Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)

Więcej moich rowerowych statystyk.



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kosiek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2017

Dystans całkowity:1355.06 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:56:16
Średnia prędkość:24.08 km/h
Maksymalna prędkość:64.88 km/h
Liczba aktywności:31
Średnio na aktywność:43.71 km i 1h 48m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
50.98 km 0.00 km teren
01:43 h 29.70 km/h:
Maks. pr.:60.81 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cabo

Popołudniowe zapier***anie ;-)

Czwartek, 11 maja 2017 · dodano: 23.12.2017 | Komentarze 0

To był chyba pierwszy tak piękny dzień tego roku! :-) Przez cały ten dzień z dumą nosiłem jedną ze swoich rowerowych koszulek :-) Cała rodzina wybyła na plac zabaw, więc i ja dorwałem swoją zabawkę ;-)



Wyjazd nie rozpoczął się jednak zbyt dobrze. Wpierw na skrzyżowaniu mało brakowało, abym wpakował się pod maskę samochodu, a na wylocie z miasta zaliczyłem dwie wyrwy w jezdni. Później był jeszcze zamknięty tuż przed nosem przejazd w Raszowej, gdy byłem już fajnie rozgrzany. To był na szczęście koniec wtop :-) Już w Raszowej między dachami domów na horyzoncie rysowała się pięknie Góra św. Anny. Widoczność była mega! Po kolejowym postoju zacząłem dobrze kręcić i dość szybko znalazłem się na szczycie :-) Od Dolnej walczyłem dzielnie z wiatrem, a od Olszowej - już na lepszym asfalcie - jeszcze nieco zwiększyłem podróżną prędkość. Okolica i cała aura dzisiejszego dnia aż rwała do przodu! Zresztą nie tylko mnie... Na tym odcinku minąłem kilku kolarzy, a na prostej do Sławięcic goniłem przez większość drogi kolejnego, który gdzieś tam pojawił się na horyzoncie :-) Odcinek do Kędzierzyna nie wyróżniał się niczym nadzwyczajnym, ale już na starcie na obwodnicę wyrwałem tak, że auta miały problem aby mnie wyprzedzić :-) Niektóre z nich zrobiły to dopiero za ostrym zakrętem! :-) Wow... :-) Pięknie się śmiga...

Widoczność była mega! :-)


Cześć! :-)


Dane wyjazdu:
4.92 km 0.00 km teren
00:18 h 16.40 km/h:
Maks. pr.:24.60 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Praca 110517

Czwartek, 11 maja 2017 · dodano: 23.12.2017 | Komentarze 0

Gorsza pobudka o poranku... Tak to jest jak teściowa prowadzi libacje do nocy... ;-)



Na luzaka do pracy - tym razem z Aneczką. Na zakładzie jeszcze postój przy przejeździe kolejowym. Pogodowo szykował się bardzo fajny dzień :-)
Powrót po ciężkim dniu był bardzo sympatyczny :-) Mijaliśmy się to z Aneczką, to z samochodami ;-) Po raz pierwszy w krótkim rękawku :-) Koszulka trzepotała jak za dawnych czasów... :-)



Dane wyjazdu:
13.30 km 0.00 km teren
00:49 h 16.29 km/h:
Maks. pr.:24.80 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Praca 100517

Środa, 10 maja 2017 · dodano: 23.12.2017 | Komentarze 0

Kolejny dzień na rowerze do pracy :-) W nocy był przymrozek, ale na dole wcale nie było już tak zimno jak się tego spodziewałem :-) Przy klatce ruch niesamowity ;-) Same sąsiady ;-)



Dojazd do pracy w słoneczku, bez wiatru, całkowicie bez oporu i totalnie na luzie :-)
W ciągu dnia wpadłem na fajny pomysł, aby po pracy skoczyć z Aneczką gdzieś na krótki objazd :-) Pogoda zrobiła nam się super, a i sam wyjazd był bardzo udany :-)




Dane wyjazdu:
8.14 km 0.00 km teren
00:30 h 16.28 km/h:
Maks. pr.:25.90 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Totalnie na luzaka... :-)

Wtorek, 9 maja 2017 · dodano: 23.12.2017 | Komentarze 0

W trakcie obiadku zapragnąłem roweru :-) Początkowo myślałem o szosie, ale lekko niepewna pogoda odsunęła na bok ten plan :-) Przyszedł czas na Antosia :-)



