Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)

Więcej moich rowerowych statystyk.



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kosiek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
7.41 km 0.00 km teren
00:22 h 20.21 km/h:
Maks. pr.:31.80 km/h
Temperatura:-4.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia

Sprawdzam przejście przy młynie

Poniedziałek, 13 lutego 2012 · dodano: 13.02.2012 | Komentarze 0

Dziś niestety musiałem wstać dużo wcześniej niż zwykle. Po miesiącu od wizyty u ortopedy, pasowało w końcu zrobić prześwietlenie prawego kolana :-) Już w drodze na przystanek nieco zmarzłem, ale dopiero droga do pracy uświadomiła mi, jak bardzo zimno było tego dnia. Zasłyszałem na szczęście, że według prognoz to już ostatni tak mroźny dzień. Jak na zawołanie, po południu było wyraźnie cieplej :-) W zasadzie, to już po przekroczeniu progu mieszkania, zdałem sobie sprawę z tego, że chcę :-) Iskierki świeciły się w oczkach :-)



Poza zabudowania wyjechałem całkiem szybko, odkrywając nową ścieżkę, prowadzącą do obwodnicy. Ziemia była bardzo mocno przymarznięta, ale nic nie robiłem sobie z kolein :-) Rozejrzałem się za to dookoła, wypatrując jedną odnogę, którą sprawdzę pewnie niebawem :-) Gdy dojechałem do asfaltu, od razu nabrałem większej prędkości, nie szalejąc jednak zbytnio. Gładka nawierzchnia spowodowała też to, że zacząłem relaksować się jazdą, minimalnie się w nią zatapiając. Ponadto wzdłuż drogi, biegła ciekawie przymarznięta rzeczka. Gdy byłem już praktycznie przy młynie, zauważyłem patrol policji drogowej, więc odruchowo włączyłem przednią lampkę, ale i tak było już za późno :-) Sekundę potem zdało mi się, że stojący przy poboczu policjant, machnął do mnie lizakiem. Niestety okazało się to rzeczywistością :-) Zamieniliśmy kilka zdań i na szczęście stróż prawa, okazał się być dla mnie łaskawy :-) Odbiłem więc w kierunku młynu, chcąc sprawdzić rzekome przejście na Żabieniec, o którym powiedziała mi Ania, ale napotkałem przed sobą jedynie ogromną bramę, za którą znajdowały się ogródki działkowe. Wcześniej na mostku minąłem też rzeczkę, która z tej perspektywy wyglądała jeszcze ładniej. Pożałowałem, że nie zabrałem ze sobą aparatu... A nuż wczorajsze fotograficzne ćwiczenia okazałyby się owocne i potrafiłbym wykonać zdjęcie przy niedostatecznej ilości światła? Nie rozstrząsając tego zbytnio, zawróciłem z powrotem na obwodnicę, zmierzając w kierunku Ronda Milenijnego.
Przez pierwszą chwilę zastanawiałem się, jak wytyczyć sobie dalszy przejazd. Nie chciałem jechać miastem, więc od razu wpadło mi do głowy, aby polnym traktem przy drodze rowerowej dojechać na Żabieniec. Jedyną niewiadomą, była potencjalna ilość śniegu na tej trasie, ale mimo to postanowiłem spróbować :-) Była to bardzo dobra decyzja, ponieważ cały odcinek aż do zabudowań, był całkowicie przejezdny. Ba! Mknąc tak przed siebie z dala od samochodowego szumu, poczułem się przez moment, jakbym znajdował się gdzieś na zupełnym odludziu :-) Przede mną była tylko biel :-) W pewnej chwili zauważyłem, że z prawej strony nabiegają dwie trochę wyrośnięte sarenki :-) Przecięły drogę jakieś 20 metrów przede mną i dobiegły aż do położonych nieco dalej krzaków. Zatrzymałem się przed mostkiem, aby na nie popatrzeć przez moment, a następnie ujechałem dosłownie trzy metry - z drugiej strony zarośli, biegły kolejne dwie sarny, nieco większe od pożegnanych przed sekundą towarzyszek :-) Znów popatrzyliśmy się na siebie przez moment, po czym mocniej depnąłem na pedały. Podobnie jak na początku tej drogi, również i tutaj nie przeszkadzały mi nierówności, śnieżek i miejscami dołki wypełnione lodem. Szybko dotarłem więc do domków.
Gdy zwróciłem się w kierunku powrotnym, nabrałem trochę więcej prędkości za sprawą równiejszej nawierzchni. Minąłem jednego biegacza i zniknąłem pomiędzy drzewami. Powoli zaczynało robić się szarzej. Sprawnie dojechałem do działek i pokonując mostek, ponownie znalazłem się przy obwodnicy :-) Po jej drugiej stronie, wjechałem na kostkę chodnikową, na której troszkę rzucało, więc musiałem zwolnić. Gdy wjeżdżałem ośnieżonym asfaltem pod górę, wyprzedziłem jeszcze innego cyklistę i rozpędzając się energicznie, rozpocząłem połykanie ostatniej prostej :-)


Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentowanie jest wyłączone.