Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)

Więcej moich rowerowych statystyk.



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kosiek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Styczeń, 2015

Dystans całkowity:239.06 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:11:11
Średnia prędkość:21.38 km/h
Maksymalna prędkość:44.00 km/h
Liczba aktywności:14
Średnio na aktywność:17.08 km i 0h 47m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
11.20 km 0.00 km teren
00:30 h 22.40 km/h:
Maks. pr.:39.00 km/h
Temperatura:5.8
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia

Trening 002/2015

Środa, 14 stycznia 2015 · dodano: 20.01.2015 | Komentarze 0

Kontynuacja wczorajszego scenariusza. Rano budzik, chwilowy atak Momentum, wstaję, wychodzę.



Spontanicznie decyduję się zjechać na obwodnicę już przy galerii handlowej. Tam dopada mnie mocny przeciwny wiatr, ale dopiero za rondem na nowej obwodnicy mam okazję poczuć jego siłę. Momentami aż mną szarpie! Raz nawet przy porywie przesunęło mi lekko czapkę! Gdy zauważyłem ekrany dźwiękoszczelne po obu stronach drogi, umysł wysnuł błędną tezę, że tam może troszkę odpoczniemy od towarzysza. Nic bardziej mylnego. Znaleźliśmy się w tunelu, gdzie wszystko było przeciwko nam. Poza tym ruch samochodowy był dziś dużo, dużo większy.
Za rondem po zmianie kierunku mogliśmy przyśpieszyć. Koźle przejechaliśmy zatem bardzo sprawnie. Na początku Dunikowskiego obróciłem głowę za jakimś białym super samochodem, mijającym mnie z przeciwka. Cały ten prosty odcinek przejechałem na wysokiej kadencji. W Kłodnicy znów dopadł nas wiatr, tym razem boczny wiejący pomiędzy budynkami. Po zjeździe na pierwsze osiedle zamyśliłem się trochę, ale już po sekundzie z tego stanu wyrwał mnie pies, który zaczął na mnie szczekać zza mijanego ogrodzenia. Zrobił to na tyle agresywnie, że chyba nawet zabolały mnie napięte mięśnie z prawej strony głowy ;-) Na ostatniej prostej dobiłem jeszcze tak, że opony przy deptaniu na pedały pięknie zaczęły grać na asfalcie :-)

Dane wyjazdu:
11.10 km 0.00 km teren
00:27 h 24.67 km/h:
Maks. pr.:31.00 km/h
Temperatura:5.8
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia

Trening 001/2015

Wtorek, 13 stycznia 2015 · dodano: 20.01.2015 | Komentarze 0

Stało się. To już drugi raz w ciągu kilku dni. W końcu zrobiłem użytek z nastawionego wcześniej budzika. Zadzwonił o 5:55. Było jeszcze ciemno.



Przywitało mnie ciepłe powietrze. Coś zgoła odmiennego niż się spodziewałem. Sprawnie opuściłem osiedle, wjeżdżając po chwili na drogę rowerową, gdzie już wstałem z roweru. Trochę niezgodnie z założeniem. Tutaj też dopadły mnie pierwsze podmuchy wiatru. Na ciemnej obwodnicy termometr wskazywał 5.8 stopnia. Z rzadka wyprzedzały mnie samochody. Na szczęście większość zmotoryzowanych zmierzała w przeciwnym kierunku :-) Wjeżdżając do Koźla zmieniłem tryb lampki na słabszy. Wciąż starałem się utrzymać "przyzwoite" tempo jazdy :-) Zrezygnowałem z drogi rowerowej i przez Kłodnicę dotarłem do Kędzierzyna. Księżyc świecił przez chmury na ciemnym niebie. Gdy byłem już w domu, zauważyłem budzące się słońce... :-) A to śpioch ;-)



Dane wyjazdu:
11.70 km 0.00 km teren
00:30 h 23.40 km/h:
Maks. pr.:37.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kosia

Kosia - ODRODZENIE!

Niedziela, 11 stycznia 2015 · dodano: 20.01.2015 | Komentarze 0

Stało się. Za sprawą genialnej podpowiedzi mojej wspaniałej Aneczki, po długich poszukiwaniach, w końcu udało mi się znaleźć solidnego serwisanta do mojej Kosi. Wczoraj od godziny czternastej, przez kilka godzin rowerek poddawany był przeróżnym zabiegom :-) Dodatkowo wraz z postępem prac, rosło we mnie poczucie szczęścia. Nie wiedziałem jeszcze jak się to skończy, ale miałem dobre przeczucia... :-) Na zewnątrz wyszliśmy dopiero po dziewiętnastej. Było warto.