Śmignąłem sobie na żabieniecki lasek :-) Miało być spokojnie i na totalnym luzie :-) Tak też było, ale nie spodziewiałem się takiego ruchu! Spacerowicze, czy to pary, czy z pieskami, rowerzyści :-) Prawie tłum! ;-) Pod koniec wyjazdu nawet zmarzłem... :-)



Dane wyjazdu:
4.87 km 0.00 km teren
00:20 h 14.61 km/h:
Maks. pr.:25.60 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Praca 090517

Wtorek, 9 maja 2017 · dodano: 23.12.2017 | Komentarze 0

Poranek dłuższy za sprawą wcześniejszej pobudki :-) Dwie minuty później Karol obudził się już cały dom, więc nawet nie bardzo coś porobiłem... :-)


Fajny spacer z Kasią na bagażniku, a później miła powtórka z dnia wczorajszego :-) Bardzo dobrze, że zdecydowałem się na rower :-) Powietrze lekko mroźne, ale za to słonecznie, więc może popołudnie będzie cieplutkie :-)
Popołudnie pozostało jednak wraz z mroźnym wiatrem. Po drodze wstąpiłem na urodziny, ale nie rozgrzałem się alkoholem - zdecydowanie wolałem rozgrzać się później na rowerze! :-) Powrót standardowy, okraszony popracowym zmęczeniem.


Dane wyjazdu:
6.27 km 0.00 km teren
00:19 h 19.80 km/h:
Maks. pr.:28.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Praca 080517

Poniedziałek, 8 maja 2017 · dodano: 23.12.2017 | Komentarze 0

Poranek przywitał mnie pięknym słońcem od wschodu :-) Gdy jednak przeszedłem do innego pokoju, od Biskupiej Kopy widać było mega szare chmury, wpadające nawet momentami w czerń... Do zakończenia śniadania, słoneczko nieco je ociepliło :-)



Od początku byłem super nastawiony na dzisiejszy rower :-) Antosiem jechało mi się bardzo przyjemnie i wygodnie, czyli jak zawsze ;-) Jeszcze sklep ze znajomą ekspedientką i o dziwo ostatni etap do pracy, był już tylko radosnym przeżywaniem rowerowej jazdy :-) Mmm... Ależ fajnie się jechało! :-)
Popołudnie nie było już tak słoneczne, ale cały dzień spędziłem rowerowo :-) Po wczorajszym super wypadzie i dzisiejszym poranku, w głowie miałem pięknie poukładane :-) Relaksio ;-) Śmignąłem na miasto do zegarmistrza, który niestety okazał się być zwykłym chamem... Nie zrażony postanowiłem nie tracić tam więcej czasu i czym prędzej wsiąść na Antka :-) Sprawdzenie miejsca, gdzie niegdyś śmigałem na gokarcie też się nie udało, ponieważ stała tam koparka i grzebała coś przy torach :-) To też ani troszkę nie popsuło mi samopoczucia :-) Pod koniec jazdy drogą rowerową, byłem już jednak nieco zmęczony tym miejskim mega ruchem... :-) Mimo wszystko - nie ma to jak rower! Och... Muszę, no muszę częściej! :-)


Dane wyjazdu:
106.14 km 0.00 km teren
03:50 h 27.69 km/h:
Maks. pr.:61.60 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cabo

Wyjazd z pozytywnym hamulcem ;-)

Niedziela, 7 maja 2017 · dodano: 23.12.2017 | Komentarze 0

Zgodnie z wczorajszymi planami wstałem z rana (gdy tylko obudził mnie Karolek ;-) ) i po krótkim śniadaniu, rozpocząłem przygotowania do wyjścia. Rzutem na taśmę Aneczka rzuciła, bym wziął ze sobą zwijaną kurtkę, o której oczywiście na śmierć zapomniałem, że ją w ogóle posiadam ;-)



