Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)

Więcej moich rowerowych statystyk.



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kosiek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
13.51 km 0.00 km teren
01:01 h 13.29 km/h:
Maks. pr.:31.20 km/h
Temperatura:9.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Ach ten tatko marudzi... ;-)

Środa, 1 maja 2013 · dodano: 17.06.2013 | Komentarze 0

Po powrocie z Opola nie miałem za bardzo ochoty przesiedzieć w domu reszty wolnego. Wymyśliłem więc, że wyjdę z Bąbelkiem na rower :-) Ania co prawda od razu zwróciła uwagę na fakt, że za mniej jak godzinę będzie pora karmienia, siejąc niepewność w moje chęci. Do tego dochodziło też w pełni zachmurzone niebo. Niemniej jednak gdy już przewiosłowaliśmy całe jedzonko, z całą pewnością stwierdziłem, że wychodzimy! :-) Tym razem wyjazd miał być w męskim gronie, ale Aneczka chyba nam tego pożałowała i od razu zaczęła szykować się razem z nami :-) Po raz kolejny czekało mnie ściąganie całego majdanu na samiusieńki dół... :-)


Temperatura odczuwalna nie była wcale tak niska, jakby się można było tego spodziewać. Co prawda już na początku działkowego skrótu założyłem kurtkę ale bywało przecież, że jeździło się w gorszych warunkach. OK. Do tej pory bez Bąbelka, ale i jego trzeba będzie hartować :-) Jadąc skrótem, łapałem kolejne przyczepkowe doświadczenia - tym razem na nieustannych hopkach :-) Obwodnicę pokonaliśmy sprawnie, a następną przeszkodą był wąski mostek przed kolejnymi ogródkami działkowymi. Dałem radę ;-) Po chwili zrobiliśmy pierwszy przystanek, zatrzymując się na skraju lasku, zamieniając Bąbelkowi Janusza (kto wymyślił takie imię?!?) na smoczka ;-) Nie ujechaliśmy daleko, a tu pojawiła się kolejna przeszkoda w postaci mocno zaciemnionego wiaduktu. Trudność polegała na tym, że jechaliśmy na wysokim chodniku, szerokości około metra :-) Dalej zdecydowałem, że wjedziemy w osiedle domków, aby nie jechać główną i na tym odcinku oderwałem się od Ani, czekając na nią już po wykręceniu całego rogala. Po kilku sekundach zjechaliśmy w kierunku działek. Tutaj zaczął się dla mnie odcinek, gdzie nierzadko musiałem zwalniać do prędkości niższej niż dziesięć kilometrów, z uwagi na nierówności i wyboje. Poza tym na samym końcu był odcinek biegnący tuż przy brzegu Kłodnicy, a ścieżka była dosyć wąska. Tato jednak dał rady ;-)





Gdy dojeżdżaliśmy do zabudowań, Ania rzuciła hasło abyśmy pokazali się znajomej, ale tymczasem ona nie mogła pokazać się nam ;-) Ruszyliśmy więc w dalszą drogę tym bardziej, że czas podczas dzisiejszego zachmurzonego dnia liczył się jakby podwójnie :-) Ścieżkę rowerową naokoło Piastów pokonaliśmy bardzo sprawnie (ja musiałem hamować prawie do zera na każdym z kilku samochodowych wyjazdów z osiedla), a na ostatniej prostej pozwoliłem sobie przycisnąć i zaczekałem na Aneczkę już między drzewkami :-) Po kilkusetmetrowym wyboistym leśnym odcinku wjechaliśmy na asfalt, gdzie po krótkim podjeździe rzuciłem się w dół, uważając bacznie na wyrwy w drodze(!). Znów czekał nas leśny odcinek, gdzie - co jeszcze do niedawna było nie do pomyślenia - Aneczka odstawiła mnie na dosyć znaczną odległość :-) Ja jednak musiałem mocno zwalniać na wybojach i cały czas uważać z szerokością zestawu. Mimo wszystko dałem rady pokazać jej miejsce, gdzie zagubiłem się podczas marcowego wyjazdu :-) Konieczny był również krótki postój, bo Bąbel zaczął wykazywać znużenie trasą ;-)




Do azotowego skrótu dojechaliśmy bezproblemowo, tylko raz zatrzymując się przy głównej, aby poprawić Bąbelka :-) Gdy minąłem piaski dzielące nas od wjazdu na skrót, początkowe metry pokonaliśmy wspólnie z Aneczką, ale gdy tylko w oddali zarysował się lekki podjazd, postanowiłem przycisnąć aby mieć tam lżej. Było spoko :-) Na kolejnym dogoniłem pewną panią na rowerze, przy której boku biegł mały, śliczny czarny piesek :-) Mogłem go wyprzedzić dopiero, gdy owa rowerzystka zawołała na niego wdzięcznym imieniem Czarek ;-) Gdy już miałem otwartą przestrzeń, niedługo dane było mi się nią cieszyć :-) Zza moich pleców rozległ się bowiem alarm! ;-) Zatrzymałem się i gorączkowo zacząłem szukać smoczka, ale znalazła go dopiero Ania, gdy dojechała po kilku chwilach :-) Na szczęście Bąbel w międzyczasie zdążył uspokoić się na moich rękach :-) Po chwili dojechała też do nas owa pani :-) Zamieniliśmy kilka słów na temat przyczepki, a Czaruś okazał się być bardzo radosny i czarujący ;-) Dalej pomknąłem swoim tempem (naszym tempem ;-) ), dojeżdżając w samotności do asfaltu, ale na szczęście na przedostatnim skrzyżowaniu przed metą Aneczka do nas dołączyła i cała akcja logistyczna przy klatce mogła odbyć się sprawnie tak, jak przystało na zrowerowanych i ześwirowanych rodziców :-)
Morał z tego wyjazdu wyciągnęliśmy taki, że motywowanie dziecka jest bardzo ważne, a wspólna wyprawa nie będzie tak spokojna jak w moich wyobrażeniach ;-)

Od dziś za ślady odpowiada eTrex 30 :-)


Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentowanie jest wyłączone.