Przed wyruszeniem w drogę dopompowałem jeszcze koła - tylko tak dla zasady. Zdjąłem też mocowanie licznika, gdyż okazało się, że sam licznik padł. Może to i dobrze, bo w końcu będzie okazja go wymienić. Trasę miałem ułożoną tylko po asfalcie tak, aby nie ubrudzić rowerka :-) Wyjątkiem był jedynie działkowy skrót.
Na pierwszych metrach uważnie zmieniałem przełożenia i od razu cieszyłem się z płynnej pracy całego mechanizmu :-) Pod obciążeniem również pracowały idealnie :-) Pozostałych elementów nawet za bardzo nie sprawdzałem. Już wczoraj było widać, że całość pracuje dokładnie tak, jak powinna :-) Zjechałem na działkową ścieżkę i już po chwili byłem na obwodnicy. Nabrałem prędkości i przełączyłem się na widok licznika w nawigacji. Kosia to zupełnie inna charakterystyka, niż Antoś :-) Przetestowałem też sobie szybką zmianę pozycji w sprincie i jazdę na stojąco. Krótka rama sprawiała, że zmiana pozycji była praktycznie natychmiastowa! :-) Czyżbym miał jeszcze dłużej zastanawiać się nad kolarką? ;-) Dojeżdżając do końca obwodnicy, ujrzałem zmieniające się na czerwono światła. Odstałem więc swoje, ale za to na starcie dynamicznie nabrałem prędkości, zostawiając samochody w tyle. Ot tak całkiem niechcący ;-) Za Lenartowicami musiałem zmagać się jeszcze bardziej z wciąż wiejącym wiatrem. To nie był idealny dzień na rower, ale po prostu nie mogłem nie wyjść! W drodze powrotnej, na obwodnicy jechałem po połamanych gałązkach. To efekt wczorajszych wieczornych i nocnych silnych wiatrów. Dojazd do domku zwieńczyłem przerzuceniem wszystkich biegów w tą i z powrotem :-) Ten rowerek już dawno nie był tak sprawny! :-) 



Dane wyjazdu:
13.46 km 0.00 km teren
00:45 h 17.95 km/h:
Maks. pr.:33.90 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Tym razem po białym Ługu ;-)

Sobota, 3 stycznia 2015 · dodano: 03.01.2015 | Komentarze 0

Gdy do domu wróciła Ania z Karolem, wcale nie miałem parcia na wyjście na rower. Co prawda rano - jeszcze przed ich wyjściem - na widok słońca od razu pomyślałem sobie o rowerze :-) Niemniej jednak gdy z ust Ani padło "jak chcesz, to możesz teraz iść na rower" wiadomo, że szykować zacząłem się od razu :-) Kilka minut i było po sprawie :-) Na dole zagadał mnie jeszcze sąsiad. Pogadaliśmy jakieś kilkanaście minut, więc w trasę wyjechałem dopiero o trzynastej. 



W okolice Białego Ługu dostałem się jadąc miastem i stojąc na wszystkich możliwych światłach :-) Nawierzchnia Białego Ługu była tym razem biała, a w dodatku pokryta szklanką tak bardzo, że w pewnym momencie prawie nie dało się jechać. Raz też mogłem strzelić glebę, ratując się wyciągniętą nogą :-) Za Lenartowicami zaczął lekko doskwierać mi wiatr, ale jak zwykle nie przejmowałem się tym :-) Wkrótce zatem dojechałem do leśnego jeziorka na Kuźniczkach, gdzie Antek zaliczył nietypową sesję zdjęciową :-) Ruszyliśmy z kopyta, śmiało poczynając sobie na ścieżce przy osiedlu domków :-) Obwodnicę przemknęliśmy pod wiatr i już byliśmy w domku :-) Spełnieni... :-)

Biały Biały Ług ;-)


Brud jeszcze po ostatnim wyjeździe. Trzeba w końcu znaleźć czas, by się go pozbyć.


Wciąż na Białym Ługu. Ślady po obronie przed upadkiem ;-)


Przejechana na pełnym biegu zamarznięta kałuża :-)


Po zmianie kierunku :-)


Za Lenartowicami.


Przy Kanale Gliwickim. Jeden z przejeżdżających tędy kierowców był mocno zdziwiony moją obecnością w tym miejscu.

Leśne jeziorko na Kuźniczkach i Antkowa sesja na lodzie ;-)