Na dole już kombinowałem, jak tą kurtkę zostawić :-) Według mojego organizmu było dość ciepło, ale nie bardzo miałem gdzie ją podziać, więc ostatecznie wziąłem ją ze sobą. Już na Moniuszki miałem ją na plecach! :-) Wiało dość mocno i gdyby nie ta kurtka, to chyba musiałbym po jakimś czasie po prostu wrócić się do domu. Jak zwykle rozgrzewałem się powoli, a gdy już w miarę zacząłem kręcić, wjechałem na obwodnicy w rozsypane potłuczone szkło...! Wczoraj udało mi się je ominąć, dziś już nie. Zaraz za rondem zatrzymałem się na poboczu, by sprawdzić stan opon. Nie zauważyłem żadnych uszkodzeń, więc ruszyłem dalej. Nad głową miałem grubą warstwę szarych chmur, a ponadto mocno wiało. Zwijana kurtka kompletnie nie nadawała się na szosę i strasznie trzepotała na wietrze. Niemniej jednak cieszyłem się, że mam ją na sobie mimo tego, że była swego rodzaju hamulcowym ;-) Pokonywałem dystans aż w końcu znalazłem się na przedpolach Prudnika. Widok, mimo wiszących chmur był bardzo ładny :-) Po raz pierwszy też pokazało się słońce :-) To był najfajniejszy etap wyjazdu, bo już na obwodnicy Prudnika znów toczyłem walkę z wiatrem :-) Sam Prudnik przemknąłem, czując się już wkręcony w obroty :-) Tak, po pięćdziesięciu kilometrach! :-) Niestety zgodnie z tym czego się spodziewałem, po czeskiej stronie jak i dalej już w polskich wioskach, nawierzchnia drogi nie nadawała się zbytnio na szosę, co jednak momentami dość mocno mnie spowolniało. Widziałem jednak co mam na liczniku i podjąłem próbę utrzymania dobrego wyniku :-) Z czasem asfalt nieco się poprawił, a że w nogach miałem gorącą krew, mogłem ładnie ciągnąć do przodu :-) Wciąż jednak wiało! :-) W końcu pozostawiłem wszystkie wioski za sobą i świadomy całkiem dobrego wyniku, przez chwilę poczułem to w sercu :-) Praktycznie całą trasę przejechałem w dolnym chwycie, cały czas kręcąc. Jak na mnie i fakt, że dopiero zaczynam jeździć na szosie w tym roku, był to dość dobry wynik :-) Na obwodnicy nie dociskałem na maksa, ale starałem się jechać - podobnie jak przez całą trasę - optymalnie jak najszybciej, dobierając przy tym wysoką kadencję. Tutaj podkręciłem jeszcze średnią i zwalniając na drodze rowerowej, dotarłem do domku :-)

Jeszcze dobrze nie wyjechałem, a już przystanek. Trzeba było sprawdzić opony po kontakcie z potłuczonym szkłem.


Krótki postój przed Laskowicami.


Tuż za Laskowicami ;-) Od poprzedniego postoju ujechałem niewiele, ale jak tu się nie zatrzymać... Szkoda, że zdjęcie nie oddaje pełni tego widoku :-)


Za Prudnikiem. Mmmm... Droga zachęca :-)


Posiłek po czeskiej stronie :-)


Dane wyjazdu:
28.50 km 0.00 km teren
00:58 h 29.48 km/h:
Maks. pr.:52.62 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cabo

Z zapachem rzepaku... :-)

Sobota, 6 maja 2017 · dodano: 23.12.2017 | Komentarze 0

Cały dzisiejszy dzień jakoś odbijałem się od ścian i nie zrobiłem praktycznie nic... Moje przygotowania do Maratonu, to jakiś ponury żart. W zasadzie, to przecież nawet nie zacząłem... Za sprawą Aneczki i wypowiedzianego przez nią ot tak po prostu i zwyczajnie "idź na rower", udało się uratować choć cząstkę dnia...



