Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)

Więcej moich rowerowych statystyk.



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kosiek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
15.25 km 0.00 km teren
00:55 h 16.64 km/h:
Maks. pr.:28.50 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Motylkowo :-)

Czwartek, 20 czerwca 2013 · dodano: 08.07.2013 | Komentarze 0

Temperatura dziś była chyba jeszcze wyższa niż wczoraj. Termometr w domu pokazywał co prawda jedyne dwadzieścia sześć stopni, natomiast termometr w samochodzie trzydzieści cztery. Zdecydowanie obstawiałem wartość bliższą temu drugiemu pomiarowi :-) W domu Aneczka zaproponowała rowerowy wyjazd :-) Oczywiście przystałem na to z chęcią :-) Po drodze mieliśmy wstąpić po koleżankę i w takiej grupie wyruszyć na przejażdżkę :-) Na krótko przed wyjściem przypomniała mi się niedawno przejeżdżana po raz pierwszy droga, która na dziś wydawała się być świetną propozycją :-)


Na wyjeździe z osiedla pomyślało mi się, że nawet w czerwcu nie uratuję średniej ;-) Do bloku koleżanki dojechaliśmy z małymi perypetiami, okrążając go ze wszystkich stron :-) Później było szybkie luzowanie przedniego hamulca, który ocierał bardzo mocno o obręcz i ruszyliśmy całą ekipą :-) Oczywiście szybko wydarłem do przodu, co poskutkowało tym, że rozdzieliliśmy się ze sobą na dłuższy czas - ja pojechałem osiedlem, aby uniknąć jazdy Gliwicką, a kobietki pojechały właśnie tam :-) Ostatecznie spotkaliśmy się po kilku minutach przed schroniskiem dla zwierząt :-) Na niebieskim szlaku jechaliśmy raczej równo, z moją lekką dominacją i tak zjeżdżając na boczny trakt, miałem swoje towarzyszki dość daleko za sobą :-) Raptem, o mały włos nie potrąciłem jakiegoś motylka :-) Zaczekaliśmy z Bąbelkiem w cieniku tuż za rozjazdem :-)



Po krótkiej przerwie ruszyliśmy dalej, ale tym razem od razu pojechałem pierwszy, szybko się oddalając :-) Droga naprawdę bardzo dobrze nadawała się na przejażdżkę z przyczepką :-) Słońce również nieźle waliło z nieba i wszyscy byliśmy mocno zgrzani :-) Znów o mały włos nie potrąciłem jakiegoś motylka, a za chwilę kolejnego :-) Między polami było cudnie :-) Ponownie odstawiłem towarzyszki, czekając na nie na polnym nawrocie :-) Już niedługo potem mogły zorientować się, gdzie zaprowadził nas ten bajeczny trakt :-)




Postanowiliśmy zajrzeć do kolejnej koleżanki i teraz jechaliśmy asfaltem. Nie zastaliśmy jej w domu, więc po kilku minutach udaliśmy się w drogę powrotną. Znów jechałem pierwszy, ale widziałem kątem oka jak nasza świeża towarzyszka ledwie wyrabia na rowerze. Po chwili patrząc już przed siebie usłyszałem jedynie gruchot i pierwsze co sobie pomyślałem to "leży!" :-) Na szczęście to tylko błotnik i metalowy koszyk wydały z siebie taki jęk na wybojach przy poboczu :-) Skierowaliśmy się na dalszą część niebieskiego szlaku, gdzie znów przodowałem, ale o dziwo - w pewnym momencie Aneczka przejechała obok mnie niczym rakieta! Nakazała mi nawet odnotować, że jej MXS wynosiło 29,5 km/h :-) Jej licznik nie ma takiej funkcji jak prędkość maksymalna, więc pewnie sobie zmyśliła ;-) Po krótkim postoju na już przy zabudowaniach Starego Koźla, ponownie ruszyliśmy przed siebie. Właścicielka czwartej pary kół z dozą humoru, zaczynała dawać nam do zrozumienia, że to nie jej tempo i dystans :-) Dawała jednak rady :-)
Jako samotny jeździec dojechałem do domków po drugiej stronie głównej ulicy, na chwilę tylko czekając na kobiecą część i później, przebijając się z ciekawością przez piasek na początku azotowego skrótu, rozpocząłem dynamiczną jazdę, chcąc po trochu przegonić wynik Aneczki :-) Niestety mi się to nie udało, ale przecież i tak było bardzo fajnie! :-) Na nawrocie postanowiłem znów poczekać, patrząc jak uśmiecha się do mnie Bąbelek, który przespał ponad połowę wyjazdu :-) Do końca skrótu znów jechałem sam, przy klatce koleżanki daliśmy małemu flachę, a gdy stamtąd ruszaliśmy Ania dziarsko włączyła się do ruchu (ja nie chciałem pakować się z przyczepką) i wypracowała sobie dużą przewagę. Widziałem ją przez moment w bocznej ulicy, a później już tylko usłyszałem jej wołanie spod kamienicy sąsiadów, gdzie spędziliśmy krótkie trzy minuty :-) Na koniec okazało się jeszcze, że Aneczce bardzo spodobała się dzisiejsza trasa i chyba od teraz częstotliwość naszych wyjazdów będzie dużo większa :-)


Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentowanie jest wyłączone.