Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kosiek. Odkąd jestem na bikestats.pl przejechałem 34372.37 kilometrów. Średnia prędkość wynosi aktualnie 21.12 km/h - trochę mało, ale spowalnia mnie Balast ;-)

Więcej moich rowerowych statystyk.



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Kosiek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Luty, 2019

Dystans całkowity:93.20 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:03:48
Średnia prędkość:24.53 km/h
Maksymalna prędkość:55.00 km/h
Liczba aktywności:2
Średnio na aktywność:46.60 km i 1h 54m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
61.40 km 0.00 km teren
02:26 h 25.23 km/h:
Maks. pr.:40.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cabo

Takie tam sześćdziesiąt kilometrów :-)

Sobota, 16 lutego 2019 · dodano: 07.09.2019 | Komentarze 0

Dzień z widoku iście wczesno wiosenny :-) Trzeba odpalić szoskę! :-)



Trasa wyklepana na szybko, ot bez celu przewodniego :-) Słonecznie, ale mroźny wiatr. Chyba jednak załatwiłem sobie korzonki w tych Czechach w ubiegłym roku... Całkiem sporo kolarzy na trasie :-) To cieszy! :-)

W mordę! Tu jest śnieg! ;-)


Tym razem z drugiej strony :-)


W okolicach autostrady :-)



W lesie ;-)


Przy Nadleśnictwie :-)




Dane wyjazdu:
31.80 km 0.00 km teren
01:22 h 23.27 km/h:
Maks. pr.:55.00 km/h
Temperatura:4.4
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cabo

Zimowo, wichrowa połowiczna przeprawa :-)

Sobota, 9 lutego 2019 · dodano: 07.09.2019 | Komentarze 0

Wyjście na szosę planowałem od kilku dni. Praktycznie wcale nie ciągnęło mnie na inne rowery i bardziej miałem ochotę pokręcić na trenażerze (oczywiście gdybym go miał), niż brać nie-szosę na zimowy przejazd. Tak to się porobiło... Już od kilku dni temperatura była wyższa niż typowa zimowa i nie występowały opady. Na sobotę zapowiadano słoneczny dzień i aż cztery do sześciu stopni w porywach! :-) Obudziłem się co prawda z zatkanym po jednej stronie nosem, a tuż przed wyjściem sprawdzając pogodę dowiedziałem się, że wieje z prędkością ponad trzydziestu kilometrów na godzinę, ale... i tak chciałem iść :-)



Do dużego ronda jechałem z minimalnie mniejszą prędkością :-) Już trochę dawno nie jechałem szosą :-) Oczywiście pewności nie brakowało, ale po prostu maleńko brakowało obycia :-) Ten stan minął jednak bardzo szybko :-) Zabawa zaczęła się przy wjeździe na obwodnicę. Dosłownie starłem się z wietrzną ścianą! Dodatkowo okazało się, że przednia przerzutka coś niedomaga i nie wbija na blat. Zatrzymałem się na moście, aby się temu przyjrzeć i ręcznie wrzucić przełożenie. Dziwne... Przecież ostatnio nic złego się nie działo...
Walczyłem dalej z wiatrem, a w Reńskiej Wsi zatrzymałem się i pokręciłem śrubą baryłkową na przedniej lince. Pomogło :-) Ruszyłem bardzo żwawo, ale już za wsią znów się zaczęło! Gdy zjechałem z głównej, musiałem dosłownie położyć rower, bo wiało sakramencko! Ba! Na wzniesieniu tuż przed Bytkowem tak zawiało, że musiałem aż zejść z roweru, bo inaczej groziło wywrotką! Co jak co, ale w takich warunkach jeszcze nie jechałem! Wkrótce dotarłem do Łężec i skręcając z głównej pod wzniesienie, pokonałem je bardzo żwawo na blacie :-) Bardzo fajnie :-) Ku mojemu zaskoczeniu na szczycie dojrzałem... bramę! Zamkniętą :-) No to jak mam się dostać dalej? I czy przypadkiem nie jest to droga publiczna? :-) Zasięgnąłem języka w pobliskiej posesji i poleciałem dalej, wkrótce docierając do "krajówki" :-) Tu zaś walka z wiatrem, ale na szczęście tylko do czasu odwrotu na Gierałtowice :-) Zaraz po nawrocie sięgnąłem za bidon, nie do końca wierząc swojej nadziei, że znajdująca się w nim woda będzie zdatna do spożycia :-) Raczej nie była ;-) Wyplułem wszystko co nabrałem do buzi, przełykając tylko resztkę, która została w jamie ustnej. To musiało mi wystarczyć :-) Chyba jednak na pewno kupię ten szosowy bidon termiczny ;-)
W końcu wiatr zaczął pomagać, na co liczyłem od samego początku walki z nim :-) Na wylocie z Gierałtowic dohamowałem przed kałużą powstałą z topniejącego śniegu (jakich mijałem dziś wiele), uślizgując przy tym tylne koło na śliskiej nawierzchni :-) Bardzo fajnie ;-) Ogólnie etap do Długomiłowic przejechałem bardzo szybko :-) Będąc już na Dębowej znów jednak musiałem walczyć z wiatrem! Nawet wejście na przybrzeżną alejkę stanowiło problem! Wiało jak cholera, a rower robił za żagiel! Dosłownie! Gdy po sesji wracałem z powrotem na asfalt z ciekawości uniosłem rower. Od razu ustawił się pod kątem 45 stopni! Wiało jak jasny gwint! Na szczęście w dalszej drodze będzie mi wiało w plecy :-) Na obwodnicy trochę podkręciłem ;-)

Reńska Wieś :-) Grzebiemy przy lince ;-)


Ten zimowy akcent odkryłem jadąc tu kilka dni temu samochodem :-) Wtedy było jeszcze bardziej biało, jeszcze bardziej zimowo :-)


Aaale co to za brama?!? A przy okazji Cabo poznał smak śniegu i lodu pod kołami :-) A co! Ma być gorszy niż inne moje rowery? ;-)


Już na Dębowej :-) Po tym postoju nie mogłem wpiąć lewej stopy :-) W otworze montażowym bloku śnieg momentalnie zamienił się w śnieżny lód! Stukanie o asfalt nie pomagało :-) Pomogło dopiero po dłuższym użyciu przydrożnego badyla ;-)