Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)

Więcej moich rowerowych statystyk.



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kosiek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
4.65 km 0.00 km teren
00:13 h 21.46 km/h:
Maks. pr.:29.90 km/h
Temperatura:31.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

W chowanego na niebiesko ;-)

Wtorek, 24 lipca 2012 · dodano: 10.04.2013 | Komentarze 0

Poranne wstawanie, to była mała męczarnia. Podświadomie broniłem się przed wejściem w tryb wyjścia z domu. Wstałem później, nie patrząc nawet na zegarek od momentu wyjścia z domu, aż do chwili przed wyruszeniem w drogę. Miałem dużą chęć, aby zostać dziś w domu i nawet bardzo ładny poranek przywołał myśli bardziej negatywne, niż pozytywne. Dlaczego człowiekowi nie jest dane cieszyć się tym w spokoju?



Dojazd do pracy był naprawdę leniwy. Ot po prostu machałem nóżkami. Momentami zawiewał wiatr ale wiedziałem, że na Towarowej będzie po mojej stronie. Co prawda wiał raczej bardziej z boku, ale nie zmagałem się na tym odcinku ze skrzyżowaniami i innymi dziurami w jezdni, więc średnia jakby z automatu sama skoczyła. Na początku drogi zaleciało jakąś spalenizną, a pierwszym akcentem na który zareagowałem pozytywnie, to niebieskie kwiatki :-) Może dziś? :-) Przed wejściem do biurowca stałem się jeszcze obiektem sympatycznych żartów (oczywiście rowerowych, a jak!) dwóch równie sympatycznych koleżanek :-)
Popołudnie było już bardzo ciepłe, a nawet gorące. W połowie Towarowej zauważyłem, że niebieskie kwiatki znów się pochowały i nawet pożałowałem, że nie nazrywam ich dla Aneczki. Nie dałem jednak za wygraną, zadzwoniłem gdzie trzeba i mimo uzyskania niezbyt zachęcającej informacji postanowiłem jednak wrócić w miejsce, gdzie było ich najwięcej. A co mi tam :-) Poczułbym się gorzej, gdybym nie wrócił. Okazało się, że zrywanie będzie dosyć inwazyjne, więc szybko z tego zrezygnowałem i z lekkim sercem ruszyłem w drogę do domu :-) Na końcu ulicy spojrzałem na skrót, ale asfaltem jechało mi się tak dobrze, że postanowiłem z niego nie zjeżdżać :-) Dzień był jednak gorący :-)


Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentowanie jest wyłączone.