Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)

Więcej moich rowerowych statystyk.



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kosiek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
6.74 km 0.00 km teren
00:20 h 20.22 km/h:
Maks. pr.:25.40 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Niebieskim Antkiem po niebieskim szlaku (nś) - sklerotycznie ;-)

Piątek, 31 maja 2013 · dodano: 07.07.2013 | Komentarze 0

Na dziś mieliśmy zaplanowaną sesję zdjęciową z Bąbelkiem :-) Po powrocie poszliśmy jeszcze na lody, ale mnie wciąż było mało. Gdy już o dziewiętnastej byliśmy w domu, postanowiłem złapać rowerowo (w końcu!!!) resztę słonecznych promyków tego dnia :-) Wciąż wierzę, że najlepsze jeszcze przede mną... Oby wróciły dystanse jak niegdyś... :-) Na domiar tego, gdy założyłem pierwszą rękawiczkę, poczułem się jakby dziwnie i obco. Moje dłonie zdecydowanie zapomniały, jak to jest być oplecionym takową rowerową rękawiczką...


Oczywiście standardowo czegoś zapomniałem :-) Na schodach zorientowałem się, że w domu została zwijana kurtka, a już gdy wracaliśmy ze spaceru, robiło się chłodnawo. Mimo to postanowiłem nie wracać na górę, aby nie tracić czasu. Ruszyłem zapominając o dobraniu odpowiedniego kierunku i musiałem pojechać w przeciwną stronę jednokierunkową ulicą. Odbiłem jednak na sąsiednie osiedle i stamtąd kontynuowałem podróż jadąc już w dobrą stronę :-) Nawigacja nie zapisała tego zawijasa, bo wcześniej zapomniałem jeszcze poczekać, aż złapie trop :-) Gdy już rozpędziłem się na asfalcie, koszulka zaczęła podsuwać się do góry, ponieważ pod nią miałem na pasku aparat, zawieszony na szyi :-) Niestety zauważyłem też, że tylne koło Antka bije dosyć mocno. Przeszło mi nawet przez myśl, czy nie zawrócić, bo i ciśnienie w obydwu kołach nie było optymalne, o czym wiedziałem jeszcze przed wyjazdem. Mimo to zdecydowałem się jednak nie skracać przejazdu.
Niebawem dotarłem do drogi prowadzącej na niebieski szlak, na początku której musiałem minąć dwa duże psy, ganiające z ujadaniem za ogrodzeniem. O dziwo czułem pracujące nogi, jednocześnie omijając dziury wypełnione kałużami. Jechałem w świadomości, że późno popołudniowe słońce rzucało już długie cienie i pomyślało mi się, że być może wyjdzie mi coś na którymś ze zdjęć :-) Pierwsza okazja pojawiła się przy rosnących obok drogi drzewach. Ich równy rząd ładnie komponował się w otoczenie :-) Podczas postoju czerpałem radość ze śpiewu ptaków, spokoju i swobody :-) Pozaindustrialny hałas wypełniał jedynie cichutko odgłos silnika motolotni, lecącej z kierunku Dębowej. Relaksowałem się... :-)








Dalsza droga upłynęła mi na spoglądaniu na pola, pięknie zakwitnięte i oświetlone słońcem :-) Na skrzyżowaniu już blisko zabudowań w końcu podjąłem decyzję, że przy następnej okazji sprawdzę, gdzie prowadzi droga po prawej (dziś, gdy tam zerknąłem, zauważyłem grupę rowerzystów jadących w moją stronę). Byłem już w Brzeźcach. Minąłem dwa skrzyżowania i sunąłem powoli w kierunku azotowego skrótu. Wtem zza samochodu wyjechał wprost na mnie chłopak na rowerze. Odległość między nami była na szczęście na tyle duża, że przy odpowiednio szybkiej reakcji, zdołałem awaryjnie wyhamować. Młodziak zebrał natychmiastową reprymendę od babci stojącej za ogrodzeniem.
Za główną zdecydowałem się nie wjeżdżać na ścieżkę, lecz pojechać drogą prosto mimo, że w jednym miejscu na całej jej szerokości miałem kałużę. Co prawda widziałem szansę, aby objechać ją cieniutkim pasem na jej uboczu, ale ostatecznie i tak musiałem mocno zamoczyć obręcze :-) Było fajnie i przypomniało mi się, że Antek nie takie drogi pokonywał :-) Na azotowym skrócie dwa razy zahuczała sowa, a po zmianie kierunku, zacząłem trochę szybciej jechać, mimo wszystko używając czasem średniej zębatki na lekkich podjazdach. Prędkość miałem jednak relaksacyjnie zadowalającą :-) Pozostałą drogę asfaltową, pokonałem również w uszczęśliwiającym mnie tempem, które jednak odbiegało od wartości z najlepszych rowerowo czasów :-)
_
Malutki kroczek.


Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentowanie jest wyłączone.