jednak to szczęście, że większość trasy do Cisowej, mogłem pokonać bez podmuchów w twarz. Sytuacja zmieniła się jednak, gdy wyjechałem na drogę do Kędzierzyna. Wiatr na odcinku przed lasem mocno przeszkadzał. Dodatkowo byłem też trochę mokry po całej dzisiejszej trasie - roztopiony śnieg pozostawił na asfaltach mnóstwo wody. Wkradło się małe zmęczenie. Na skraju lasu przystanąłem na momencik i w dalszą drogę ruszyłem już bardziej energicznie, szybko pokonując odcinek do kuźniczkowych zabudowań :-) Teraz czekała mnie przeprawa przez obwodnicę, która również nie należała do przyjemnych z uwagi na nieustający wiatr. Musiałem jednak dać radę :-) Co prawda przeszło mi przez myśl, aby odbić do lasku na Żabieńcu dla skrócenia dystansu, ale przecież nie byłaby to dobra decyzja - pewnie ugrzązłbym gdzieś w śniegu ;-) Sytuacja poprawiła się za rondem, gdzie zmieniłem kierunek jazdy :-) Do świateł w Kłodnicy dotarłem nawet szybko, ale już za nimi znów musiałem zmagać się z lekkim znużeniem. Nauczony jednak rowerowym doświadczeniem wciąż pedałowałem, wjeżdżając do Koźla po całkiem niedługim czasie :-) Dom, to była już tylko kwestia czasu :-)
Wyszedł mi dziś całkiem fajny dystans :-) Może jest jeszcze szansa? ;-)


Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentowanie jest wyłączone.