Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)

Więcej moich rowerowych statystyk.



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kosiek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
16.53 km 0.00 km teren
01:07 h 14.80 km/h:
Maks. pr.:29.00 km/h
Temperatura:10.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia

Powtórzona niespodzianka :-)

Środa, 28 listopada 2012 · dodano: 12.04.2013 | Komentarze 0

Od samego rana zerkałem co godzinę za okno. Niebko było zasłonięte trochę szarymi chmurkami, więc wahałem się, czy brać dziś urlop z partyzanta. Gdy od Ani dowiedziałem się, że na zewnątrz jest bardzo ciepło, zacząłem mocniej skłaniać się do wyjścia. To mogła być ostatnia okazja...
Plan był taki, żeby Ani zrobić niespodziankę :-) Zadzwoniłem do niej z domu, przebiegle ściągając ją ze spaceru :-) W międzyczasie przygotowałem nas do wyjazdu i w pół godziny po wejściu Ani do domu, jechaliśmy w trasę :-)



Skierowaliśmy się na skrót przy działkach którego Ania nie była do końca świadoma, a następnie obwodnicą dojechaliśmy do kolejnych ogródków. Na przejściu na obwodnicy, samochód z przeciwległego pasa ruchu ładnie się dla nas zatrzymał, a za chwilę to samo zrobił pan na rowerze po drugiej stronie mostka. Miło :-) To był jeszcze etap, gdy wyrywałem się do przodu. Takim sposobem załapaliśmy się na pierwsze zdjęcie :-)



Jadąc już razem skręciliśmy w stronę wiaduktu, a gdy pod nim przejechaliśmy, po chwili zastanowienia uznałem, że zaprezentuję Ani kolejny skrót, jaki odkryłem w tym roku. Po kilkunastu metrach ujrzeliśmy spacerującego w oddali dużego psa. Na szczęście właściciel w porę go zabezpieczył, więc czmychnęliśmy całkiem bezpiecznie :-) W chwilę później czekał nas piaszczysty podjazd o którym oczywiście zapomniałem, kierując nas na tą drogę :-) Ania wturlała Pszczołę na nogach i był to chyba całkiem dobry pomysł. Po chwili odsapnięcia ruszyliśmy w dalszą drogę, jadąc koło siebie, uśmiechając się i ciesząc wzajemną obecnością i rowerowaniem :-) Okazało się też, że Ania po roku czasu pozapominała jak przebiegają nasze rowerowe ścieżki ;-) Tak więc z moją pomocą ( ;-) ) dojechaliśmy do jeziorka na Kuźniczkach, gdzie zabawiliśmy kilka minut, próbując uchwycić kadr tak, aby ominąć wędkarzy na przeciwległym brzegu :-) Ruch dziś był tu większy, niż latem! ;-)




W dalszą drogę ponownie ruszyliśmy pod moim przywództwem, zatrzymując się jeszcze w ostatnim miejscu przy brzegu, rozprawiając przez tą chwilę nad wystającymi bardzo mocno z ziemi korzeniami. W drodze do głównej rozglądałem się wciąż za jesiennymi widokami, zostawiając Aneczkę za plecami, zatrzymując się za mostem na Kanale. Na szczęście asfaltową drogą jechaliśmy ponownie obok siebie :-) Gadaliśmy sobie, całkiem szybko dojeżdżając do Lenartowic. Na główną włączyliśmy się bardzo sprawnie, ale już obierając kierunek na Biały Ług, napotkaliśmy minimalne problemy. Na szczęście pomogła nam pani rowerzystka z przyczepką ;-) Na leśnym skrzyżowaniu strzeliliśmy kolejne foty :-) Nawet wspólne ustawiane, czyli takie jakie Aneczka lubi najbardziej ( ;-) ) wyszły nam całkiem całkiem :-)



Pora jednak była, aby się powoli zbierać. Co prawda Ania miała jeszcze chęć, aby zahaczyć o Stare Koźle, ale o tej porze już byśmy się z tym nie wyrobili o optymalnym czasie. Pojechaliśmy więc założoną wcześniej trasą, korzystając przez chwilę ze zjazdu z wiaduktu :-) Gdy byliśmy już na leśnym skrócie, leśną ciszę przerwał przez moment endurowiec na eMZecie :-) Zaraz po tym gdy nas wyprzedził dojechaliśmy do miejsca, gdzie droga zrobiła się minimalnie rozmoczona i musieliśmy jechać po jej brzegu. Spokojnie daliśmy jednak rady, sprawnie dojeżdżając do ostatniego etapu dzisiejszego wyjazdu, czyli do azotowego skrótu. Ten odcinek pokonaliśmy nad wyraz sprawnie - nawet nie zauważyłem, kiedy zostawiliśmy go za plecami. Jeszcze tylko kilka ulic (gdzie trafił się "ślepy" pieszy z komórką) i już byliśmy na osiedlu. Uradowani... :-)


Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentowanie jest wyłączone.