Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)

Więcej moich rowerowych statystyk.



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kosiek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
19.68 km 0.00 km teren
00:55 h 21.47 km/h:
Maks. pr.:33.60 km/h
Temperatura:-4.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia

Mroźno... Już niedługo :-)

Niedziela, 29 stycznia 2012 · dodano: 29.01.2012 | Komentarze 0

Wyglądało na to, że dzisiejszy dzień będzie podobny do wczorajszego. Zjedliśmy śniadanko i zapodaliśmy film. Powoli oczekiwałem na to, aż dzień za oknem się nagrzeje...



Krótko po starcie pomyślałem sobie, że przetnę ponownie osiedle "M". To był dobry pomysł :-) Zauważyłem kilka dodatkowych szczegółów, a także zaobserwowałem dwoje dzieciaków, wygłupiających się na zamarzniętej kałuży - chwilę później oboje na niej leżeli ;-) W międzyczasie kilka metrów dalej pojawił się jakiś pan z małym pieskiem, który o dziwo od razu zaczął szaleć na mój widok :-) Standardowe pytanie do właściciela i już byliśmy z psiakiem zaprzyjaźnieni :-) Po kilku chwilkach zabawy z pięciomiesięcznym czarnym czworonogiem, pomknąłem dalej przed siebie, kierując się w stronę Brzeziec. Jechałem całkiem szybko i żwawo, ale funkcjonowałem raczej w obrębie własnych myśli. Mimo to pedałowało mi się przyjemnie :-) Cieszyłem się z kolejnego dnia i nie przeszkadzał mi panujący mróz :-)
W samych Brzeźcach depnąłem trochę mocniej, korzystając z dobrodziejstwa asfaltowej drogi :-) Na szlaku do Starego Koźla minąłem starszą parę z rowerami, którzy przystanęli tam, gdy i ja miałem krótką pauzę, kilkaset metrów wcześniej. Kobieta popatrzyła na mnie przyjaźnie. Rowerowe braterstwo :-) Dynamicznie zjechałem na główną i śmiało pomknąłem w kierunku Azot, po czym zatrzymałem się na pół minuty, gdy wjechałem na leśny skrót. Znalazłem miejsce ciszy. Naokoło drogi leżał nienaruszony śnieg. Po kilku chwilach jazdy, ujrzałem przed sobą malowniczą, drogową eskę, pomiędzy drzewami i zimową bielą. Pokonałem ją szybko i znów byłem na asfalcie. Nim się obejrzałem, byłem już na Białym Ługu :-) Mimo że droga momentami była całkowicie oblodzona, nie zwolniłem praktycznie wcale. Może to i dlatego zacząłem odczuwać większy chłód? Kilkaset metrów prostej za skrzyżowaniem, było trochę bardziej wymagające ze względu na skamieniałe od mrozu koleiny. Wciąż jednak deptałem, zatrzymując się dopiero przed dwiema, większymi niż zwykle, zamarzniętymi kałużami. Przejechałem przez pierwszą z nich po samym środku z lekką obawą i frajdą jednocześnie :-) Będąc między nimi, postanowiłem na moment się zatrzymać. Chwilkę później z jednego z drzew rosnących obok drogi, rozległ się dźwięk uderzającego o korę dzięcioła. Znowu :-) Przysłuchałem się dłuższą chwilkę, po czym pokonałem kolejną lodową kałużę. Oczywiście z podobnymi emocjami :-)




Kolejny etap trasy, to przejazd przez Lenartowice. Nie działo się nic szczególnego prócz tego, że zacząłem lekko przyspieszać i czułem, że powoli zacząłem opuszczać swe myśli. To był dobry znak :-) Kręciłem żwawo, szybko docierając do drogi do Cisowej, z której skierowałem się już w kierunku powrotnym. Nie ujechałem daleko, zauważając przy wjeździe na żółty szlak tablicę informacyjną i oznaczenie czarnego szlaku. Zatrzymałem rower i oparłem go o betonową barierę mostu na Kanale, wracając się kilkanaście metrów na piechotę. O dziwo była to tablica z Urzędu Miasta w Leśnicy! Trzeba im przyznać, że robią dobrą robotę! :-) Ciekawe kiedy za podobną wezmą się włodarze naszego miasta... "Droga" rowerowa woła o pomstę!
Po kilku minutach zjechałem z asfaltu, znikając między drzewami. Wracał rowerowy power :-) Nie zważałem na nierówności i gnałem przed siebie :-) Wiedziałem też, że nastała już pora aby wracać i cieszyłem się z tego :-) Wyszedł mi fajny dystans, a jednocześnie nie jeździłem nadmiernie długo :-) Reszta dnia przed nami... :-) Poza tym... :-) Czułem się już odmiennie. Lepiej :-) Utrzymałem wysokie tempo, mając w myślach pozostały dystans i fakt, jak niewiele dzieli mnie od końca przejażdżki. Kuźniczki, działki, przejazd pod wiaduktem i leśny odcinek. To wszystko pokonałem na gazie. Dla frajdy :-) Musiałem jednak zatrzymać się na mostku, oddzielającym ogródki od obwodnicy :-) Na rzeczce pływało całkiem sporo kaczek i postanowiłem zrobić im kilka fotek :-) Zachowywały się całkiem spokojnie :-) Niestety zaczęły porządniej pozować dopiero wtedy, gdy schowałem aparat do sakwy :-) W sekundę później na tafli wody wylądowały zgrabnie dwie pary ptaków, gdzieś obok inna z gracją majstrowała coś przy skrzydle, a kolejna przeleciała obok mnie tak nisko, że usłyszałem trzepot skrzydeł wręcz nienaturalnie głośno :-) Obserwowanie tych zwierząt, było bardzo fajnym dopełnieniem dzisiejszego przejazdu :-) Energicznie ruszyłem dalej i po niewielkim odstępie czasu, mknąłem wzdłuż stacji PKP. Tak, odblokowałem się wewnętrznie. Pomyślałem sobie też, że dzisiejsze wyjście było mi potrzebne. Wracałem pozytywny :-)





Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentowanie jest wyłączone.