Zacząłem niemrawo, jadąc po drodze rowerowej w pozycji wyprostowanej. Na obwodnicy przyśpieszyłem nieznacznie, a tempo zacząłem zwiększać za Reńską Wsią. Wszędzie pachniało rzepakiem, a za sprawą tego, że po południu w końcu odeszły chmury i pojawiło się słońce, wycieczka była jeszcze przyjemniejsza :-) Za nawrotem w Sukowicach trafiłem na przeciwny wiatr, który towarzyszył mi już do samego końca. Byłem już jednak rozgrzany i w zasadzie, to był on dla mnie swoistą motywacją :-) Zrzuciłem przerzutkę i na wyższej kadencji, utrzymywałem całkiem przyzwoite jak na siebie tempo :-) Pod koniec wyjazdu zacząłem też częściej patrzeć na licznik, by tą całkiem dobrą średnią utrzymać :-) To była fajna praca całego organizmu :-) Zwolniłem jak zawsze, wjeżdżając na drogę rowerową za rondem :-)



Dane wyjazdu:
78.01 km 0.00 km teren
02:56 h 26.59 km/h:
Maks. pr.:54.03 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cabo

Toszecko-strzelecka super szosowa traska :-)

Środa, 3 maja 2017 · dodano: 23.12.2017 | Komentarze 0

Pogoda nas dziś nie zachęcała do wyjścia. Zaraz po śniadaniu pojechaliśmy z Karolkiem do lekarza, mijając w drodze powrotnej dwóch kolarzy. Temperaturowo było całkiem, całkiem, tylko wisiało widmo opadów. Nie zrażony wyruszyłem w trasę :-) Żałowałem jedynie, że z powodu niepewnej pogody nie wyszło mi z zaplanowaną dłuższą pętlą. Nie ma jednak tego złego :-)



Wyruszałem w towarzystwie maluśkich kropelek deszczu, które jednak szybko zostawiłem za sobą :-) W Sławięcicach sprawdziłem inną drogę do Ujazdu i spokojnie łykałem sobie asfalt. Oczywiście nie dosłownie ;-) Dopiero po około trzydziestu kilometrach poczułem, że organizm wchodzi na obroty :-) W Niewieszach odbiłem w kierunku Toszka, gdzie zaliczyłem pierwszy postój. Dalsza droga okazała się być super fajna na szosę! Równy asfalt z szerokim pasem awaryjnym, z którego praktycznie i tak nie korzystałem z racji śladowego ruchu samochodowego :-) Pięknie się tu jechało i wcale się nie dziwię, że tak dużo kolarzy mijamy, jadąc dalszą częścią tej drogi autkiem do Opola. Strzelce przemknąłem szybko :-) Na postoju na światłach w centrum, zauważyłem na ulicy pieniążek, ale tyle co się zatrzymałem na czerwonym, już musiałem ruszać, bo zapaliło się zielone :-) Niebawem odbiłem w kierunku Gogolina. Początkowo asfalt był dość wyboisty, ale gdy tylko wyjechałem zza granic miasta, można było śmiało przycisnąć :-) I przycisnąłem ;-) Ponownie poczułem, że moje ciało wchodzi na wyższy poziom efektywności, związany z przebytym już dystansem. Mój organizm jest chyba stworzony do pokonywania dystansu ;-) Ankę machnąłem łagodnie, witając się jak zwykle z Karolem i już byłem w drodze do domu :-) Średnia tylko rosła :-) Wyjazd był krótszy, niż bym tego chciał, ale wyszła mi naprawdę super fajna szosowa wycieczka :-) Trasa na niedzielę jak ta lala! ;-)

Zamek w Toszku. Pierwszy, bardzo krótki postój.


Góra św. Anny gdzieś tam między chmurami :-) Drugi, jedynie fotograficzny postój :-)


Cześć Karol! :-) Trzeci, ponownie symboliczny postój :-)


Dane wyjazdu:
4.69 km 0.00 km teren
00:15 h 18.76 km/h:
Maks. pr.:29.10 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Antek

Praca 020517

Wtorek, 2 maja 2017 · dodano: 23.12.2017 | Komentarze 0

W związku z tym, że dzieci zostały w domu z babcią, mogliśmy wybrać się do pracy na rowerach :-) Nie bardzo obchodziły nas nawet prognozy pogody ;-)



W drodze do, wizyta w piekarni, a później już rowerowe zbieranie sił przed ciężkim dniem. W trakcie tych ośmiu godzin trochę popadało, ale akurat na wyjście było już bez deszczu. Jak dla mnie mogło nawet lać - z Antosiem nie mielibyśmy z tym problemu :-) W drodze powrotnej na Kościuszki jak zwykle pełno demotywujących samobójców. Nawet matki z dziećmi... Straszne!